Dziś kilka przemyśleń, oczywiście związanych z muzyką i życiem każdego fana muzyki, a także obowiązkowa ‘polecajka’ – bez niej nie może się obyć.
Ponownie nawiążę do prowadzonego przeze mnie Kalendarium Muzycznego – z każdym rokiem przybywa wpisów przypominających o śmierci któregoś z artystów sceny muzycznej. Wpisy dotyczące urodzin muzyków, przypominają o ich wieku i uświadamiają, że mamy coraz mniejsze szanse na usłyszenie nowego materiału w ich wykonaniu lub ich autorstwa. Jest to zrozumiałe, czasu nie oszukamy, przyprawia nas niestety także o smutek.
Wielu z nich towarzyszyło nam przez lata, często od lat bardzo młodzieńczych Wraz z nimi i ich muzyką wkraczaliśmy w dorosłość, ich muzyka pomagała nam w trudnych chwilach, bawiła w tych radosnych. Zżyliśmy się z nimi i trudno nam często (o ile to w ogóle możliwe) się przyzwyczaić, że ich kiedyś zabraknie. Oczywistym jest, że muzyka pozostanie z nami na zawsze, każdą okazję wykorzystamy by do niej wrócić i się nią cieszyć (nawet jeśli będą to łzy).
Przyglądając się światu nas otaczającemu i temu w jaki sposób większość młodego pokolenia podchodzi do odbierania i przeżywania muzyki (nie będę tutaj pisał o podejściu do książek czy filmów), nie dostrzegam związku pomiędzy nimi i dźwiękami, który przypominałby nasz. Większość muzyki traktują na wzór gumy do żucia, która z czasem traci smak. Śmiem nawet twierdzić, że przez większość czasu jej żucia, nie czują nawet jej smaku. Nie potrafią określić co im się podoba i czego słuchają. Muzyka jest tylko tłem, nie czymś na czym trzeba się skupić i przeżywać.
Wracam do nas, do Starej Gwardii, która często żyje przeszłością, co rusz wracając do melodii znanych i lubianych (sam tak zrobiłem przygotowując jedno z wydań 4xM). Oczywiście nie ma w tym niczego złego, każdy jest na swój sposób sentymentalny, lubi wspominać miłe chwile z przeszłości.
Świat jednak nie stoi w miejscu, cały czas prze do przodu i nie czeka na nikogo. Swoje obecne życie spędzamy często przy dźwiękach staroci, pozwalając by nowości przemykały przez nasze głośniki na wzór meteorów – sam tak po wielokroć robię.
Stąd też moje stwierdzenie umieszczone w tytule mojego wpisu – słucham wielu nowości, przekopuje się przez wiele płyt, czasami nawet posłucham czegoś kilkukrotnie (o tym za chwilę) i wciąż szukam. Czasami znajduję coś interesującego, co po spojrzeniu na datę wydania, okazuje się czymś z przeszłości. Szukam, szperam i cały czas wypatruję nowego, na tyle fascynującego, by zatrzymało mnie przy sobie na dłużej i towarzyszyło mi choć przez kilka lat.
Czy jest na to szansa? Czy się doczekam? Czy ponownie zatopię się w dźwiękach Pink Floyd, dawnego Depeche Mode lub innej grupy?
Chciałbym bardzo wierzyć, że nadejdzie taki dzień…
Twórcy muzyki często sięgają po inne dziedziny sztuki szukając inspiracji dla swoich kolejnych utworów. Sięgają po znane dzieła literackie, filmowe, a nawet inspirują się malarstwem. Tak jest i w tym przypadku.
Co się stanie, gdy obrazom Muncha zaczną się przyglądać muzycy norweskiej grupy black metalowej Satyricon?
Powstanie album z muzyką mroczną, tajemniczą i do tego wciągającą w krainę wyobraźni (z małym ostrzeżeniem – nie będą to obrazki bajkowe i kolorowe, proszę uważać).
Bez obaw, słowa te kieruję do osób, które nie przepadają za black metalem, na krążku tym nie usłyszymy wokalu, a także nie usłyszymy dźwięków gitar kojarzących się z tym gatunkiem.
Usłyszymy za to muzykę mroczną, mroczną jak obrazy Muncha, świdrującą nasz umysł i nie dającą chwili spokoju, pomimo swej powolności.
Płyta, to 56 minut muzyki, bez podziału na mniejsze fragmenty. Coś na wzór jednego, nieprzerwanego spaceru pośród obrazów wiszących w ciemnych salach. Większość muzyki opiera się na brzmieniu gitar i instrumentów perkusyjnych. Czasami dołączają do tego syntezatory oraz instrumenty smyczkowe, gdzieniegdzie pojawi się jakiś mocniejszy riff. Nie jestem pewien, czy określenie piękny pasuje do tej płyty, piękno kojarzy się zazwyczaj z czymś jasnym i radosnym, tutaj otrzymujemy piękno mroczne, czasami straszne – jednak cały czas piękno.
Posiadacze albumów z reprodukcjami dzieł Muncha mogą wziąć je do ręki i odbyć fascynującą podróż, w której obrazy łączą się z muzyką, innym pozostaje internet. Można też zasłuchać się w tym albumie zamykając oczy i odpłynąć w swój świat …
Do następnego razu…
PS. Płyty słuchałem w serwisie Spotify, nie miałem w ręku wydania CD i nie potrafię napisać, czy panowie z zespołu Satyricon umieścili jakąś informacje dotyczącą obrazów, które były inspiracją do powstania tej płyty.