Bazowe klocki listopadowe

Od głębokiej starożytności, wszyscy przyzwoitej klasy dowódcy wiedzieli, że łudzenie/zwodzenie przeciwnika jest integralnym elementem prowadzenia wojny, często bardziej decydującym niż kilka ‘dodatkowych pułków’ na polu bitwy.

Na przykład oszałamiającego zwycięstwa pod Kircholmem nie zawdzięczamy „cudownej mocy” garstki husarii lecz temu, iż hetman Chodkiewicz tygodniami przeciągał  armię szwedzką dookoła Kurlandii w deszczowej pogodzie a w efekcie wyśmienici szwedzcy muszkieterzy nie mogli użyć swego głównego atutu, ponieważ proch był przemoczony.

Przy dzisiejszym nasyceniu satelitami i dronami rozpoznawczymi sztuka łudzenia/zwodzenia przeciwnika jest tak samo ważna ale tysiąc razy trudniejsza.

Gdyby Francuzi i Brytyjczycy w porę zorientowali się, że atak na Holandię i Belgię nie jest główną osią niemieckiego natarcia, że akcje niemieckie przeciw niedokończonemu odcinkowi linii Maginot nie są wspomagającymi, lecz głównymi, to nawet przy ówczesnych środkach rozpoznania dostrzegliby niemieckie dywizje stojące w kilometrowych korkach na wąskich i stromych ardeńskich szosach. Nawet niedoskonałości lotnictwa sojuszników i dominacja Luftwaffe nie uratowałaby niemieckich planów inwazji. Kampania Francuska, skończyłaby się dla Niemców tak jak atak na Kijów, skończył się dla Moskowitów [lub gorzej].

Generał Walery Załużny idący do mediów światowych z [pozornie nadmiernie detalicznym] omawianiem swych problemów i potrzeb, to nie przejaw celebrckiego trendu w przestrzeni publicznej, ani nawet medializacji kolejnej domeny ludzkiej aktywności. Cokolwiek potencjalnie było dodatkowymi celami tego epizodu w bieżącej sytuacji, to jego główny, uniwersalny cel był taki jak zawsze, gdy wysokiej rangi dowódca wnosi w przestrzeń informacyjną, coś czego wnosić nie musi [a może się nawet niektórym zdawać, że nie powinien].  

To coś to PSYOP a po wschodniemu IPSO.

Oczywiście nie jest to manipulacja w sensie wciskania, albo i tylko przemycania kompletnej bredni.

Absolutnie NIE.

Nie ma tu najmniejszej symetrii z Konaszenkowem, nawet gdyby ów przestał serwować münchausenowskie absurdy.

Czytając tekst/teksty Załużnego lub komentarze na jego temat, pamiętajmy, że z pewnością nie odkrywa on w nim swych planów, ani słabych punktów sił zbrojnych jakimi dowodzi. Nie wypuszcza niczego co mogłoby być użyteczne dla przeciwnika a przeciwnie. Mowa o PSYOP/IPSO będącym elementem formowania pola walki w nadchodzącej kampanii zimowej [lub wiosennej, jeżeli zimą nie będzie dość mrozu, by związać ukraińskie błocko].

Jeśli np., Załużny mówi o konieczności zmiany taktyki na jakąś ‘porównywalną z wynalezieniem prochu’, to nie oznacza, że Ukraińskie Siły Zbrojne potrzebują pozaziemskich technologii dla przerwania frontu pod Tokmakiem. To nie oznacza nawet, że przez pięć miesięcy Ukraińcy próbowali bezskutecznie zapuścić taktykę NATOwską. O tym, że NATOwskie rozwiązania są nieaplikowalne wiedzieli zanim zaczęli tę operację. Nie trzeba być wybitnym dowódcą, by rozumieć, że jeśli jakiś field manual napisany jest z założeniem panowania w powietrzu, to nie da się go używać bez tego atrybutu. Ukraińcy nie tylko nie panują w powietrzu ale nawet nie mają w nim przewagi i jak dotąd z obiektywnych przyczyn nie mieli szans jej uzyskać. Jest ogromnym osiągnięciem, że to zdekapitalizowane (przed 2022) ukraińskie lotnictwo przetrwało i nawet znacząco poszerzyło swoje możliwości oddziaływania.

Nawet wnikliwy cywilny obserwator, łatwo zapomina, iż od osiemdziesięciu lat (80!) Amerykanie nie działali bez przewagi lub całkowitej dominacji w powietrzu. Całe NATOwskie instrumentarium projektowania operacji w większym lub całkowitym stopniu wypływa z takich doświadczeń.

„Eksperci” sprzedający swoje ‘story’, jak to Ukraińcy zaczęli ofensywę wg wzorów NATOwskich a później musieli przejść do ‘dłubania na piechotę’ są naprawdę godni zasłony milczenia (w najlepszym razie). Tak, taktyka pierwszych tygodni jawnie się różniła od pozostałych aż do dziś. Ale by te różnicę zrozumieć należy najpierw poszukać podobieństw. Do czego były podobne rozwiązania taktyczne inicjujących tygodni(?) Przecież nie do ‘Desert Storm’, operacji poprzedzonej pięciotygodniowym wyniszczaniem irackiego lotnictwa, obrony przeciwlotniczej, substancji logistycznej i sił lądowych. Nie. Ukraińcy spróbowali użyć własnych doświadczeń z ofensywy charkowskiej. Jestem pewien, że zdawali sobie sprawę, iż prawdopodobieństwo udanej powtórki jest niskie ale na wojnie zawsze warto spróbować ‘pójścia na wydrę’ jeśli ma się ku temu jakieś [jakieś, to znaczy nie-całkiem-wystarczające] środki. Wszystkie sukcesy E. Rommla od kampanii francuskiej po Afrykę zawierały spory a czasem większy element ‘pójścia na wydrę’.

Szanse powodzenia powtórki nawet z o niebo lepszym sprzętem były minimalne ponieważ znaczenie dojścia do azowskiego wybrzeża dla losów tej wojny jest i zawsze było ‘najoczywistszą z oczywistych oczywistości’ a Moskowici otrzymali w prezencie od ‘partii negocjacji’ dziewięć miesięcy na przygotowanie i przemyślenie obrony.

Tak samo jak każdy ekspert i każdy „ekspert” na tej planecie nie mam pojęcia o trybie rozumowania ukraińskiego sztabu ale mogę racjonalnie spekulować, iż Ukraińcy liczyli na wypełnienie luki po brakującym lotnictwie przez HIMARS. I trzeba przyznać, iż ten system spełnia wiele z zadań lotnictwa. Zatem powtórka kampanii charkowskiej nawet w tak niesprzyjających okolicznościach mogła wydawać się nie-całkiem-wykluczoną. Okazało się inaczej, tak z powodu najgęstszego w historii wojen zaminowania, jak (co chyba ważniejsze) z powodu braku lotnictwa myśliwskiego zdolnego zwalczać moskowickie śmigłowce przeciwpancerne.

 Gdyby choć J. Sullivan nie przyblokował dostaw ATACAMS, to można by skrócić śmigłowcom moskowickim czas patrolowania w strefie przyfrontowej, jak to zrobiono dopiero teraz, gdy jednostki ukraińskie są zmęczone a sezon deszczowy powoli się zaczyna.

Ta ostatnia gdybo-konstatacja wyznacza jedyny aspekt ostatnich publikacji Załużnego jaki potencjalnie nie jest elementem łudzenia/zwodzenia przeciwnika. Najprawdopodobniej istnieje w nich pewien przekaz do polityków grupy Ramstein, szczególnie tych, którzy jeszcze nie mogą załapać logiki ‘leningrackoj padwarotni’. Tym niemniej i ten aspekt spełnia pewne parametry PSYOP/IPSO.

Generał Walery Załużny pewnie kiedyś napisze jakieś teksty profesjonalne, jakich celem będzie dokładnie to co jest celem prac profesjonalnych. Możliwe, że generał zdradzi to, czy owo w swych memuarach. Ale póki co, on prowadzi wojnę i robi to także na łamach The Economist, może właśnie otwierając marsz na Berdiansk przez Dniepr i Oleszki.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *