Nie chcę pisać o polityce. Nigdy nie chciałam. Należę do niezbyt wciąż szerokiego grona utopistów uważających politykę i tych, co z niej żyją, za zbędny […] Read More
Autor: Anna Kupczak
Moi rodzice w dniu swojego ślubu. Maria i Cyryl Marażewscy. Nie ma ich z nami już od wielu lat, ale tak naprawdę nigdy nie odeszli. […] Read More
– Dziadku, zagramy w szachy? – Co? A, szachy… Może później. – Nie chcesz partyjki? Jesteś chory? – Nie, czuję się dobrze. Chociaż tam gdzieś […] Read More
Bywają takie dni, w których wywracamy dom „do góry nogami”, celem uprzątnięcia wszelkich zbędności i przywrócenia mu błysku. Okazje ku temu są różne; a to teściowa się zapowiedziała, a to goście, na których opinii nam zależy, a to – najczęściej – święta jakieś idą, więc trzeba je efektami porządków uhonorować. Zwyczaj ów jest stary, jak ludzkość i nie ma żadnych powodów, aby nagle go deprecjonować. I tak od czasu do czasu trzeba chałupę wymieść, żeby z brudu nie zgnić, czemu nie robić tego przy zacnych okazjach?
Konwencyjna sobota minęła bez niespodzianek; wszystkie ugrupowania zaprezentowały się na miarę swoich możliwości. Jeśli wciąż jeszcze ktoś nie ma na kogo głosować bądź plącze się w trudnościach podjęcia decyzji, powinien je wszystkie obejrzeć. Bez sugerowania czegokolwiek dodam, nieco górnolotnie, ale wszak o to też chodzi w wydarzeniach aktualnie mających miejsce, że jeśli w sercu chowa troskę o kraj, rodaków, rodzinę i własny byt, mając w dodatku odrobinę rozsądku, po tych seansach już owych dylematów mieć nie powinien.
Na całym świecie każdego dnia nastaje ranek. Większość ludzi otwiera oczy po nocnym wypoczynku, wstaje, uskutecznia poranne ablucje, pije kawę, spożywa śniadanie i oddaje się codziennym obowiązkom.
Stary mózg nie nadąża. Informacji jest za dużo; są podawane zbyt szybko; ludzie o nich zapominają w sposób skandaliczny, wybiórczy, międląc w kółko bzdety, a w nicość wysyłając sprawy istotne.
Nareszcie się wyjaśniło; po tysiącleciach niewytłumaczalnej dominacji płci męskiej nad żeńską, w końcu znamy jej powód. To, proszę państwa – przynajmniej według najbardziej męskiego z męskich mizogina naszych czasów – estrogen, który tak mąci w kobiecych organizmach, że nie sposób traktować ich jako równoprawne partnerki w jakiejkolwiek dziedzinie życia.
Być może ktoś zauważył, że sporo chwil upłynęło od publikacji mojego ostatniego tekstu. Owszem, zajęć było sporo, ale to niejedyny powód tej absencji. Drugi – a może główny – zawiera się w codziennym przekazie, od którego zaczęły drętwieć mi palce, dłonie, plecy z ich zakończeniem i całe jestestwo, wymęczone do granic możliwości tekstami i obrazkami (zwłaszcza obrazkami), walącymi po oczach z każdego zakątka internetu. Także, a może przede wszystkim, z Twittera.
Wiele lat życia mam za sobą. Nauczyły mnie one, że wszystko jest dla ludzi, ale wszystko ma swój czas i miejsce oraz z niczym nie wolno przesadzać. Wiem też doskonale, iż tylko niemi pustelnicy nigdy nikogo nie urazili.
Dziś krótko – było pięknie. Słychać owe słowa z milionów ust, ale nigdy nie staną się trywialne, bo otwierają przed społeczeństwem i nadzieję, i wrota do świata, w którym człowiek jest człowiekiem.
Drodzy,
czas ucieka, coraz więcej zawirowań w przestrzeni publicznej, a widmo autorytaryzmu totalnego wisi nad naszymi głowami na cieniutkiej nitce. Piszę zatem parę słów do Was, zwolennicy trzeciej drogi (choć nie fanatycy), którym jednak głęboko w sercu gra nuta demokracji i fraza wolności.
Umarł chłopczyk.
Zakatowali go najbliżsi. Sąsiedzi. Środowisko. System.
Wszyscy, bądź prawie wszyscy, uznający się za osoby wierzące.
Takich, co to „nie idą na wybory, bo nie mają na kogo głosować”, jest wciąż jeszcze spora grupa. Obawiam się również, że po wypowiedziach pewnych lajkolubnych celebrytów jeszcze ich przybędzie. To do nich, pro memoria, obolała fizyczną niemocą i skrajnym zniesmaczeniem, piszę tych słów moich parę.
Kiedyś mówiono, że każda wieś ma swojego głupka. Dlaczego wieś? Czyżby w mieście podobne przypadłości nie występowały? Otóż na wsi wszyscy się znali, trudno zatem było kogokolwiek ukryć. W mieście, nawet wypuszczani na ulicę, ginęli w tłumie. Dziś, w dobie mediów społecznościowych, każdy głupek, wsiowy i miastowy, może się pokazać…