– Dziadku, zagramy w szachy?
– Co? A, szachy… Może później.
– Nie chcesz partyjki? Jesteś chory?
– Nie, czuję się dobrze. Chociaż tam gdzieś pod żebrami trochę kłuje.
– Zagraj ze mną. Siedzisz tak już trzeci dzień i śladu życia w tobie nie ma.
– Coś we mnie pękło.
– Dlaczego? Przecież doczekałeś. Wygraliśmy.
– Oni też tak twierdzą.
– Dziadku, no przecież nie będziesz przejmował się podobnymi bzdetami.
– Będę, i to bardzo. Owszem, niby wygraliśmy. Większość chce zmian. Ale…
– Co – ale? Tak się cieszyłeś, gdy ludzie do późnej nocy stali w kolejkach. Dziarsko maszerowałeś, by…
– Owszem. Być może już ostatni raz. Ale nie tego oczekiwałem.
– Wszyscy chcieliśmy zwycięstwa.
– Nie takiego. Wiesz dobrze, czego chciałem. Gdybyśmy wygrali, a pozostałe ugrupowania miały mniej głosów, spałbym dziś spokojnie. A tak…
– Jaka to różnica? Mamy przewagę, dużą przewagę. W końcu utworzymy rząd, przejmiemy władzę i zaczniemy sprzątać, o to przecież chodziło, prawda?
– A jeśli ten pałacowy powierzy misję tworzenia rządu zwycięskiej partii i sześćdziesiąt pięć głosów dwóch nadętych bufonów dostanie propozycje nie do odrzucenia, to wszystko pójdzie na marne. Cały wysiłek.
– Ja w to nie wierzę. Byliby skończeni jako politycy.
– Ha, ha! Sądzisz, że taka perspektywa powstrzyma chorych na władzę przed sprzedaniem się najgorszej swołoczy, byleby tylko wypchać sobie konta do granic możliwości i zakosztować smaku rozkazywania innym? A jeśli to faktycznie kukułcze jajo kaczystów, wrzucone w środek opozycji właśnie na wypadek podobnej ewentualności? Dlaczego tak się odżegnywali od wspólnego startu? Byłoby już po kłopocie… Do końca świata będą nam rechotać w twarz, że tak daliśmy się rozegrać. Zresztą oni już próbują mieszać. Na to nie pozwolą, o tamtym nie ma mowy. Tylko to, czego oni chcą. Jakby mieli mandat do rozgrywania kart, choć wcale nic nie wygrali. Gdyby nie Tusk, zostaliby pod progiem. Puszą się teraz i opowiadają bzdury, nie mogę na to patrzeć.
– To cię tak dręczy? Wyluzuj. Poczekajmy, i tak nie mamy wyjścia. Ale ja myślę, że będzie dobrze, jeśli nie do miesiąca, to najpóźniej w grudniu. Dziadku, nie mogę uwierzyć, że tak cię to dołuje. Nigdy nie martwiłeś się na zapas. Z taką energią walczyłeś o to zwycięstwo. Co się stało?
– Nie wiem. Właśnie nad tym się zastanawiam. Nad przyczynami. Zwycięstwo, które może okazać się porażką? Procent betonu w narodzie, który nawet się nie ukruszył? Istnienie osobników głosujących na coś tak obrzydliwego, jak Mejza czy Matecki? Wciąż te same kłamliwe, złodziejskie oblicza, które nigdzie nie pójdą? Podchody zdradzieckie, aby polityków przeciągać na swoją stronę w nadziei zbudowania większości? Przeciąganie postępowania, aby uśpić znów naród i wyjść na swoje? Mam na to patrzeć przez cały miesiąc? Fakt, że ludzie wciąż się nawzajem traktują jak śmieci?
– Dziadku, tyle lat chodzisz po świecie i ciągle ulegasz zdziwieniu, że ludzie się nienawidzą?
– Nigdy to zdziwienie we mnie nie zaniknie. Po co? Dlaczego?
– Mam przynieść podręcznik do psychologii?
– Tam brak jakiegokolwiek wytłumaczenia. Nigdzie go znaleźć nie można. Dlatego wciąż się dziwię.
– Ale przecież nie wszyscy ludzie tacy są. Popatrz na Tuska. Co złego możesz o nim powiedzieć?
– Owszem, jest paru takich, którym należą się ukłony. I tak, Tuskowi przede wszystkim, za całokształt, a głównie za nadzieję, bez której nie da się żyć. I za skutecznie przeprowadzoną pobudkę. Frekwencja bajeczna.
– Właśnie… Dziadku, a co z twoim smartfonem? Zepsuł się? Może trzeba go naładować?
– Nic z moim smartfonem. Działa.
– Oj, to faktycznie coś ci chyba dolega. Powiem mamie, żeby zadzwoniła po lekarza.
– Bo?
– Od dawna biegasz po mediach społecznościowych, cały w skowronkach, a teraz nawet do nich nie zajrzysz.
– Zajrzę. Chociaż… Też jestem nimi zmęczony.
– Dziadku?
– Wiesz, nie szukaj w takich miejscach przyjaciół. Tam każdy sobie rzepkę skrobie. To zwykły Hyde Park.
– Zwykły? Bardzo urokliwe miejsce. I ludzi też spotyka się fajnych.
– Och, przecież wiesz, o co mi chodzi. Tam się tylko mówi. Czasem ktoś przystanie, żeby posłuchać, ale z nikłym głosem przez jazgot przebić się nie da. Taka specyfika tego miejsca.
– Chcesz pozamykać wszystkie swoje Hyde Parki?
– Nie wiem. Jest tam wiele pięknych okazów. Na przykład głosy donośne, które ciężko pracowały nad odzyskaniem demokracji. I pewnie wciąż pracują. Albo rękodzielnicy, którzy pokazują swe prace, piękne i interesujące. Mógłbym jakąś oryginalną biżuterię kupić którejś z córek na urodziny. Albo obraz, jedyny w swoim rodzaju… Mnóstwo fajnych zwierzaków na fotkach czy filmikach. Muzyczne odnośniki. Szkoda byłoby z nimi kontakt tracić, choćby tylko wzrokowy. Jeszcze pomyślę. Ale już jestem zmęczony.
– Poczekaj choć do powołania naszego rządu. Chciałbyś przecież podzielić się z innymi swoją radością z objęcia przez Tuska stanowiska premiera.
– Jeśli je obejmie. Na pewno to by mnie ucieszyło, ale już chyba nie czuję potrzeby, aby się tym dzielić. Wystarczy mi nasza wspólna radość tu, w domu.
– Dziadku…
– Nie martw się. Już czas na odpoczynek, należy mi się, nieprawdaż? Przestanę zajmować się polityką, sam przecież wiesz, że nigdy nie było to dla mnie ważne…
– Tak, tak, wiem, te twoje bezpośrednie demokracje, po co czepiać się podobnych utopii?
– Właśnie. I tego już nie będę „się czepiać”. Z uśmiechem powitam każdy poranek, który jeszcze zastanie mnie na ziemi. Poczytam. Obejrzę film. Zagram z tobą w szachy, jeśli zechcesz. Posłucham muzyki. Może także tej, którą ty kisisz w swoich słuchawkach.
– Kiszę, bo mama jej nie znosi. Dlaczego ty miałbyś ją polubić?
– Nie powiedziałem, że polubię. Powiedziałem, że posłucham. Nigdy nie jest za późno na nowości. Kupię sobie psa, żeby mnie na spacer wyprowadzał, bo samemu mi się nie chce…
– Nie kupisz, wiesz o tym dobrze. Mama ma alergię. Może ja cię będę wyprowadzał?
– Ty masz swoje życie. Zdaj maturę, skoro podjąłeś się tego obowiązku. A później żyj tak, żeby nikt przez ciebie nie płakał. Cokolwiek wybierzesz, bądź szczęśliwy. I pilnuj demokracji. Ja już swoje zrobiłem.
– Dziadku…
Anna Kupczak @DemosKratos55
Czuję,że zajrzała Pani do mojego serca i duszy. Smutno mi,że nie mogę w pełni się cieszyć,że odbierają mi radość zwycięstwa,że….