Okres Sztuki Nowoczesnej zaczyna się od rewolucji Impresjonistów, choć np. W. Turner tworzył swoją, nawet nowocześniejszą, na dziesięciolecia przed zawiązaniem ich spółdzielni.
Okres Sztuki Nowoczesnej zaczyna się od Impresjonistów a nie np. od Turnera ponieważ kreacyjność danego artysty nie ma natury rewolucyjnej, choć zwykle okazywała się jakąś formą rebelii.
Kreacyjność jest zawsze powrotem do prapoczątków.
W owych prapoczątkach sztuka była rebelią przeciw zoologicznemu sensowi życia ludzkości, albo może przeciw absencji zmysłów sięgających poza membranę czterowymiarowej rzeczywistości, lub jeszcze czemuś innemu [tego jeszcze długo się nie dowiemy, jeśli kiedykolwiek].
Impresjoniści wpadli na pomysł by tę amorficzną spontaniczną rebelię ubrać w systemowe instrumentarium i proklamować ją alternatywnym systemem.
To się nie mogło udać.
Takie były czasy, gdy ludzie wierzyli, że systemy doskonałe są gdzieś na wyciągnięcie ręki, że wmuszenie rzeczywistości w naukową/naukawą teorię, może uczynić tę rzeczywistość doskonałą, że już nawet samo obalenie starego porządku może uczynić świat lepszym. Spółdzielnia Impresjonistów zostaje zawiązana dokładnie dziesięć lat przed śmiercią Karola Marksa.
Rewolucja uruchomiła kilka paralelnych strumieni lawiny. Ale pamiętajmy, że lawina nie spada bez poprzedzającej ją długotrwałej erozji nawet jeśli bezpośrednim impulsem jest np. uderzenie pioruna [tak jest ze wszystkimi rewolucjami]
Jednym ze strumieni lawiny stał się trend tzw. ‘wolności twórczej’
Ten strumień rozpędził się chyba jako ostatni.
Zwróćmy uwagę na pewien znaczący kontrast
Kontrast między historią artystów jak Turner a nowymi wyniesionymi przez „epidemię nowoczesności”.
Pierwsza(stara) formuła zapisana w spuściźnie artystów ważących się na się na przełom sami dla siebie i przez siebie a następnie ta odwaga w jakiś mimochodny sposób stopniowo modyfikuje trendy.
Nowa formuła rozwijała koncept impresjonistów jakiego większość z nich być może sobie nawet nie uświadamiała. Budowanie indywidualnej drogi wyrazu na wyjętym z kontekstu elemencie dawnych warsztatów. Stopniowo na coraz mniejszych wycinkach. Jak wspomniałem w poprzednim odcinku Impresjoniści ‘sprzedawali’ znany od dawna szkic olejny jako nowy styl malowania [szkic olejny miałby, najprawdopodobniej nawet starszą metrykę gdyby nie koszt i różnorakie inne problemy z wytwarzaniem farb, jakich niwelowanie przypada gdzieś na wiek osiemnasty]. Mówiąc w uproszczeniu, fragment procesu zaoferowali jako całość. Co nie powinno być widziane jako ‘cwaniacka zagrywka’, choć niewykluczone, iż do pewnego stopnia nią było. Nie powinno być widziane jako takowe ponieważ otwierało szereg okien inspirujących możliwości a przy okazji wietrzyło zatęchły chram obudowany wokół źródeł sztuki. Inni jak Gauguin sprzedawali kompozycję (szczególnie kompozycję barwną choć wciąż z silnym znaczeniem obiektu). Inną formą skupienia na komponencie kompozycyjnym napędzającym dryf ku abstrakcji latami rozwijał Monet. Berthe Morisot otwierała drogę do NIE-katechetycznego aplikowania farby zanim ktokolwiek usłyszał o „ekscesach” na tym polu do jakich doszedł Van Gogh (nie należał do katalogu ośmiu salonów).
Istnieją ‘bywalcy ośmiu katalogów’ jacy osobiście wzięli udział w przyspieszaniu lawiny. Najbardziej oczywistym w tej podgrupie wydaje się być Cézanne przez osobiste doprowadzenie nowych pokoleń na skraj wszelkich nurtów geometrycznych, choć w okresie ośmiu salonów raczej redukował (pod wpływem Pissarro) swoją kompulsywną idiosynkrazję.
Ale, proszę, nie patrzmy na to jako na ‘konkurs pierwszeństwa’.
Żadne pierwszeństwo nie czyni sztuki, ani artysty.
Każde pierwszeństwo da się podważyć instrumentami historii i teorii sztuki.
Jedyne istotne pierwszeństwa zdarzyły się w prehistorii i tam jest odniesienie jakie czyni szerokorozumianą spuściznę impresjonistów naprawdę wartościową, nawet przy [przeważających(?)] jej ciemnych stronach.
Rzecz w podmiotowości kreacyjnej osobowości z jaką dany człowiek się rodzi a nie, ‘się do niej dotrenowuje’. Osobowości jaka nie jest jakąś tam drugorzędną przesłanką do zawodu takiego, czy innego dekoratora, ozdobniarza, wytwórcy dóbr luksusowych, albo ‘wydarzeń kulturalnych’.
Lawina uruchomiona przez ‘spółdzielców’ obiecywała wszystkim szansę na taką podmiotowość. Obiecywała podmiotowość jaka była naturalnie i spontanicznie elementem kreatywności w głębokiej prehistorii. Na całej przestrzeni czasowej między prehistorią a schyłkiem dziewiętnastego wieku taką podmiotowość czasami udawało się wywalczyć lub wyłudzić, temu lub innemu artyście, pracującemu i traktowanemu jako rzemieślnik, albo rodzaj państwowego funkcjonariusza.
‘Lawina obiecywała’.
Obiecywała a Impresjoniści postulowali taką podmiotowość.
Tylko tyle, lub aż tyle.
Ale pamiętajmy, że były to wciąż czasy swoistej ‘intelektualnej niewinności’ a stąd obietnica, czy postulat spontanicznie implikowały skutki praktyczne przez sam fakt zaistnienia w przestrzeni publicznej.
Rewelacja ośmiu sezonów pozornie zamarła i nawet zdawało się, że guzik z niej będzie. Tak na marginesie, moim zdaniem, właśnie ‘spółdzielnia Impresjonistów’ była symbolicznie bohaterem powieści L’Œuvre E. Zoli. Claude Lantier, personifikował ruch Impresjonistów a nie jak się to się popularnie przyjmuje, Paula Cézanne.
Lawina przemeblowała kulturalny aspekt świata w stopniu przewyższającym chyba nawet przełom Renesansu.
Bez wątpienia zmiotła stare struktury tzw. ‘rynku sztuki’ i mecenatu.
Ale żeby to nastąpiło musiała się uformować nowa formuła uczestników aspektu kulturalnego. Niestety, stworzyła też nowe formuły ‘odtworzenia zaduchu’. Formuły dużo bardziej hermetyczne, choć pozornie bardziej cywilizowane.
O tym w następnym odcinku.