Czego oczekuję po nowym roku?
Jedno proste pytanie, a tak wiele możliwych odpowiedzi. I żadna z nich nie wyczerpie tematu.
Rozmawiając ostatnio w gabinecie, stwierdziłem, że cieszę się z dwóch spraw. Bardzo istotnych dla mnie i połączonych ze sobą. Po pierwsze, liczba emocjonalnych i długotrwałych wybuchów (negatywnych) zbliżyła się do zera. Teraz, jeśli już są, trwają do minuty. A to już jest sukces. Takie wielogodzinne, minusowe wychylenia potrafiły mnie wyłączyć z życia na dwa, trzy dni. Po drugie, a to nie mniej istotna kwestia, to zniknięcie głosu uparcie namawiającego do skończenia z tym wszystkim.
I właśnie takiego stanu oczekuję w nadchodzącym roku. Mam świadomość, że jeśli tak właśnie będzie, to będę w stanie osiągnąć choć część z założonych celów.
Bycie sobą jest czymś, na co czekam z dużą niecierpliwością, wierząc, że spokój wewnętrzny będzie tego następstwem.
A ze spraw zwykłych, przyziemnych?
Liczę na rozwój mojego warsztatu pisarskiego, by łatwiej przychodziło mi składanie literek tworzących interesujący tekst.
Muzyka będzie moim oczkiem w głowie, a będąc otwartym na różne gatunki muzyczne, spodziewam się wielu nowych odkryć.
Książki i komiksy – mając tak wiele zaległości czytelniczych, nie czekam na żadną premierę. Mam tylko nadzieję na większy spokój wewnętrzny, który pozwoli mi przeczytać więcej pozycji niż w tym roku.
Filmy i seriale – będą to będą.
I najważniejsze, nie chcę już, by moje zdrowie psychiczne miało wpływ na kontakty z innymi ludźmi, o które nie będę intensywnie zabiegał i kurczowo się ich trzymał.
Tylko tyle lub aż tyle…
Trzymaj się Marcin.
Szukaj światła, a także dobrej pogody i przyjaciół zbieraj wokół siebie.
Unikaj sztormów oraz ciemnej otchłani, bo Cię przesiąknie, jak deszcz do ostatniej suchej nitki.
Pozdrawiam.