[niewiele o samym musku]
[parę niedopracowanych obserwacji]
Jak napisałem w tekście ‘Do ostatniego’, ‘w razie zwycięstwa trumpa w wyborach USA czeka coś-w-rodzaju-wojny-domowej, lub wojna domowa par excellence’ (pierwsze nie wyklucza drugiego, choć z opóźnieniem).
Niestety miałem rację.
Zakładałem jednak, że będą się rozkręcać do początku marca trzymając ‘low profile’ ale najwyraźniej doświadczenia macierewiczem w Polsce zostały dobrze rozpracowane i przekształcone w instrukcję/field manual.
Opracowane choreograficznie heilowanie to tylko mała część ‘maciarewienia’ jakim się musk posługuje a on sam i jego akcje są częścią szerokiej dynamiki. Dlatego nie będę tu roztrząsał, czy np. działając w trzeciej rzeszy używałby niewolniczej siły roboczej w swych przedsiębiorstwach. Istnieje mnóstwo obiektywnych publikacji na temat tego pasożyta, więc nie ma sensu bym je powielał. Poza tym bombardowanie cringe(m) jest w ostatnich tygodniach tak zmasowane, iż trzeba analizować cel tego bombardowania a nie poszczególne ‘bomby’. Tym niemniej doppel-heil muska ma ogromne znaczenie, choć nie ogranicza się ono do tego czym jest na pierwszy rzut oka.
Równie duże znaczenie dla przyszlosci USA (a pośrednio i naszej) ma ‘macierewski rympał’. Musk ‘na rympał’ próbuje nadać swej pseudo-rządowej-pseudo-agencji prawno-konstytucyjne uprawnienia. Ale nie czeka na stworzenie uregulowań ustawodawczych dających mu te uprawnienia. Nie tylko nie czeka ale mógłbym postawić realne pieniądze na to, iż żadnych regulacji sobie nie życzy.
Usiłuje przejąć bazy danych agend rządowych bez żadnych prerogatyw [Jego prawno-konstytucyjny status pozostaje zerowy (sreberko bez cukierka). Używa grupy hunwejbinów jakich łatwo się pozbyć w razie fiaska. Prawnie ma status prezydenckiego konsultanta]
Ogłasza np. likwidację USAID, której nie może zlikwidować nawet prezydent, bo to agencja parlamentu [Nawet prezydent nie może tego zrobić przez executive order, czyli dekret a drogi parlamentarnej nie uruchomił jak dotąd. A tak anegdotycznie: od 1961 roku USAID było znienawidzone przez kreml sowiecki, później przez putinowski a teraz przez oligarcho-bolszewicki komitet centralny w Białym Domu].
Musk ‘na wariackich papierach’ używa młodych wrednych gnojków, czy zatem trump robi to samo z nim(?)
Coraz trudniej odróżnić konspirację od natręctwa objawiającego się konspirowaniem bez powodu i konspiracyjno-fobiczną paranoją. Albo chaos i nieudolność w bandzie konspiratorów od bicia w endemiczne dla ameryńskiej demokracji najsłabsze miejsca.
Zatem na pominę milczeniem odpowiedź na pytanie, ‘kto sznurki trzyma’ i czy w ogóle ktoś taki ostał się w amerykańskich kręgach władzy.
Czas trumpa pozornie pochłania wypowiadanie wojen handlowych w jakich odnosi zwycięstwa niczym Kaligula nad Posejdonem.
Rozwiązywanie problemu strefy Gazy też jest absorbujące nie tylko dla samego trumpa ale i dla jego staferów.
“Prezydent” robi cringe, następnie staferzy wznoszą się na szczyt finezji ‘jak tu odkręcić niebezpieczne scheise bez narażania się szefowi’ i na koniec znów wyłazi stary dureń rozwalając ich wysiłki w pi*du.
„Żeby było śmieszniej” ‘cud w Gazie’ ma zostać dokonany pod jego przewodem ale bez amerykańskich żołnierzy, ani amerykańskich pieniędzy.
To tylko mała, niepełna próbka cringe(u), którego powinniśmy oczekiwać w znacznie większych ilościach.
Nie wiadomo jaki jest stopień koordynacji oligarcho-bolszewików pod skrzydłami trumpa, ani nawet, czy ktoś ma w tym głos decydujący.
Kilka tygodni temu w twicie użyłem metafory o sreberku bez cukierka wewnątrz a tu się okazuje, że wcale go tam być nie musi, by wszystko działało jak gdyby tam był, przynajmniej dopóki nikt ważny tego braku nie odnotuje a większość parlamentarna nie odnotowuje.
W prawno-konstytucyjnym znaczeniu nic się nie zmieniło
Ale naturalizowany amerykański macierewicz działa jakby był konstytucyjnie umocowaną agencją rządową.
Tak czy siak, wszystkie dzikie anonse dotyczące polityki międzynarodowej są głównie lub wyłącznie ‘odciągaczami uwagi’ od amero-macierewszczyzny i reszty wszelkiego innego demolowania tkanki amerykańskiego ustroju oraz państwa przez oligarcho-bolszewię.
+++
Tylko, że to nie jest śmieszne.
Całkiem przeciwnie, ponieważ ten huk absurdów jest NIE tylko po to, by karmić ego trumpa i durniów jakich ze sobą przytaskał [np. muska]
Gdy media omawiają ‘idiosynkratyzmy’ trumpich bolszewizujących pasożytów, nominat na ministra sprawiedliwości zaczyna od zemsty na kadrach ministerialnych, prokuratury generalnej i FBI jacy pracowali przy dochodzeniach przeciw MAGA i samemu trumpowi etc, etc, etc. Wyliczanie wszystkich podobnych “inicjatyw” na tak wczesnym etapie nie ma sensu.
Natomiast, niezależnie od odpowiedzi na pytanie, czy idzie tu po prostu o prymitywną zemstę, czy coś innego(?), tak-czy-owak, celowo lub przy okazji niszczona jest tkanka państwa.
[Polecam śledzenie, jak rozwinie lub zwinie się atak na CIA. To może być wiele-wyjaśniający ‘case’. Może tu chodzić o dobranie się do plików na temat kontaktów trumpa z kacapami. Alternatywnie może też oznaczać, iż trump ma wizję CIA wprost z Jasieniewa. Nawet najrozumniejsze ‘dzieci Jasieniewa’ wierzą, że CIA jest rodzajem ‘cyngla amerykańskiego deep state(u) i może po prostu zabić trumpa gdy ‘im nadepnie na odcisk’.]
Cokolwiek z tego wyjdzie, trump ogłaszający masowe zwolnienia w CIA niszczy służbę nawet jeśli nigdy nie doprowadzi do końca tych enuncjacji.
Pis przećwiczył to na państwie polskim. Jeszcze się z tego nie podźwignęliśmy i nie ma gwarancji, czy się w pełni podźwigniemy.
+++
MAGA-oligarcho-bolszewicy, neo-feudaliści (czasem nazywający się libertarianami) i reszta katsap-international jak np. polski pis zbierają zwolenników pod hasłami walki z lewicowością.
Zerknijmy, więc w przeszłość zanim popatrzymy w przyszłość:
Podział na lewo i prawo wziął się z francuskich stanów generalnych.
Ludwik 16 zwołał je bo kraj de facto zbankrutował de facto, czyli już poniekąd za późno.
W uproszczeniu
Po prawej siedzieli uprzywilejowani tchórze i tacyż durnie
Po lewej pozostali
Często nie lepsi ale bez przywilejów.
Postęp zaczął się gdy po prawej stronie ujawniło się paru rozumniejszych i odważniejszych.
Ktoś powie, ze boleśnie to Francję kosztowało.
Owszem ale czy ten bolesny koszt był ubocznym skutkiem reform, czy raczej zbyt późnego i niemrawego przyzwolenia na modernizację państwa i społeczeństwa?
Ja podzielam opinię, że bolesny koszt był skutkiem zwlekania z modernizacją przez ostatnich dwóch lub trzech Ludwików i tępego uporu uprzywilejowanych jacy mogli przejąć inicjatywę modernizacyjną zanim uległa ona rewolucyjnej psychozie.
Tkwimy w podziale ‘pawica vs. lewica’ już prawie ćwierć tysiąclecia i chyba czas byłoby pomyśleć o porzuceniu tej ślepej anachronicznej uliczki.
Największy problem z tchórzami w polityce praworządnych demokracji nie polega na tym, że podejmują tchórzliwe decyzje, albo że dają się byle komu zastraszać i nie podejmują jedynych adekwatnych w danym momencie decyzji (choć i to dostajemy w konsekwencji).
Problem polega na tym, że w wyniku ich moszczeniu się w ‘comfort zone’, gdzie naturalnym jest unikanie i przeciąganie decyzji, gdzie każda realna kwestia do rozstrzygnięcia wygląda jak epokowe wyzwanie, narasta w zbiorowej świadomości potrzeba “strongmana” albo innego cudotwórcy.
A “strongmanem/cudotwórcą” w demokracji może być tylko przyszły dyktator, lub członek oligarchicznej tyranii kolegialnej.
I nie ważne, czy świadomie przechwytuje władze z takim zamiarem, czy jest debilnym populistą jaki ‘na urzędzie’ przycina praworządną demokrację pod ultra-ograniczoność swego umysłu i kompetencji.
I tu pojawia się problem ‘bogaczy w polityce’.
Bogaci ludzie za pieniądze organizują sobie kult, dzięki któremu stają się jeszcze bogatsi. Chociaż nie da się tego nazwać rynkowym fair play, to grubość cudzego portfela nie zwracałby mojej uwagi gdyby… Gdyby nie to jak niektórzy bogacze starają się włączyć całe społeczeństwa pod swój zarząd.
Generalnie firma nie może być demokracją. Tu nie ma złudzeń.
Ale nie każdy zarządzający właściciel odpływa w tyranizm.
A jeszcze mniej ‘tyranów firmowych’ stara się wciągnąć całe społeczeństwa pod swoją tyranię, czyli rozszerzyć swoją władzę poza firmę bardziej niż w formie lobbing(u).
Różnice między wielkimi firmami w jakich ten problem staje się systemowym i tych w jakich bywa incydentalnym albo praktycznie nieobecnym muszą być drogowskazem w opracowywaniu przyszłych relacji między businessem a społeczeństwem.
Zwróćmy uwagę na świeży case-study:
Jeśli zarządzający właściciel i legendarny industralista zajmuje się pierdołami przy administracji trumpa i wtrącaniem się w politykę innych państw, to nie poświęca się własnym przedsiębiorstwom, ergo… może jest on zbędny dla tych przedsiębiorstw (?)
Albo on jest zbędny dla tych przedsiębiorstw, albo one dla niego?
Generalnie uważam, że rozproszenie własności wielkich przedsiębiorstw/bardzo szeroki akcjonariat jest lepsze dla ekonomii i społeczeństw oraz, że wspaniali zarządzający właściciele takichż firm żyją tylko w Marvel-universe ale doktryny z moich poglądów nie robię.
Natomiast, wiara w dobrodziejstwa przenoszenia ‘menagerstwa’ w politykę lub regulacje określające życie społeczeństw została już wielokrotnie skompromitowana jako szkodliwa.
Aż trudno uwierzyć, że ten felerny bumerang nieustannie powraca.
+++
Nie ma racjonalnego powodu myśleć o USA co najmniej do parlamentarnych wyborów 2026.
Jedyny temat o jakim jeszcze myślę (choć bez większych nadziei) jest pytanie, czy trump dostrzeże okazję wpisania swego nazwiska na szczycie listy autorów ukraińskiego zwycięstwa(?) tak jak np. musk dopisuje się do patentów jego firm.
Demokracja to ustrój klasy średniej… ze wszystkimi tego konsekwencjami o jakich większość (w tym większość zainteresowanych) zbyt często zapomina.
USA było jej ostoją, bo wszyscy tam starali się być właśnie klasą średnią albo co najmniej za kogoś takiego uchodzić. Bycie arystokratyzującym bogaczem ani zajadłym proletariuszem nigdy nie miało tam szerokiego pozytywnego odbioru, aż do niedawna.
[‘nigdy’ w powyższym zdaniu jest częściowo figurą retoryczną. Zachłyśnięcie fełdalistycznymi dryfami pojawiło się przed amerykańską Wojną Secesyjną i stało się jedą z ważnych, choć pomijanych przyczyn tejże]
Jedno jest pewne, o prewencji przeciwko neo-fełdalnej oligarcho-bolszewii trzeba myśleć już teraz. Trzeba do tej wdrażania tej prewencji zmuszać naszych polityków i całą Europę.
Czy USA przyłączą się do tego procesu po wyborach parlamentarnych 2026, czy dopiero po prezydenckich 2028, albo nigdy, tego nie wiemy i powinniśmy działać tak jakby odpowiedź brzmiała ‘nigdy’.
+++
Jeszcze całkiem niedawno, jedyną formułą powrotu tyranii przed którą przestrzegano było przeszmuglowanie jej wraz z rozpowszechnieniem AI. Niektórzy nawet wieszczyli scenariusze jak z filmu ‘Terminator’. Profesjonaliści odpowiadali im wtedy, że takie scenariusze nie są możliwe bez osiągnięcia AI drugiej albo i trzeciej generacji a to nie jest bliskie, jeśli w ogóle możliwe. Publika ostatnich dekad preferuje apokaliptyczne wieszczenia nieodzwierciedlające się w ich własnym życiu, więc cała polemika pozostawała w przestrzeni ‘konwersacji biesiadnej’ (dla większości) i materii teorii spiskowych (dla zwolenników i przeciwników takichż teorii).
Problemem z AI nie jest jej wyemancypowywanie się jej w drugiej, czy trzeciej generacji ale to kto i jak rządzi budową i protokołami użycie generacji pierwszej.
A wśród tych ludzi jest np., musk i paru innych ‘menagersko-aktywnych’ właścicieli gigantycznych przedsiębiorstw o neo-feudalnych zapędach.
W tym kontekście wrócę na sekundę do ostatnich rympał-bolszewickich-rajdów muska z hunwejbinami. Paradoksalnie, ich fizykalna, prymitywna metodologia świadczy o tym, iż musk nie dysponuje dwudziestopierwszowiecznymi instrumentami dla przechwytywania kontroli.
Jeszcze nie dziś.
Ale to nie oznacza, że podobny pasożyt z lepszym instrumentarium nie pojawi się jutro.
Straszenie rozwojem sztucznej inteligencji i realne zagrożenie w jej niedorozwoju symbolicznie komentuje pewien historyczny proces:
Od wynalezienia rakiet do cywilizowanego/konstruktywnego ich użycia minęło z 800lat a w międzyczasie używano ich głównie do zabijania.