Polski los – niedola?

Ciemnogrodu dzień powszedni (22)

            W naszej polityce jest za mało kultury, a w kulturze za dużo polityki.

            Od razu na wstępie albo zamiast wstępu chcę zarekomendować sporo lektur: Ludwik Stomma Polskie złudzenia narodowe (wyd. 2015 obu ksiąg, pojedynczo 2006 i 2007), Alina Witkowska Wielkie stulecie Polaków (wyd. 1987), Janusz Tazbir Kultura szlachecka w Polsce. Rozkwit – upadek – relikty (wyd. 3, zmienione 1983), Kamil Janicki Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa (wyd. 2021), Adam Leszczyński Ludowa historia Polski (wyd. 2020), Kacper Pobłocki Chamstwo (wyd. 2021), a do tego jeszcze bym dorzucił esej Andrzeja Kijowskiego Krypta św. Leonarda (publikacja 1979). Na tym poprzestanę, a jest to z pozoru wielkie materii pomieszanie i z czasów różnych dzieła pochodzące. Czasy się jednak zmieniają, ale my tkwimy w tym samym polskim piekle. Owszem, bywają okresy przebudzenia – niestety, to jeno nader krótkotrwałe lucidum intervallum, czyli krótkie okresy poprawy…

            Odkłamywanie naszej historii, może najbardziej głośne z racji akcji jej odbrązawiania, którą zainicjował Tadeusz Boy-Żeleński, acz nie on pierwszy, nie ostatni, lecz wciąż i nie dość skuteczne, bo dosłowna i metaforyczna pomnikomania jest polskim zboczeniem narodowym. Patriotyzm wsteczny, wmuszany w nas i naszą młodzież przez obecnie rządzącą naszą ojczyzną polskojęzyczną sektę realizującą nolens volens interesy imperialnej Rosji putinowskiej, prowadzi do ogłupienia przez prymitywne mity nacjonalistyczne, wzmacniane przez ordynarne szczucie na każdego, kto nie jest wyznawcą kato-PiSlamu. Sens seansów wrogości jest zawsze ten sam – zamknąć się na wszystko, co nie należy do świata sekty. Polska jednak nie jest samotną wyspą i albo będzie żyć w świecie z innymi, albo nie będzie jej na świecie. Sarmatyzm był ideologią, która zakładała, iż Rzeczpospolita może trwać tym bezpieczniej, im mniej się angażuje w świat zewnętrzny. To doprowadziło do upadku państwa już w połowie XVII wieku i jego pogrzebu w końcu wieku następnego (oczy szlachcie zamydliła wiktoria wiedeńska – jedna z bardziej zbytecznych awantur polskich magnatów, podobnie jak zajęcie przez nich Moskwy bez żadnych korzyści dla państwa naszego).

            Zbliżam się do końca tego tym razem krótkiego felietonu, choć słów mi nie brak, to będę się tym razem treściwie streszczał, czyli będę „streśćliwy” – kto zna moje twitterowe #słowiectwo, ten doceni ten wyraz.

            Walcząc z Ciemnogrodem, walczymy o to, aby Polska nie stała się Ciemnogrobem, jak w roku 1795.

            Maurycy Mochnacki (1803 – 1834) w swoim wiekopomnym, acz kontrowersyjnym dziele Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831 (1834) wprowadził zasadnicze (również moim zdaniem trafne) rozróżnienie odnoszące się do szansy zwycięstwa: nie tyle nie mogliśmy wygrać, co nie umieliśmy wygrać. Zatem nie pytajmy, w czyich rękach jest los Polski, tylko czy my umiemy go zmienić?

            Żeby niedola znów nie stała się niewolą!

ROBERT PAŚNICKI

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *