Fatalny świt panów: Mellera, Sroczyńskiego, Jurasza and consortes…

Media… Temat wałkowany i odmieniany ostatnio przez wszystkie przypadki. Okazało się bowiem, że wyborcy opozycji nie są intelektualnie sprasowani z orkami Putina i – o zgrozo! – mają własne zdanie. Zdanie, które nie do końca koresponduje z tym prezentowanym przez niektórych z dziennikarzy. Dodajmy tych dziennikarzy, którzy – dla odmiany – słowo „nieomylny” także odmieniają przez przypadki i to nawet w suahili…

W czym rzecz?

Świat mediów zmienia się na naszych oczach nie tyle w tempie ekspresowym, co z szybkością japońskiego  Shinkansena. Jeszcze nie tak dawno to dziennikarze żyli w wygodnej bańce, która szczelnie chroniła ich dobre samopoczucie. Byli doskonali, poklepywali się po plecach i… szczelnie chronili jeden drugiego.

Doskonale pamiętam obronę Samuela Pereiry przez to środowisko. Pamiętam obronę Semki czy zespołu Wiadomości TVP. Chora zawodowa solidarność i zwykłe ludzkie lenistwo stały na przeszkodzie, by dostrzegli zmianę…

A ta rodziła się szybko.

Pamiętacie rok 2008 i sławne obamowskie „Yes, We Can!”? Genialne, proste hasło, które stało się osią jego wyborczej kampanii. Z tym samym zjawiskiem mamy do czynienia w Polsce. Tu i teraz. Otóż, tysiące ludzi zrozumiało, że stanowią siłę. Że mogą opisywać swoją rzeczywistość, swoimi słowami i podług własnych emocji. I wcale nie muszą czekać na drogowskazy z dziennikarskiej bańki. Co więcej, ci sami ludzie zaczęli srogo recenzować dziennikarzy. Spierać się z nimi. Wytykać im błędy, nonszalancję czy zwykłą głupotę.

Nie byłoby tego, a zapewne zjawisko narodziłoby się później, gdyby nie rządy PiS. Rządy, które zdewastowały świat ludzi wykształconych, liberalnych, ceniących demokrację i marzących o zacieśnianiu związków z UE. Ludzi, którzy po prostu potrafią pisać…

Tej bowiem dewastacji część środowiska dziennikarskiego absolutnie nie dostrzega lub bagatelizuje ją. I odbiorcy tych treści, tak po ludzku, mają dość tego typu zachowań. Tak narodziła się ideologiczna, ale i wysoce emocjonalna, krytyka dziennikarskiego rzemiosła.

„Nie straszcie PiS-em” weszło do kanonu polskiego słownictwa politologicznego. Ukazując bezmiar infantylnego spojrzenia na politykę. Inni na przykład usiłują zrównywać opozycję z kaczyzmem. Pokazując, że w zasadzie te dwa światy są do siebie podobne. A to jest już klasyczne, intelektualne barbarzyństwo.

YES, WE CAN!

Możemy zatem oceniać dziennikarzy. Mamy moc w social mediach. Mamy ogromne zasięgi. Wielokrotnie większe niż artykuły w najlepszych nawet gazetach. Sami tworzymy własne media. I to jest koncepcja, która idealnie koresponduje z tą, którą obecnie promuje… Elon Musk. Tworząc z Twittera medium, które będzie zastępowało zarówno tradycyjne gazety, jak i serwisy informacyjne. Tu liderzy opinii będą nadawali treść opisowi świata. Tradycyjny nurt dziennikarstwa wymrze na naszych jeszcze oczach. I panowie Meller, Sroczyński, Jurasz czy Broniatowski muszą się z tym pogodzić. Bo… Idzie nowe. Jak tsunami…

PS

Jeśli ktoś bredzi, że polski Twitter to bańka, nie rozumie, o czym pisze. Swoje tweety odnajduje bowiem na wszystkich socjalowych platformach. Powielane przez setki, tysiące osób. Tak samo, jak sentencje z artykułów. Podobnie jest z Tik Tokiem czy FB. To my jesteśmy twórcami, a tworzywem rzeczywistość, którą komentujemy. I tak już zostanie…

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *