Długie, dłuższe …

Drugi tekst jaki tutaj napisałem dotyczył jednej z moich muzycznych słabości jakimi są utwory trwające w okolicach 10 minut. Dziś pod wpływem impulsu jakim był jeden z utworów, o którym za chwilę napisze, postanowiłem powrócić do tematu (zapewne nie ostatni raz).

Podwójne standardy

Na początek krótkie wyjaśnienie. Nie jestem przeciwnikiem religii jako takiej. Według mnie każdy ma prawo wierzyć w co chce, robić co chce – tak długo jak długo nikomu nie wyrządza krzywdy ani nikogo do niczego nie zmusza.

Spokojnie, to tylko bardzo dobra muzyka

Ostatni tydzień był, i wszystko zapowiada, że nadal będzie kiepski. Kiepski w każdym aspekcie, nawet takim jakim jest muzyka. Nawet ona została odstawiona na boczny tor. Nawet ona, pocieszycielka i ostatnia deska ratunku, nie podołała zadaniu wyciągnięcia mnie z jakiegoś dziwnego stanu, w którym się znalazłem.

Dużo, ale nie bardzo

Palił szybko. Nie dlatego, że zimno na balkonie, choć już przymrozki w szyby szczypią, ale diabli go brali, gdy był niejako przymuszony do wysłuchiwania gigantycznych bzdur kurwizyjnych z puszczonego „na cały regulator” telewizora sąsiadów. Oboje słyszeli dobrze i nie potrzebowali aż tylu decybeli.

Ach, moi dostojnicy…

Odzywają się głosy ekonomistów, że gdy kaczyści stracą władzę, to trzeba będzie podnieść podatki, żeby po ich rozpasaniu zmniejszyć deficyt budżetowy. Panowie ekonomiści, podatki już są tak sakramencko wysokie, że dalsze ich podnoszenie grozi totalną zapaścią gospodarki, porażką w następnych wyborach i powrotem do władzy narodowych populistów.