Pani, głos i fortepian

Lubicie gdy jakiś wykonawca lub jakaś grupa nagrywa swoje interpretacje waszych ukochanych utworów? Przez lata nie przepadałem za tym procederem, ostatnimi czasy stałem się bardziej otwarty na takie dokonania, czasami wręcz dostrzegam plusy nowego podejścia do pewnych kompozycji. Choć pewnych świętości muzycznych nie akceptuje w innych wykonaniach.

Nadia Kodes – Acoustic Rust: Tribute to Type O Negtive (2023)

Wędrując po ogromnym oceanie dźwięków, to już chyba moje ulubione określenie dla świata muzyki, trafiłem na płytę Acoustic Rust: A Tribute to Type O Negative pianistki, wokalistki i kompozytorki, Nadii Kodes. Nadezhda (Nadia) Kodes, urodzona w roku 1991 w Leningradzie, opublikowała wspomniany album w roku 2023, zawiera on 8 kompozycji z dorobku grupy Type O Negative, które Nadia wykonuje z towarzyszeniem fortepianu.
Pierwszą kompozycją, którą usłyszałem z tego zestawu jest Love You to Death. Mając w pamięci oryginalne wykonanie, uczciwie przyznaję, że podszedłem do tego wykonanie z pewną dozą ostrożności, dając mu szansę. I bardzo dobrze zrobiłem, po jakiejś minucie interpretacja Nadii kupiła mnie całego i nie mogłem się od niej oderwać przez dłuższy czas. Kompozycja trwa ponad siedem minut, czyli słuchając jej kilkukrotnie straciłem sporo życia i wcale tego nie żałuje.

Love You to Death, to jedna z kompozycji zawartych na albumie, a jak się prezentują pozostałe? Jestem zdecydowanie na tak. Całość otwiera I Don’t Wanna Be Me, bardzo przyjemnie zagrany motyw, wręcz przebojowy, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Można się przy nim zatrzymać, nawet kilkukrotnie, tak by rozsmakować się w głosie Nadii i dźwiękach fortepianu. Kolejny utwór, to wspomniana na początku tekstu kompozycja Love You to Death, która ponownie może nas zatrzymać na dłużej przy sobie (ze mną właśnie tak było). Kolejna na liście, Anesthesia, nie odbiega od poziomem od poprzednich, choć nie wywołuje już takiej dużej chęci do zatrzymania się przy niej na dłużej. Cóż z tego jeśli kolejna propozycja, Everything Dies, ponownie zatrzymuje nas przy sobie na dłuższą chwilę. Zamykamy oczy i wyobrażamy sobie jak brzmiałby ten utwór wykonywany wspólnie przez Petera i Nadię. Byłoby…, niestety nie będzie.

Ciekawe czy taki był zamiar, ale według mnie Pyretta Blaze, nie wywołuje chęci postoju w przeciwieństwie do kolejnej Christian Woman, która jest jak znak stopu, który ponownie sprawia, że się zatrzymujemy. Dwie ostatnie kompozycje, Wolf Moon oraz Red Water (Christmas Mourning), ponownie powtarzają ten schemat.

Całość trwa trochę ponad 49 minut, pod warunkiem, że nie będziemy korzystali z przycisku powtórz, co dla mnie było wręcz niemożliwe. Czy brakuje głosu Petera Steele? Oczywiście, że tak, choć moim skromnym zdaniem głos Nadii także się sprawdza w tych kompozycjach. Nadaje im swego rodzaju intymności, która w połączeniu z akompaniamentem fortepianu, idealnie sprawdzi się wieczorną porą. Usiąść w wygodnym fotelu, na sofie, włączyć płytę i mając zamknięte oczy zatopić się w dźwiękach. A gdy płyta się skończy z jeszcze większą ochotą sięgnąć po oryginalne wersje i udać się w podróż w odrobinę mroczniejsze rejony oceanu dźwięków i ponownie żeglować czerpiąc radość z dźwięków nas otaczających.

Nie jestem pewien, czy zachęciłem was do zapoznania się z albumem, może dacie znać, ja jeszcze trochę czasu z nim spędzę,

do następnego razu

Let me love you too
Let me love you to death

Hey am I good enough
for you?
Hey am I good enough
for you?
Am I?
Am I?
Am I good enough
for you?

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *