Ciemnogrodu dzień powszedni (47)
Inteligenci zżymają się na dzisiejsze czasy z tego powodu, że rzucono im w twarz, iż są niepotrzebni, a w dodatku winni wszystkiemu, co poszło nie tak. Czyli zasług żadnych nie mają, tylko przynudzają, są po prostu balastem. Antyintelektualizm w zespoleniu z totalitarnym cancel culture w Polsce wcale nie jest domeną nadpobudliwej i krzykliwej strony kojarzonej z tzw. lewactwem (to też określenie, które więcej zaciemnia, niż wyjaśnia), a bardziej z tymi, którzy są chętni zrzucić i zdeptać to, co nazywają garbem cywilizacyjnym, jarzmem martwych białych mężczyzn. I o ile intencja wyzwolicielska oraz racja wielu postulowanych działań ma sens, o tyle eskalowana metoda postępowania wiedzie do kulturalnej oraz intelektualnej masakry, czyli zaprzeczenia tego, co było celem wyzwoleńczego ruchu.
*
Kulturę nie święci tworzyli, ale ludzie z krwi i kości, z kału czynów najbrudniejszych częstokroć. Nierzadko obłąkani, nader często nałogowcy, narkomani i palanty w życiu, ba, pasożyty i przestępcy. Czy słyszę postulaty, aby nie korzystać z ich pomysłów, nie używać efektów ich wynalazków? Jakoś cicho o tym… Ale już tak dobrze nie ma z dziełami sztuki. Książki, filmy, melodie – o, ta moralnie zdegenerowana (śmiało, śmiało, przywołajmy określenie hitlerowskie: Entartete Kunst!) ma być zapomniana, ulec anihilacji w przestrzeni publicznej. Oto ślepy na różnorodność neopurytanizm, kaleka kultura kastracji, amputacji – po prostu promocja barbarzyństwa i byle jakich produktów w najlepszym razie jednorazowego użytku, a często od momentu powstania bezużytecznych. Czy sfinansowali je frajerzy naiwni, których naciągnięto, czy kierujący się ideologią określonego typu słuszności wyznawcy – to i tak twory te nie stały się niczym więcej, niż były u zarania: gnijącymi śmieciami łże-sztuki, pseudoartystycznym guanem…
*
Ach, „zamienniki” (i to lepsze!) dzieł tych parszywców, choćby Dantego czy Michała Anioła, da się w mig wyprodukować. Dokonają tego nowocześni arcyartyści uzbrojeni w drukarki 3D, sztucznej inteligencji zasoby i – co najistotniejsze – w zmysł do interesu!
Kto zaś robi po swojemu – tego bojkotować trzeba. Zresztą, czy w ogóle jest jeszcze coś i ktoś, co i kto nie podlega z jakiejś strony i z jakiejkolwiek przyczyny bojkotowi, potępieniu, hejtowi, odium sterowanemu przez mediów społecznościowych użytkowników?
Dziwaczny efekt odwrócenia wektorów wartości – nie chęć zrozumienia, lecz chęć zniwelowania. Wszystko ma być spod jednej sztancy (to sznyt… oryginalności). Nie wychylać się, bo będą za to lać po łbie!
*
Przeciętniactwo ma dwie skrajne nisze: totalną zachowawczość konserwatywnego gustu, czyli wsteczny tradycjonalizm bez perspektyw – i absolutnie odrzucającą wszystko, co pod jeden nie daje się podciągnąć strychulec w ich rozumieniu postępowej (po)nowoczesności. Uderzająca jest absurdalna arbitralność ocen wystawianych nie podług jakości, lecz ideologii. To dotyczy zarówno kultury masowej, jak i tej mającej się za (często nader pochopnie i na wyrost) elitarną.
I teraz docieramy do clou tego felietonu. Podobnie jak w polityce, w życiu publicznym, tak i w sztuce zanika środek, może nie tyle złoty, co czytelny, mogący być punktem odniesienia, często krytycznym, ale sensownym. To zaś doprowadza do tego, że nurt główny zamienił się we wciągający wszystko, obłędny wir, w którym migają kolejne rzeczy tak śpiesznie, że w wywołanym przez to tempo oczopląsie nie ma możliwości nawet ich zarejestrować, co dopiero się im przypatrzyć.
Kompulsywny nadpośpiech i hipergonitwa wiodące w rezultacie do mdłości, a ostatecznie do wymiotów…
*
Nie krytykuję tego, co sprawia, że ludzie ogólnie czują się lepiej, gdy nikt się ich nie czepia z racji ich upodobań i wrodzonych cech, wyglądu i aparycji, przekonań bądź pasji – wymieniać można dalej… Aliści nie daję już rady, no, nie mogę znieść, wytrzymać terroru chamowatych i głupkowatych, do tego samozwańczych moralistów, mędrków (z prawa i z lewa), którzy bezczelnie wtrącają się do mojej rzeczywistości, choć ja do ich egzystencji się nie wpieprzam (to taka moja mała poprawność polityczna: żyj i dać żyj innym, jak chcą, o ile nie krzywdzą innych). Ja im nie usiłuję narzucać mojego widzenia świata (acz wyobrażam sobie, że mógłbym, będąc tyranem, wprowadzić powszechny nakaz czytania książek przez dwie godziny dziennie każdego dnia – na głos, żeby nie było oszukiwania!) – i tego samego oczekuję od nich.
Nie podważam dowartościowania grup pokrzywdzonych i nadal cierpiących. Popieram walkę o równe traktowanie . Nie jest moją intencją powstrzymywanie postępu dobra. Ale zawsze sprzeciwiać się będę głupocie! Dlatego ostrzegam, jedynie ostrzegam, że Jasnogród może okazać się wcale nie lepszym rewersem Ciemnogrodu. Ponieważ każda skrajność wiedzie na manowce, skąd niedaleko do świata zakłamania, przymusu, fałszu i udręczenia ideologią.
ROBERT PAŚNICKI