Ciemnogrodu dzień powszedni (75)
Mój poprzedni felieton, sprzed przeszło miesiąca, zatytułowałem „Jeszcze demokracja nie zginęła?” – ten pytajnik miał uzasadnienie, dziś już powinien być zastąpiony wykrzyknikiem. Bo nie zginęła! Zakończyłem zaś ów felieton zdaniem, które miało być wedle mojej intencji przepowiednią i chyba się tak stało: „15 października 2023 to nowy 4 czerwca 1989. Bądźmy dumni – nie durni!”. Lecz wygrana batalia nie kończy wojny kulturowej i politycznej. Odsunięcie PiS-u od władzy wcale nie oznacza automatycznego i natychmiastowego powrotu do normalności. (Zresztą przed pisizmem w Polsce normalność w duchu zachodnioeuropejskim też nie panowała, choć powoli się do niej zbliżaliśmy). Nastąpiło tylko powstrzymanie ideologicznego i ekonomicznego szaleństwa oraz grabieży Polski przez zorganizowaną grupę przestępczą. Ciemnogród i populizm, czyli faszyzm, trzymają się mocno. Tak samo mocno się trzyma obłuda i inne przywary, z którymi wygrać można pod warunkiem przywrócenia zasad, zwłaszcza praworządności.
Po historycznym zwycięstwie w wyborach roku 2023 cudu nie ma. Polskę demokratyczną uratowała rekordowa frekwencja wyborcza. Ci właśnie ludzie, którzy poszli do kolejek przed lokalami wyborczymi i stali w nich do końca, aż oddali swój głos. To nie byli przypadkowi wyborcy, lecz świadomi obywatele. Takich najbardziej potrzebuje państwo oświecone. Trzy czwarte uprawnionych wzięło udział w wyborach. Wielu z nich poczuło, że to głosowanie ostatniej szansy. W razie trzeciej kadencji PiS-u czekałaby nas katastrofa: polexit, NATO-exit i kompletna izolacja międzynarodowa, wreszcie zwasalizowanie przez Rosję.
Ale nie będzie tak słodko, jak nam się marzyło. Handlowe niedziele, prawa reprodukcyjne kobiet, związki partnerskie i wiele innych spraw będzie w realizacji napotykać trudności i wymagać stałego nacisku na polityków ze strony wyborców i wyborczyń. O tym, że presja ma sens, już się przekonaliśmy podczas głosowania na kandydatów na wicemarszałków sejmu i senatu. Zwłaszcza przypadek pani Witek jest znamienny. Symbol najgorszych praktyk PiS-u został wreszcie należycie potraktowany.
Potrzebujemy nie tylko rozliczenia nieprawości, lecz również symbolicznego skarcenia tych, którzy w łajdactwie prym wiedli. Nie jestem mściwy, nawet potrafię nadstawić drugi policzek (acz nie z racji stosowania się do formuły ewangelicznej, gdyż jestem ateistą), wszelako przez ostatnie osiem lat tyle razy nas policzkowano, że nawet Światowidowi policzków do nadstawiania by zabrakło…
Należy też zadbać o ujawnienie prawdziwej roli symetrystów, ich umoczenie w kolaborację z pisizmem musi zostać napiętnowane. Wcześniej nie byłem aż tak radykalny w tym względzie, ale ostatnio ujawniane fakty coraz bardziej przekonują mnie o tym, iż środowisko dziennikarskie to stajnia Augiasza i nie ma się co patyczkować z tą patologią, oni sami się nie oczyszczą. Co proponuję? Na początek niechaj staną w prawdzie – kasa, misiu, kasa, od kogo ta kasa… A potem się zobaczy, kto może być wiarygodny za jakiś czas, a kto jest skompromitowany na zawsze. W pisowskiej szczujni to 100% – gdyby ktoś pytał.
Wbrew temu, co powiedział Donald Tusk („Ich już nie ma”), nie zakończyła się nasza walka i nie zakończy się nawet za naszego życia (niezależnie od tego, ile ma lat ten, kto to czyta), ponieważ mierzymy się z naprawdę wielkimi siłami, tradycją inercji intelektualnej, antyzachodniej mentalności i po prostu wielopokoleniowej ciemnoty. Ale zwyciężymy!
– – – – – – – – – – – –
Jeśli ten tekst okazał się ciekawy, to zachęcam do postawienia mi kawy.
Stawiam kawę i ciastko do kawy. Jestem przerażona tym, co jeszcze przed nami, bo styl, jaki prezentuje obecnie “zwycięskie” przegrane ugrupowanie i teatr, jaki funduje nam Rezydent Spałacu nie zwiastuje nic dobrego. Wiem – moja głowa może być za mała na skalę problemów do rozwiązania i chcę wierzyć, że w zwycięskiej koalicji nie zabraknie osób dużo mądrzejszych ode mnie, które krok po kroku przywrócą normalność, ale łatwo nie będzie. Ważne, aby żaden wałek, obchodzenie konstytucji, marnotrawstwo i złodziejstwo na ogromną skalę nie pozostało bez echa.
Mam też mało wiary w to, że uda się posklejać społeczeństwo, tak bardzo podzielone przez odchodzących szkodników. Mission impossible niemalże, bo to, jak na przegraną PiS reaguje “prawa strona” wcale nie wróży, że zaczniemy się znowu wszyscy do siebie uśmiechać… Niech mnie ktoś przytuli i powie, że będzie dobrze, że tego doczekam.