‘Transem’ poza krawędź

Czy impresjonizm był rewolucją w sztuce?

Czy Impresjoniści wnieśli cokolwiek rewolucyjnego do sztuki?

Jest jeszcze parę podobnych pytań, na które nie ma łatwych odpowiedzi a trzeba się było z nimi zmierzyć, by zrozumieć problemy ze sztuką. Może egzystencjalne w cywilizacyjnej skali a może znacznie, znacznie mniejsze, ale wciąż, problemy.

Edukacja kulturalna nie odpowiada. Przeciwnie, kultywuje mitologię impresjonizmu żyjącą własnym życiem coraz dalszym od tego co istotne (tak pozytywnie jak negatywnie). Impresjonizm obrósł także mitologiczną izolacją w powszechnej świadomości. Właściwie spod tych warstw nie widać niemal niczego istotnego.

Impresjonizmu nie da się zdefiniować artystycznie, ani technicznie.

Jedyną niekwestionowalną definicją jest ‘organizacyjna’.

W paru bibliotekach na świecie można znaleźć osiem katalogów, ośmiu dorocznych salonów Impresjonistów. W tych katalogach jest jakieś pięćdziesiąt nazwisk i to są impresjoniści ale TYLKO w ramach mniej-więcej dziesięciolecia (tuż przed i tuż po) zawierającego ośmioletni cykl wystaw.

To wygląda jak prawnicza sztuczka proceduralna ale w gruncie rzeczy ma znacznie głębsze znaczenie. ‘Bywalcy ośmiu katalogów’ zmienili przebieg historii sztuki w stopniu fundamentalnym (niekoniecznie na lepsze),  nie wnosząc niczego nowego, ani na poziomie kreacyjnym, ani wykonawczym [wyjątkami są Cézanne, Gauguin i Seurat ale ta wyjątkowość polega, właśnie na oderwaniu od pryncypiów wykonawczych definiowanych przez edukację artystyczną, jako właściwe Impresjonizmowi’].

Zjawisko Impresjonizm definiuje się przez osiem pokazów. Zatem ten kto nie wziął udziału w choć jednym z nich, nie stał się motorem rewolucji ‘sztuki nowoczesnej’. To jedyne, co można zdefiniować.

Co jest dziś faktem kompletnie niedostrzeganym, impresjonistyczna rewolucja poniosła klęskę a przynajmniej większość zewnętrznych markerów na to wskazywała.

Jeszcze w dziesięć lat po ostatniej wystawie za najwybitniejszego malarza świata uważano W.A. Bouguereau. Pozycja tego pana była tak potężna, że nawet kolekcjonerzy w USA, rozważając zakup obrazu starali się dowiedzieć, co Bouguereau o nim sądzi, albo czy chociaż akceptuje autora. Jeśli wygooglacie jego prace, to zrozumiecie ‘grozę sytuacji’. W tym czasie w prowincjonalnych szkołach artystycznych we Francji malowanie en plein air jest tępione jako herezja i podejmowanie prób tego rodzaju ma cechy partyzantki zagrożonej realnym ryzykiem wydalenia. Ba, dotyczy to także nauczycieli ‘ulegających heretyckim pomysłom’.

Spółdzielnia Impresjonistów [naprawdę była to spółdzielnia w prawnym sensie] nie była pierwszą próbą wyrwania sztuki ze ślepej ulicy systemowej anty-kreacyjności ale była pierwszą jaka użyła w walce kontr-systemu sięgającego po pierwsze instrumenty pierwszej fazy globalizacji. To było niewątpliwie nowe.

Natomiast w składnikach dotyczących malarstwa bezpośrednio (lub prawie bezpośrednio) ‘panie i panowie spółdzielcy’ nie wnosili niczego nieznanego.

Szybka technika im przypisywana nazywała się wcześniej szkicem olejnym. Malarstwo plenerowe było unikane przez artystów raczej z przyczyn technicznych/organizacyjnych.

Te technikalia ulegały pewnym przemianom, niedostrzeganym przez malarstwo akademickie, tymczasem ‘spółdzielcy’ dostrzegli obiecujące detale.

Na przykład eksploracja świata spowodowała powstanie takich instrumentów jak sztaluga plenerowa używana przy eksploracji geologicznej [przed dopracowaniem fotografii].

Podobnie farby w tubach. Wyobrażacie sobie wyjście w plener bez farb w tubach(?)  A one pojawiają się właśnie tuż przed ‘wystąpieniem Impresjonistów’.

A nawet płaski pędzel z metalowym okuciem. Wyobraźcie sobie malowanie wyłącznie pędzlami o okrągłym przekroju, obsadzanych klejem i sznurkiem. Znaczenie tego ostatniego, pewnie jest kompletnie niejasne dla kogoś, kto nigdy nie malował, albo nie miał w ręce archaicznych pędzli bez okuć. Cóż, musicie mi wierzyć na słowo jak ogromne znaczenie ma to dla malowania a już w szczególności dla malowania en plein air.

En plein air jest irytujące bez względu na udogodnienia i tu jest właśnie wielka tajemnica sztuki. Tajemnica, której Impresjoniści nie odkryli, ani jako pierwsi, ani trzydzieści ale położyli na nią akcent.

Irytujący, niedający się w pełni kontrolować proces, to okazja dla wyzwolenia kreacyjnego ‘transu’. Wynikający w tym procesie błędy to potencjalne otwierające się okienka w wymiary jakie eksploruje (usiłuje eksplorować) kreacja z powodu swej pierwotnej natury. Natury jaka przywiodła ją do życia kilkanaście, lub kilkadziesiąt tysięcy lat temu.

Posłużę się ilustracją z innej domeny, nieco upraszczającą zagadnienie.

Błędy (nawet ortograficzne) powstające przy kreowaniu ‘powieści noblowskiej’, czy wytwarzaniu publicystycznego tekstu są odmienne w swej logice, niż te powstające w trakcie odtwarzania, albo zszywania kompilacji (plagiatowania) [dlatego nie zawsze warto robić dokładną edycję publikując online].

Pierwszy rodzaj błędów, dość często otwiera nieoczekiwane możliwości a przynajmniej okazje zanurzenia się w nieprzewidziane aspekty treści lub formy.

Analogiczna prawidłowość pojawia się w malowaniu

Można je poprawiać mechanicznie jak nauczyciel traktuje dyktanda ortograficzne ale to zamyka okno możliwości.

 A można doznać olśnienia dzięki przypadkowej konfiguracji. Można pozwolić ruszyć lawinie i popłynąć wraz z nią.

Każda z tych opcji jest oddzielnym drzewem, więc naturalnie rośnie ku innemu punktowi.

Oba punkty są na tym samym niebie(?)

W moim przekonaniu, rzemiosło celuje ku niebu perfekcji (rozumianej odmiennie w różnych kontekstach) a kreacja celuje poza ‘niebo’ w przestwór, na którego określenie pojęć nie posiadamy i dlatego pojawia się u niektórych potrzeba kreowania a u innych obcowania z owocami kreacji.

Co z tym ‘transem’?

[Pojęcie ‘trans’ jest najbliższym z dostępnych ale może wywołać błędne asocjacje. W moim poczuciu lepiej sprawdza się angielski rzeczownik ‘engagement’ ale to trochę niezręczne, używać go w polskim tekście]

Alternatywne spojrzenie na sztukę, otwarte uwolnienie osobowości/subiektywności, rebelia przeciw ‘katechizmowi’ i parę innych cech. To składniki jakie powszechna świadomość kulturalna widzi zogniskowane (po raz pierwszy) w impresjonistach.

To w dużej mierze tkanka pięknej legendy.

Bardziej mityczna niż autentyczna ale impakt ‘spółdzielców’ jest autentyczny a najbardziej autentyczne w nim są ‘trans/engagement’.

Natomiast największe oszustwo wysmażone z dorobku impresjonistów, to  prezentowanie go jako niezakłóconego artystycznego sukcesu nawet w tych tragicznych epizodach, gdy nie znajdował on odzwierciedlenia w sukcesie ambicjonalnym, czy finansowym. Jeżeli odrzucić kult i jego mitologię i przejrzeć chronologicznie wszystkie dostępne prace każdego z nich, to zobaczymy raczej pasmo klęsk kreacyjnych przerywanych olśniewającymi sukcesami, czyli… czyli zobaczymy to co u każdego kreacyjnie utalentowanego artysty.

A największym sprzeniewierzeniem ich dziedzictwa jest robienie z niego nowego ‘katechizmu’

 Sakramentalny akcent stawiany przez Impresjonistów na ‘en plein air’ i dynamizm malowania, jest z jednej strony bardzo dobrą wskazówką ale z drugiej, ma naturalną tendencję do przekształcania się w ‘przepis kulinarny bez kuchni, albo jakiegokolwiek jej substytutu’.

Od zawsze artyści instynktownie dochodzili do ‘przekonania’ o niezbędności samego transu i tą samą drogą poszukiwali sposobów na wprowadzenie się w taki stan.

Nic się dotąd nie zmieniło i raczej się już nie zmieni, co nie przeszkadzało ‘sprzedawaniu złotych przepisów do nieistniejącej kuchni’ [tutaj ważne jest rozróżnienie między artystą dzielącym się werbalnie z innymi, jego doświadczeniem, a tworzeniem ‘katechizmów’].

Wiele złych albo i koszmarnych rzeczy generowanych jest z pozornie błahych rzeczy. Na przykład z tego, że idea ‘przepisu/katechizmu’ nie została dotąd uśmiercona, że sami artyści (najczęściej z dobrymi intencjami) uczestniczą w zbędnym marnowaniu energii twórczej młodszych pokoleń.

A wystarczy powiedzieć, że recepta nie istnieje, że cokolwiek na temat wchodzenia w trans kreowania napisano, jest tylko bardzo nieprecyzyjną wskazówką, oraz że ta wskazówka może być bezużyteczna, lub nawet toksyczna z powodu różnic osobowościowych i wielu innych. Co więcej, werbalny przekaz może być przekłamany (bez złej woli).

Wystarczy powiedzieć: bez ‘transu’ nie otworzysz okna kreacji ale NIKT nie wie gdzie jest twój rozrusznik ‘transu’. A nawet jak już jeden swój własny rozrusznik znajdziesz, to nie licz na to, że będzie on działał do końca życia i/lub zawsze, gdy go potrzebujesz.

Impresjoniści zostawili dużo ‘materiału pisanego’. Przecież to ‘spółdzielcy’ byli bodaj pierwszymi, którzy rozumieli rosnącą potęgę nowoczesnych mediów. ‘Wypytywano’ ich częściej niż po przedników, zwłaszcza tych, którzy żyli najdłużej i stali się żywymi źródłami historycznymi. Dużo ogromnie ciekawych rzeczy jest w ich listach. Można by z nich stworzyć konstruktywny system kultury artystycznej, odczarowujący brednie i uzmysławiający prawdziwe fundamentalności kreacji. Przeszkody są głównie tam gdzie powinno rodzić się rozwiązanie. Ale o tym już w następnym odcinku.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *