Ciemnogrodu dzień powszedni (68)
Janusz Rolicki w słynny i bestsellerowym wywiadzie rzece z Edwardem Gierkiem pod tytułem Przerwana dekada (w roku 1990 jeszcze tylko Alfabet Urbana sprzedano w nakładzie miliona egzemplarzy) stworzył mit jego przywództwa i potencjalnie genialnych osiągnięć, których ziszczeniu na drodze stanęła Solidarność i Jaruzelski, że o zazdrosnym Breżniewie się nie wspomni… Na te bajki nabierają się ludzie, zwłaszcza o lewicowej nadwrażliwości z odchyleniem peerelowskim (vide pocieszny film Gierek – nawet Aleksander Kwaśniewski wyśmiał go za nieadekwatność i siermiężność).
Dziś mamy do czynienia z podobną sytuacją – po odebraniu władzy ekipie „Polski w ruinie”, czyli układowi Kaczyńskiego, może powstać podobna mitologia złotych czasów „dobrej zmiany”. I temu trzeba zapobiec! Na razie jednak należy zakończyć pisowską degrengoladę. Zadłużenie państwa jest już wyższe niż za Gierka. Przy PiS-ie ów pierwszy sekretarz PZPR był człowiekiem roztropnym i ostrożnym. Ale w przeciwieństwie do Kaczyńskiego on znał trochę Zachód i wiedział, co to jest praca fizyczna. Nie idealizuję tej ostatniej, ale uczy ona, że nie każde zajęcie ma sens, nawet gdy mu się wiele czasu poświęca, o ile nie jest mądrze przemyślane, to „głupiego robota”…
*
Oni (niczym memento powróciło to słowo, które zawiera w sobie wszystko o systemie kaczystowskim) uczynią wszystko, aby nie tyle nie przegrać (każdy, kto rządzi, to robi), lecz żeby nie oddać władzy. Łatwo przewidzieć, do jakich łajdactw się posuną. Wiadomo też, że po ich stronie stanie oderwany od „ludu bożego” episkopat. A jest oderwany, skoro chętnych do powołań brak. Bycie kapłanem stało się, oględnie mówiąc, niemodne. Kościół z Partią – Partia z Kościołem. Koniec wspólny…
Aliści jeszcześmy nie zwyciężyli i pochopnie nie cieszmy się z wygranej, bo może nas nawet czekać „kryterium uliczne”. Zwłaszcza że różne „trzecie drogi” są zdradzieckie, ale też chwieją się na progu wyborczym, co może mieć nieoczekiwane i nieobliczalne znaczenie dla wyniku wyborów. Polska jednak nie zginie, choć może popłynąć krew… Nie straszę, sam się boję.
*
A gdyby nam się jednak nie udało teraz przerwać tej degrengolady, to nie popadajmy w samobójczą rozpacz, bo na to liczą nasi wewnętrzni okupanci. My się nie poddamy, jak nie poddali się nasi praojcowie i pramatki… Oto przykład jeden z wielu.
Wojciech Bogusławski (1757–1829) przeżył trzy rozbiory Polski, dzień uchwalenia konstytucji majowej, Targowicę, insurekcję kościuszkowską, a wreszcie okres zwany u nas epopeją napoleońską i „normalizację” po Księstwie Warszawskim w postaci Królestwa Polskiego, ba, mało brakowało, a dożyłby powstania listopadowego… Żył w ciekawych czasach co się zowie! Jego znakomity biograf (i po prostu świetny pisarz) Zbigniew Raszewski w książce Bogusławski (wyd. 1962 i 1982) zauważył:
Kto wie jednak, czy tym samym bezlitosnym doświadczeniom nie zawdzięczali oni [przedstawiciele polskiego Oświecenia] jakiejś cząstki swojej zdumiewającej odporności. Życie, które nauczyło ich, że siła przed prawem jest jeszcze, dowodziło również, że fortuna kołem się toczy, niszcząc wysiłek zwyciężonego, ale powala także niedawnego zwycięzcę. Stąd, z najprostszych obserwacji może się wywodzić zastanawiający stosunek tych ludzi do przegranej. Wiemy, że nie było nieszczęścia, które by mogło złamać to pokolenie. Tylko jednostki, i to stosunkowo nieliczne, poddawały się desperacji. Reszta nieznużenie zaczynała wszystko od nowa. Od dziecka oswojeni z klęską, oświeceni mieli zdaje się głęboko zakorzenione przeświadczenie, że właściwe nie ma klęsk ostatecznych. Po każdej życie i tak toczy się dalej, zagadkowe i nieobliczalne, otwierając, nieraz tuż po klęsce, nowe, nieoczekiwane możliwości. W psychice Bogusławskiego takie nastawienie będzie potem jedną z najbardziej uderzających cech.
Dlatego my, w o tyle lepszej sytuacji, nie pozwalajmy sobie na defetyzm, eskapizm i wygodnicką emigrację wewnętrzną bądź zewnętrzną, rozpacz bądź zniechęcenie do życia oraz działania. Damy radę! Nie dziś, to jutro, bo to jest nasz kraj i to my mamy rację, tudzież dość motywacji, by wytrwać w walce albo oporze. Wolność i prawość zwyciężą. Kto w to nie wierzy, ten już jest trupem!
*
A teraz zapowiedziana w tytule felietonu prywata.

Oto tytuły wszystkich szesnastu opowiadań mojego zbioru Nadzjawiska:
Na zeszyt;
Wróżka Oralna;
Przetrwają najlepiej przystosowani;
Po drugiej stronie okna;
Przyszła przyszłość;
Perfidna rekonstrukcja zdarzeń;
Objaw Jenia (przyczyny i skutki);
Powraca polnymi drogami, a drzewa mu klaszczą…;
Nabywca nagrobków;
Niewczesne zdjęcie obrazu;
Boczne dziecko;
Telewizja interaktywna;
Z dziejów jednego pejcza;
Zupa z koniczyny;
Nadliczbowy wymiar sprawiedliwości;
Dostępny szczyt dekadencji.
Aby książka mogła się ukazać po rozmaitych perypetiach, ponieważ już rok temu miała być wydrukowana (po składzie i łamaniu dokonałem ostatniej korekty, okładka też była gotowa), lecz los dolę nie tylko moją odmienił, potrzebna jest odpowiednia kwota gotówki, dlatego zapraszam do uczestnictwa w zbiórce: zrzutka.pl/4a63mr .
– – – – – – – – – – – –
Jeśli ten tekst okazał się ciekawy, to zachęcam do postawienia mi kawy.