Rock progresywny, rock symfoniczny, neo-prog rock – tak wiele nazw dla muzyki, którą wielu z nas pokochało i kocha do dnia dzisiejszego. Muzyka, która wzrusza od lat, ma swoje wzloty i upadki, nie daje o sobie zapomnieć, ofiarowując nam co jakiś czas dobre lub bardzo dobre albumy.
Dziś chciałbym zwrócić waszą uwagę na trzy zespoły, które nagrały płyty z taką muzyką. Nie są to może płyty wybitne, ale z pewnością na tyle ciekawe, by poświęcić im czas na chociaż jedno przesłuchanie.
Zacznę od belgijskiego zespołu Now, działającego na przełomie lat 80 i 90 zeszłego stulecia. W czasie swojej działalności nagrał trzy albumy, dwa z nich poznałem dzięki wydawnictwu Rock-Serwis, które wydało je w wersjach kasetowych. Zagubiłem je podczas przeprowadzki i teraz dzięki zielonemu serwisowi z muzyką, mogłem do nich wrócić. Po latach muszę stwierdzić, że brzmią wciąż tak samo i sprawiają tyle samo radości z obcowania z muzyką na nich zawartą.

W roku 1991 ukazał się ich drugi album Spheres. Na szczególna uwagę zasługuje kompozycja Converging universes, to około 33 minuty muzyki, podzielonej na 4 części. Muzyka grupy czerpie bardzo dużo z twórczości grupy Yes, której wpływy możemy usłyszeć także w tej suicie.
Nie znaczy, to oczywiście, że ślepo naśladują swoich mistrzów. Potrafią stworzyć ciekawą opowieść muzyczną, która nie nudzi się podczas słuchania. Inne utwory na płycie nie są już tak rozbudowane, choć utrzymane w podobnym klimacie.

W roku 1992 ukazał się trzeci i zarazem ostatni ich album, zatytułowany Deep. Tym razem najważniejsza kompozycja na płycie, Wheels of time, została podzielona na dwie części, które niczym klamra scalają cały album.
Usłyszymy na nim także Kashmir z repertuaru Led Zeppelin. Nie jest to wersja zła, lepszym określeniem będzie chyba – poprawna. nie porywa, ale nie pozostawia także niesmaku i potrafi zatrzymać przy głośnikach przez ponad 14 minut.

Kolejnym zespołem, na który chciałbym zwrócić waszą uwagę, jest włoska grupa Men of Lake i ich debiutancki album zatytułowany po prostu Men of Lake z roku 1991.
Muzyka zawarta na tej płycie oparta jest przede wszystkim na brzmieniu instrumentów klawiszowych – organach Hammonda. W większości utworów pełnią one główną rolę wraz z perkusją. Głos wokalisty nie jest wysunięty na pierwszy plan, powiedziałbym, że czasami wręcz słychać go jakby z oddali. Nie wiadomo czy taki był plan, czy tak wyszło. nie zmienia to jednak faktu, że płyta brzmi cały czas ciekawie i może się podobać pomimo trzydziestu lat jakie upłynęły od premiery.
Zainteresować się nią powinni zwłaszcza fani rocka progresywnego, w którym usłyszeć można było większe wpływy muzyki jazzowej, rocka psychodelicznego. Gdzieś nad tym wszystkim mógł się także unosić duch muzyki tworzonej przez VAN DER GRAAF GENERATOR, odległy, ale wysyłający swą energię.

Na koniec zostawiłem przysłowiową wisienkę na torcie – płytę z roku 1979 nagraną przez niemiecki zespół Neuschwanstein. Album zatytułowany Battlement słuchany w obecnych czasach jest piękną i wzruszającą podróżą w przeszłość.
Jasne, na płycie usłyszymy wpływ pierwszych płyt Genesis, może Camel, głos wokalisty może przypominać czasami głos młodego Gabriela. I co z tego, gdy wszystko to układa się ładne melodie, w których usłyszymy instrumenty klawiszowe, gitary akustyczne, a także dźwięki fletu. I wszystko to tworzy piękną układankę, którą chce się wielokrotnie układać. Obcowanie z tą płytą, w momencie gdy znalazła się w moich zbiorach (połowa lat 90-tych), było ogromną radością.
Skoro poprzedni album był ostatnim, teraz czas ma małe p.s.



Kilka słów o szwajcarskim zespole Cosmos. W okresie od 1994 do 2012 nagrał trzy albumy plus jeden album koncertowy. Cała ich twórczość jest wielkim ukłonem w stronę grupy Pink Floyd. Praktycznie w każdej ich kompozycji znajdziemy jakieś odwołanie do kompozycji Floydów. Czy to w kilku dźwiękach, kilku słowach, melodii, dźwiękom instrumentów, sposobie śpiewania wokalisty czy damskim głosom z chórku. Odkrywanie podobieństw może być dość ciekawą zabawą, można też wielokrotnie zapomnieć jakiego zespołu słuchamy by po chwili stwierdzić, że coś tutaj nie pasuje. I jest to całkiem dobra zabawa nie tylko dla fanów PF, choć to właśnie oni znajdą najwięcej ukrytych smaczków.
Do następnego razu…