Ciemnogrodu dzień powszedni (64)
Aktywizm obywatelski bywa uznawany za herezję polityczną, wybryk, niemalże za niemoralną nienormalność. Obywatele powinni kontentować się płaceniem podatków i popieraniem partii rządzącej. Wróciła formuła: „Nie wychylaj się!”. Angażowanie się po stronie opozycji jest natomiast przedstawiane jako czystej wody frajerstwo. Przecież nic z tego mieć nie będziesz, po twoich plecach wspinać się będą na szczyty władzy, ba, jeszcze sobie zaszkodzisz, jak nie dojdzie do zmiany układu rządzącego. Wszystko to prawda i jednocześnie nieprawda. Wiadomo, że bycie opozycjonistą nie oznacza patentu na uczciwość i przyzwoitość. Tylko co z tego ma wynikać? Ach, znam tę śpiewkę! PiS – PO to jedno zło i na kogo też nie ma głosować, w ogóle… Opowiadając się za opozycją, przede wszystkim występujemy przeciw obecnym (nie)porządkom w państwie. Nie będziemy nikogo pytać, a tym bardziej prosić, by pozwolił nam zabrać głos, nie będziemy się przed nikim tłumaczyć z naszych działań – będziemy robić to, co uznajemy za zasadne. Tyle my, ale są jeszcze ludzie, którzy nie mają tak jednoznacznych ani być może w ogóle wyrobionych poglądów. W jakiejś mierze są oni jak dzieci.
Dla dzieci system i warunki, w jakim żyją, to coś naturalnego, zastałego. Dla tych ludzi podobnym dzieciom często nie system jest przyczyną ich problemów, bo do niego przywykli, a w dodatku jest to pojęcie zbyt abstrakcyjne. Zobojętnienie jest jedną z najgorszych cech charakteru, a jednocześnie jedną z najpowszechniejszych. Z większością przywar nie da się wygrać, ale czasami można sprawić, by zostały choć na jakiś czas, że tak się wyrażę, zawieszone. Przebudzenie będzie krótkotrwałe, ale przyczyni się do powodzenia dobrej sprawy. O to toczy się przecież walka, by ludzie się ocknęli.
Być może nastał znów czas ulotek… Pozytywnie pojmowanej szeptanej propagandy.
*
Tu mała dygresja. W ZSRR ruch dysydentów zaczął się w 1965 roku od publicznego wystąpienia kilku osób. Ruch był zdefiniowany jako apolityczny. Pięcioro dysydentów domagało się od władz wyłącznie przestrzegania zapisów konstytucji ich państwa. Surowo ich za to ukarano, oczywiście. My jesteśmy w sytuacji o niebo lepszej. Na razie policja, partii rządzącej się wysługująca, tylko bije, kopie i dusi protestujących legalnie. Mnie jednak o coś innego chodzi – mianowicie o apolityczność.
Otóż dla znacznej części społeczeństwa cokolwiek, co kojarzy się z partiami politycznymi, jest od razu traktowane podejrzliwie albo wręcz wrogo. Kluczową jest zatem sprawą, aby uświadamiać tak uprzedzone jednostki, że to nie o politykę chodzi, nie o poparcie dla tego czy innego ugrupowania, tylko o los Polski. Jej przyszłość w Europie, w ogóle jej przyszłość. Jeśli dziś nie zmobilizujemy się wystarczająco, to jutro obudzimy się z karą śmierci dla każdego, kto zostanie uznany za wroga Ciemnogrodu. W ostateczności trafi on do psychuszki, jak wielu dysydentów radzieckich. Taki to humanitaryzm, ale patrząc na wściekłe gęby głąbów obecnie trzymających władzę, nie dostrzegam w nich ludzkich uczuć innych niż nienawiść i żądza upodlenia każdego, kto ich entuzjastycznie nie popiera.
*
Przeważnie felieton żyje tylko przez kilka godzin. Zapada w pamięć osób czytających też na niezbyt długi czas. Ot, jętka publicystyczna. Rzec by można, że wysiłek autora jest niewspółmierny do następującej po nim reakcji odbiorców, zwykle nader nikłego odzewu z ich strony. Nie są to pretensje, lecz po prostu obserwacja. Mimo wszystko nie zaprzestanę uprawiania tej donkiszoterii, gdyż trzeba próbować nawet takim ledwo słyszalnym życia „opiskiwaniem” (przy okazji opisywania go) coś zmieniać.
*
Zdolności intelektualne zwykłych ludzi często są niewidoczne. Stają się czasem widoczne wtedy, gdy przejawiają się w masowych działaniach politycznych. W pozostałych momentach zmyślność zwykłych zjadaczy chleba używana jest na co dzień do zapewnienia nie rzucającego się w oczy jednostkowego przetrwania. Przejawia się w sprawach praktycznych, w unikach, wykrętach, sprzątaniu innym sprzed nosa łakomych kąsków, w różnego rodzaju wyłudzeniach i oszukańczych sztuczkach (…). (John Berger Nasze twarze, moje serce, zwięzłe jak fotografie, przeł. M. Chojnacki, wyd. pol. 2006, wyd. oryginalne 1984).
*
Ci właśnie ludzie, tak bez złudzeń i czułostkowości opisani w przytoczonym powyżej cytacie, są tymi, do których trzeba dotrzeć. Skąd mają wiedzieć, po co mieliby iść na marsz 4 czerwca 2023 roku? Otóż my – to znaczy każdy, komu leży na sercu ta sprawa – powinniśmy do nich osobiście dotrzeć, bo prawie wyłącznie na samych siebie liczyć możemy całkowicie i bez reszty. Zróbmy, co jest w naszej mocy, a moc będzie z nami!
Jeśli ten tekst okazał się ciekawy, to zachęcam do postawienia mi kawy.
Dziękuję za tekst, jakże ważny w dzisiejszym świecie.
Dziękuję za tekst, jakże ważny w dzisiejszym świecie zdominowanym przez autorytarną władzę PiS.
Tak, ciagle za mało zaangażowane spoleczenstwo w losy Polski. Apatia, zobojętnienie dominuje przy beznadziei codzienności. Nie wszyscy wiedza, ze na wyrwanie się z marazmu, najlepsze jest działanie! Brawo Panie Robercie!
Niestety, wydaje mi się, że bycie apolitycznym jest najłatwiejsze — “niech inni chodzą na marsze, na protesty, na spotkania, wreszcie na wybory. Co ja sam/sama zmienię?” Zauważam, oczyeiście anegdotycznie, taką postawę wśród wielu osób, z którymi rozmawiam. Fakt, że może na spacerze z psem nie każdy chce odkryć swe karty, bo przecież mogę być prowokatorką…Tym niemniej, emigracja wewnętrzna wróciła, dobiła do emigracji zarobkowej.
Przyznam, nie lubię polityki, ponieważ nie czuję się na siłach dobrze wypowiadać -‘ w tym sensie nie lubię polityki. Natomiast świadomość historyczną I wiedzę o tym, co się dzieje, pochłaniam jak gąbka. Dziękuję za tekst, panie Robercie. Mimo choroby, chcę być na marszu. Nie chcę Polski w wykonaniu Partii Rządzącej.