Simon Collins i jego muzyczny świat – część I

Któż nie zna Phila Collinsa? Chyba każdy, kto choć trochę interesuje się muzyką, zarówno rockową jak i popularną. Na przestrzeni lat Phil dostarczył nam wiele muzycznych wrażeń. Dziś jednak nie będzie tekstu o Philu, a o jego synu – Simonie.

Wielokrotnie chciałem napisać o nim kilka słów, jakoś nie wychodziło. Dziś nadarza się idealna okazja – w 17 wydaniu 4xM znalazło się kilka jego utworów.

Pierwsza płyta Simona All of Who You Are ukazała się w roku 1999.

Wszystkie kompozycje, które ją wypełniają utrzymane są w podobnym klimacie, uzyskanym dzięki instrumentom elektronicznym i dźwiękom gitary. Wykorzystane instrumentarium nie przeszkodziło w zrealizowaniu płyty dobrej, momentami bardzo dobrej. Charakterystyczny głos, którym dysponuje Simon idealnie współgra z muzyką, która nie jest nachalna, tworzy raczej tło dla jego głosu. Wszystko razem bardzo dobrze sprawdza się także dziś, 24 lata po premierze. Znaczny wpływ może mieć na to fakt, że płyta nie była obecna w rozgłośniach radiowych, nie została tym samym ograna do znudzenia.

Już otwierający całość utwór tytułowy przedstawia dobry obraz całości.

Kolejne utwory utrzymują poziom kompozycji tytułowej, a nawet go przewyższają. Nie znajdziemy na niej kompozycji przebojowej, co możemy zaliczyć na plus – album jest spójny i przyjemny, dający radość ze słuchania od pierwszej do ostatniej minuty. Z zastrzeżeniem, że osoba słuchająca wie czego może się spodziewać.

Na kolejny album przyszło nam czekać aż 6 lat, do roku 2005. Wtedy to ukazał się krążek zatytułowany Time for Truth.

Przyniósł on muzykę podobną do tej z debiutanckiej płyty, choć bardziej zróżnicowaną. W produkcji brało udział większe grono muzyków, a co za tym idzie album nie jest już tak elektroniczny. Wraz ze zmianą instrumentarium kompozycje nabrały innego charakteru, oscylując wokół muzyki pop-rockowej. Dobrym przykładem może być utwór Out On the Playa.

Trzeci album przyniósł ze sobą zmiany, sporo zmian.

U-Catastrophe wydane w 2008 roku już na samym wstępie pokazuje, że elektronika jest i zawsze będzie obecna w jego muzyce, choć jej miejsce zostało zajęte przez gitary z prawdziwego zdarzenia.

Simon udowodnił na tym albumie, że z perkusją potrafi obchodzić się równie dobrze jak ojciec, czego dowodem jest instrumentalna kompozycja The Big Bang (z gościnnym udziałem Phila).

Album ma też odwołania do poprzednich dwóch płyt – w podobnych klimatach utrzymana jest kompozycja Powerless, reszta jest bardziej żywiołowa, wyznaczająca nowy kierunek w twórczości Simona.

Na uwagę zasługuje fakt, że w kompozycji Fast Forward the Future solo gitarowe wykonuje Steve Hackett, z którym Simon współpracował jako perkusista.

Na kolejny album artysty przyszło nam czekać aż 12 lat, do roku 2020.

Wtedy to ukazał się album Becoming Human. W moim odczuciu najbardziej dojrzały album w jego dotychczasowym dorobku, na którym idealnie współgra elektronika i pozostałe instrumentarium. Dobrym przykładem takiego współistnienia jest kompozycja The Universe Inside of Me.

Głos Simona jest wciąż taki sam, a jednak inny. Bardziej ekspresyjny, zadziorny (na tyle ile może być zadziorny), perkusja, ta elektroniczna jak i prawdziwa, zaczęła odgrywać ważną rolę. Wszystko to składa się na bardzo dobrą całość, która za każdym kolejnym słuchaniem daje wiele radości. A to już dużo w dzisiejszych czasach, w których albumy ukierunkowane są często na jeden, dwa przeboje i poza tym mało mają do zaoferowania.

Zdecydowanie warto zatopić się w muzyczny świat Simona i poznać kolejne etapy jego rozwoju jako świadomego twórcy muzyki.

Tym bardziej, że jego działalność nie ogranicza się do twórczości solowej, która jest bardzo dobra, ale także do uczestniczenia i tworzenia projektów muzycznych, które prezentują inną muzykę.

O tym w kolejnym tekście.

Do następnego razu…

Podziel się

One Reply to “Simon Collins i jego muzyczny świat – część I”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *