Alternatywa dla Polski?

Ciemnogrodu dzień powszedni (70)

            Zagrożenie postkomunistyczne (tak zwana recydywa PRL-u) w latach dziewięćdziesiątych było dosyć chwytliwe propagandowo, ale okazało się dęte – byli członkowie PZPR poparli z gorliwością neofitów kapitalizm i sojusz z USA. Nie można porównywać tej sytuacji z obecną, kiedy mamy do czynienia z autentycznym zagrożeniem o charakterze neofaszystowskim. Jeśli się przed nim nie obronimy, to z tym, co się stanie, zostaniemy jako nie tylko historią najnowszą, ale rzeczywistością bieżącą. To będzie nasza rana, potem blizna, na zawsze zaś hańba domowa. Nie jest bowiem tak, że da się dokonać pełnego rozróżnienia między narodem a nad nim panującą władzą. Dlatego nie wolno dopuścić do najgorszego zła, jakim jest zbrodniczy totalitaryzm! Zaraz usłyszę: „Ojojoj, wielkie słowa, całkiem na wyrost, paranoiczna obsesja, przesada retoryczna, histeria”.

            W dzwon na trwogę bić należy w odpowiednim momencie – inaczej będzie to co najwyżej podzwonne, a nie alarm, mogący zapobiec nieszczęściu. Co bowiem za późno – to na nic. Tymczasem za późno jeszcze nie jest, ale wskazówka zegara zbliża się do momentu przełomowego. Albo się obudzimy przed dwunastą i coś zrobimy, albo po dwunastej zostaniemy brutalnie przywołani do porządku i ustawieni w niewolniczym szeregu.

            Kluczową sprawą jest pojęcie normalności. Wielu dziennikarzy, wielu polityków i bardzo wielu wyborców, a zwłaszcza „niewyborców” (blisko połowa nie chodzi głosować), nie zauważa, iż nie mamy teraz normalnej politycznej gry czy sporu, ale walczymy o demokrację i utrzymanie RP w UE. Polexit nieszczególnie dotknie jego promotorów. Oni wraz z rodzinami pozostaną w Europie, za to my, „gorszy sort”, będziemy na nich za miskę ryżu za… Oczywiście, wszystko to dla dobra i suwerenności Polski, konieczne jest takie poświęcenie dla idei etc. Oni za to będą cierpieć na zgniłym Zachodzie katusze, ale każdy w swoim zakresie oddaje usługi Ojczyźnie i Bogu – oni będą ewangelizować zeświecczoną, dziką Europę…

            Ofiarami systemu nienawiści są w pewnym sensie wszyscy, bo także jego beneficjenci i propagatorzy, ponieważ machina szczucia może zostać zastosowana do zniszczenia każdego, kto się wychyli bądź zboczy z kursu. To też powoduje, że wspólnicy układu rządzącego poza ogromnymi korzyściami i w ogóle wielkimi zyskami mają także do stracenia bezpieczeństwo (o godności nie ma co mówić, tej się bowiem zrzekli przystępując do „dobrej zmiany”). Dlatego nie liczę na żadne nawrócenia (pomijam te nieszczere, koniunkturalne, do których może dojść, gdy ktoś podpadnie u swoich, a zwłaszcza utraci łaskę pana). To nie beton, który można skruszyć – to bagno, grzęzawisko, maź smrodliwa…

            Wbrew wszelako temu, co ludzie elementarnie przyzwoici mogliby myśleć, nadal jest wielu, którzy zgłaszają akces do partycypacji w programie „Polska w ruinie”. Chcą skorzystać, a jednocześnie udają, iż są opozycją. To typowo rosyjski szablon. Czerpie się profity za pełnienie roli listka figowego autorytaryzmu. Ba, można chodzić w glorii niezłomnego bojownika z reżimem i jednocześnie zajmować lukratywne stanowiska. Za nic nie odpowiadać i być pieszczochem na równi mediów reżimowych, jak i tzw. wolnych.

            Teraz odpowiem, dlaczego zacząłem ten felieton od zwrócenia uwagi na zagrożenie neofaszyzmem. Powodem jest fakt, że rośnie w siłę ideologia agresji. Im bardziej anomiczne (anemiczne przy okazji także) społeczeństwo, tym bardziej uaktywniają się jednostki i ruchy, które chcą wykrzyczeć swoje niezadowolenie z powodu bycia bez większych szans na sukces ekonomiczny i społeczne uznanie, na bycie kimś majętnym bez szczególnego wysiłku, a napędzany hormonami resentyment sprawia, że gotowi są podjąć próbę, by na skróty (nawet przemocą) osiągnąć swoich marzeń ziszczenie. Temu zaś sprzyja dezintegracja w pierwszym etapie i zamordyzm jako docelowy punkt buntu, na którego szpicy widzą siebie samych.

            Wykorzystanie tej energii gniewu i zawodu życiowego przez politycznych cwaniaków jest tylko kwestią czasu. I ten czas się już zbliża, o ile nie nadszedł… O tym, co poniżej napiszę, ktoś powie, iż jest to nieuprawnione porównanie, zestawienie antynomii, lecz nader są liczne podobieństwa w manipulowaniu swoimi zwolennikami przez liderów „piwnych” i „leżakowych” przedsięwzięć medialno-polityczno-biznesowych. Tak, to są takie trójczłonowe inicjatywy. Nie są to sekty, jak „lepszy sort” dla swoich wyznawców, zwanych suwerenem, tylko są to kluby ignorancji zbiorowej i wzajemnej atencji z elementami adoracji liderów. Ich – nomen omen – członkowie onanizują się wzajemną zajebistością („piwni”) i zajefajnością („leżakowi”). Faktycznie jedni i drudzy idą nie tyle ręka w rękę, ale na rękę rządzącemu układowi. To jego niekoniecznie dosłowni przyszli koalicjanci, lecz wygodni „nieprzeszkadzacze”, czyli obiektywnie pomagierzy.

            Rozwinięty faszyzm (komunizm również) najbardziej sobie ceni marazm społeczny oraz tych, którzy pozwalają z jednej strony usypiać, a z drugiej kanalizować niepokoje mas. Po to się właśnie tworzy (inspiruje albo przejmuje – to bez różnicy) hasłowo głośne i nośne wśród niezadowolonych aktywnie bądź potencjalnie ruchy, aby pozorować działanie, pozostając w bezczynności realnie, na jałowym biegu. Na szczęście nie nabiera się na to już aż tak wiele osób – stąd niewypał akcji wykonanej żoną jednego z ministrów, której publiczność powiedziała, że ma dość.

            Przed wyborami pamiętajmy, że drugiej Polski nie mamy!

– – – – – – – – – – – –

zrzutka.pl/4a63mr

– – – – – – – – – – – –

Jeśli ten tekst okazał się ciekawy, to zachęcam do postawienia mi kawy.

buycoffee.to/robertpasnicki

Podziel się

One Reply to “Alternatywa dla Polski?”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *