Śmiercionośne słowa

Ciemnogrodu dzień powszedni (56)

            Tytuł niniejszego felietonu być może powinien brzmieć: Z dziejów łajdactwa w Polsce (co byłoby parafrazą zasłużenie słynnej książki Adama Michnika Z dziejów honoru w Polsce) i otwierać cykl, w którym byłoby opisane oraz udokumentowane (z licznymi cytatami) dla nas i naszych potomnych całe zło, jakie nie dość, że się wylało, to wręcz jawnie zapanowało w naszej ojczyźnie, gdy podli ludzie, pozbawieni nie tylko zahamowań moralnych, lecz elementarnego poczucia przyzwoitości (że o wstydzie nawet się nie zająknę) i po prostu sumienia objęli rządy i narzucili medialną narrację.

            Czy grozi nam casus Rwandy vel Ruandy z roku 1994? Przypomnę, że zaplanowane i sterowane ludobójstwo trwało tam sto długich dni (od kwietnia do lipca).

            Jadowite szczucie to tylko słowa? Od słowa do słowa, aż spadnie głowa… Ale nie pora na żarciki.

            Jest odgórne przyzwolenie dla funkcjonariuszy (w tym zawodowych hejterów) upartyjnionych państwowych bądź żyjących z państwowych dotacji (reklamy, granty, zlecenia itp.) mediów, aby wszelkimi sposobami (per fas et nefas) walić w opozycję, w konkretnych ludzi i ich rodziny. Życie im uprzykrzać, zohydzać, opluskwiać kogo się da (montować też „pluskwy”, żeby nielegalnie podsłuchiwać), doprowadzać do załamania i w ten sposób zniechęcać, odwodzić od wszelkiej działalności publicznej, która jest nie w smak reżimowi.

            Dotąd mówiło się o zeszmaceniu tzw. czwartej władzy, obecnie mamy do czynienia z jej bezdyskusyjnym i jawnym złajdaczeniem i współudziałem w odczłowieczaniu przeciwników politycznych układu rządzącego, dla którego są oni wrogami i nie nazywa się ich inaczej niż anty-Polacy, co tylko dowodzi, że tamta strona wybrała już ewidentnie konfrontację.

            Polska w ruinie gospodarczej pogrąża się coraz bardziej, ale jeszcze głębiej pogrąża się w ruinie aksjologicznej. Humanistyczne wartości zastępuje się ich przeciwieństwem – antywartościami, za których „krzewienie” nagradza się gorliwych wspólników (gwoli ścisłości lepiej ich określić jako kolaborantów naszych okupantów wewnętrznych), a przynajmniej zapewnia się, żeby krzywda się im nie działa. Przy oligarchicznych fortunach i ich fortunki rosną jak na drożdżach. Na bezkarności dla grabieży system ten zbudowano – oto jego dobra nowina dla lepszego sortu, któremu się te pieniądze po prostu należą…

            Co jednak możemy zrobić my, których głos nie jest słyszany, a tym mniej słuchany poza naszym najbliższym otoczeniem? Otóż jest w naszej mocy odmówienie współudziału w kłamstwie i bzdurze. Sprzeciwić się złu mową i uczynkiem. Zastosować program ostracyzm+. Nie podaje się ręki nie tylko bezpośrednim sprawcom tych podłości (bo zapewne okazji ku temu raczej nie będzie), ale również tym, którzy ich i ich postępki popierają, chwalą czy choćby bronią (nawet w tak żałosny sposób, jak osławione: „nie popieram, ale rozumiem”).

            Dość tolerancji dla siewców nienawiści! Nie dajmy się wciągnąć w demagogiczną dyskusję o wolności słowa. Ja jestem za nieograniczoną, absolutną, pełną wolnością słowa pod jednym jedynym warunkiem – mianowicie, że za wypowiadane (pisane) słowa będzie się brać pełną odpowiedzialność i ponosić osobiście konsekwencje za skutki, jakie one powodują. Bowiem słowa o wiele częściej (nawet przez stulecia) zabijają niż broń (której zasięg działania jest wyłącznie bezpośredni), ba, zabijają na większą skalę, stale mogą torturować, jątrzyć, wreszcie przywodzić do śmierci z ręki cudzej bądź nader często własnej.

            To nie teatrzyk, z którego publiczność wyjdzie do domu. To są prawdziwe ludzkie dramaty i tragedie, a ich sprawcy, ci, którzy je wywołują (także kreują i reżyserują), nie są aktorami li tylko odgrywającymi swe role, co nie znaczy, iż przeważnie nie działają na zlecenie i za pieniądze.

            Dziś jeszcze nie ostrzą maczet i nie biegną podjudzeni przez media, by wyrzynać swoich sąsiadów jedynie za to, że ci się od nich pod pewnym (nawet urojonym bądź zmyślonym) względem różnią albo są przez nich najzwyczajniej w świecie znielubieni. Nienawistnik zawsze znajdzie argument dla swojego zboczonego poglądu na temat drugich (bo winni są inni!). Aliści – górnolotnie mówiąc – czy jesteśmy jeszcze sobie bliźnimi, czy już tylko obcoplemieńcami polskojęzycznymi?

*

            Dedykuję ten felieton pamięci zaszczutego chłopca.

            Twoja ofiara nie pójdzie w niepamięć i nie ujdzie płazem nikczemność tym, którzy do niej się przyczynili. Spoczywaj w pokoju.

– – – – – – – – – – – –

Dwie nieprzypadkowe lektury polecane przy okazji tego felietonu:

Paweł Jasienica Polska anarchia.

Rozbiory nie spadły z nieba, ale to nie oznacza, że jesteśmy bez szans, to nie fatum.

Hans Fallada Każdy umiera w samotności.

Powieść (osnuta na faktach) przedstawiająca straceńczy sprzeciw wobec wojny zwykłego małżeństwa w hitlerowskim Berlinie.

– – – – – – – – – – – –

Jeśli ten tekst okazał się ciekawy, to zachęcam do postawienia mi kawy.

buycoffee.to/robertpasnicki

ROBERT PAŚNICKI

Podziel się

One Reply to “Śmiercionośne słowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *