Pisarz, archeolog, malarz i więzień… w jednej osobie

Prosper Mérimée zaczął swoją karierę literacką od mistyfikacji, które opisałam w poprzednim tekście o jego twórczości, opublikowanym 9 sierpnia, tuż przed moją wyprawą do Włoch.

Po tamtym sukcesie Mérimée opublikował anonimowo dwa kolejne dzieła. Podążał początkowo za ówczesną modą na średniowiecze. Przed Hugo i Katedrą Marii Panny w Paryżu (1831-1832), przed Dumasem i Wieżą Nesle (1832), ukazał się dramat Żakeria. Sceny feudalne (1828). Była to seria obrazów z czasów buntu chłopskiego w XIV wieku. Sztuka ta nie znalazła uznania w oczach ówczesnych krytyków. Dopiero po II wojnie dostrzeżono jej nowatorstwo i zaangażowanie. Doczekała się wtedy wydań z przedmową poety i powieściopisarza, Louisa Aragona, (także w polskiej edycji z 1952) i inscenizacji teatralnej w reżyserii Clémenta Harariego.

Rok później powstała jedyna powieść Mériméego, Kronika panowania Karola IX, której akcja rozgrywa się w XVI wieku. Pisarz chciał pokazać, jak wyjaśnił we wstępie, „prawdziwy obraz obyczajów i charakterów danego czasu”. Było to w epoce romantyzmu nietypowe podejście – daleko posunięty realizm, drobiazgowe przedstawienie wojen religijnych we Francji, czerpanie z historycznych źródeł, a także z twórczości XVI-wiecznych pisarzy, takich jak Agrippa d’Aubigné.

Podsumujmy: w 1829 młody pisarz miał dwadzieścia sześć lat. W ciągu czterech lat podważył obowiązujące wówczas zasady i pokazał swój talent twórcy dramatów, poezji i powieści. Jednak sam stwierdził w liście do swojego przyjaciela Turgieniewa: „Moją winą zawsze była oschłość, tworzyłem jedynie szkielety…”.

Wiktor Hugo napisał w jednym ze swoich poematów: „Ani jednego wzgórza, niewiele łąk, mało trawy; / za całą atrakcję mam na horyzoncie / kilka niskich dachów, nad którymi unosi się dym z komina, / bo krajobraz jest płaski jak Mérimée”.

Pisarz najlepszy okazał się w tworzeniu tekstów krótkich, zwięzłych, gęstych, jednym słowem – opowiadań, które publikował już pod własnym nazwiskiem, zazwyczaj najpierw w czasopismach, np. w Revue des Deux Mondes. Otworzyły się przed nim dwie ścieżki, którymi będzie odtąd podążał: stworzy realistyczne opowieści, jak Mateo Falcone (1829), Colomba (1840) i Carmen (1845), oraz historie fantastyczne, jak Wenus z Ille (1837) czy Lokis (1869). 

Twórczość literacką Mériméego doceniono dość szybko: w 1844 został członkiem Akademii Francuskiej. Oprócz beletrystyki pisał o historii (Życie don Pedra I, króla Portugalii) i literaturze (zbiór artykułów m.in. o Cervantesie). Opublikował również kilka tomów raportów z inspekcji archeologicznych. Zajmował się także tłumaczeniami; przełożył z rosyjskiego Turgieniewa i Puszkina. 

Zachęcam do lektury opowiadań Mériméego. Część z nich sfilmowano; wśród adaptacji mamy francuski film telewizyjny Colomba, polskie filmy Wenus z Ille (1967), Lokis. Rękopis profesora Wittembacha (1970), Błękitny pokój (1965) – trzy ostatnie w reżyserii Janusza Majewskiego. 

Carmen była ekranizowana kilkakrotnie: w 1918 powstała niemy film, wyreżyserowany przez Ernsta Lubitscha, w 1948 stworzono hollywoodzką wersję Miłość Carmen, z muzycznymi wstawkami, z Ritą Hayworth i Glennem Fordem w rolach głównych. W 1983 zajął się tą historią Carlos Saura, a rok później Francesco Rosi sfilmował w hiszpańskich plenerach operę Bizeta, opartą na tej noweli, z udziałem Julii Migenes, Placida Dominga i Ruggera Raimondiego. W 1915 powstała też filmowa parodia Charlie gra Carmen z udziałem i w reżyserii Chaplina. 
Oprócz Carmen skomponowano również opery na podstawie Wenus z Ille (1922) i Colomby (2014).

Literatura literaturą, ale z czegoś żyć trzeba: Mérimée wybrał karierę urzędnika. Po 1830 roku został sekretarzem gabinetu hrabiego d’Argout, szybko przeszedł przez urzędy w Ministerstwie Handlu i Marynarki Wojennej i ostatecznie w 1834 roku uzyskał stanowisko Generalnego Inspektora Zabytków, co pozwoliło mu swobodnie zajmować się twórczością literacką.

Stanowisko to dało mu również możliwość odbywania podróży inspekcyjnych po całej Francji i na Korsykę. Jego działania doprowadziły do uznania krypty św. Wawrzyńca w Grenoble za zabytek. W Poitiers uratował szereg historycznych pozostałości, w szczególności baptysterium św. Jana, zagrożone zburzeniem. W 1850 odkrył w katedrze w Puy-en Velay, pod grubym wapnem, malowidło ścienne, przedstawiające alegorię „sztuk wyzwolonych”, ważne dzieło sztuki francuskiej końca średniowiecza, co dało początek tzw. archeologii budynku. Poprosił też architekta Eugène’a Viollet-le-Duca o przeprowadzenie jednej z pierwszych restauracji budynków we Francji, co rozpoczęło działania konserwatorskie na większą skalę. Często ówczesne zabiegi polegały na stworzeniu własnej „wizji średniowiecza”. Dla przykładu, wieża Notre-Dame, która runęła podczas ostatniego pożaru, była autorstwa właśnie Viollet-le-Duca i nie miała wiele wspólnego z oryginalną, XIII-wieczną. Tamtą rozebrano pod koniec XVIII wieku z obawy, że rozpadając się, uszkodzi dach katedry – tak, jak zrobiła to ponad dwieście lat później nowsza konstrukcja.

Od 1834 Mérimée tworzył listę zabytków z całego terytorium Francji. Ta jego praca została upamiętniona w 1978 w nazwie Baza Mérimée. Jest to baza danych na temat zabytków i „wybitnych przykładów dziedzictwa kulturowego”, obecnie rozwijana w formie cyfrowej.

Podczas podróży po Hiszpanii w 1830 poznał hrabinę de Montijo. Jako że nie chciał stworzyć własnej rodziny, z przyjemnością pełnił rolę zastępczego ojca dla dzieci hrabiny, kilkuletnich wówczas Eugenii i Franciski, zwanej Paca. W tym czasie mąż hrabiny był więziony za spisek przeciw królowi Hiszpanii, a po uwolnieniu nie pożył długo. 

To nastoletnia już Eugenia podobno poddała Mériméemu pomysł na Carmen, relacjonując pewne autentyczne wydarzenie, w którym uczestniczyli toreador, żołnierz i robotnica z fabryki cygar.

Kiedy po latach Eugenia została żoną Napoleona III i cesarzową Francji, Mérimée stał się literacką gwiazdą francuskiego dworu. Na prośbę cesarzowej pisarz stworzył w 1857 dyktando, które zyskało wielki rozgłos. Mérimée sam je podyktował parze cesarskiej i gościom dworu; była to historia nieudanego obiadu na plebanii. Przy tej okazji Napoleon III podobno zrobił siedemdziesiąt pięć błędów, cesarzowa sześćdziesiąt dwa, Aleksander Dumas syn (autor Damy kameliowej) dwadzieścia cztery, wzięty wówczas pisarz Octave Feuillet dziewiętnaście, a Richard von Metternich (syn kanclerza), ambasador Austrii, tylko trzy.

Gdy ogłoszono wyniki, Dumas miał się zwrócić do Metternicha z pytaniem: „Kiedy wstąpisz, książę, do Akademii, aby nauczyć nas ortografii?”.

W 2003, w dwusetną rocznicę urodzin Mériméego, znany krytyk literacki, Bernard Pivot, stworzył tzw. dyktando z Compiègne (właśnie w tej miejscowości miało miejsce oryginalne dyktando). Tym razem jest to fikcyjna wypowiedź samego Napoleona III, który tłumaczy, że cytowana liczba błędów to przesada i wroga propaganda, a Mérimée na pewno wcześniej dał Metternichowi zapoznać się z tekstem w zamian za sarni udziec z Tyrolu (to aluzja do menu obiadowego z pierwotnego dyktanda).

W życiorysie pisarza znalazł się również pobyt w paryskim więzieniu Conciergerie w 1852 (jednak tylko dwutygodniowy) oraz grzywna w znacznej wtedy wysokości tysiąca franków, którymi ukarano go za obrazę sądu, gdy w płomiennym artykule prasowym podważał zaoczny wyrok, skazujący jego przyjaciela Libriego na dziesięć lat pozbawienia wolności.
O co chodziło w tej sprawie? Guglielmo Brutus Icilius Timeleone Libri Carucci dalla Sommaja był rówieśnikiem Mériméego, zdolnym włoskim matematykiem, który był tak zapalonym bibliofilem, że kradł książki wręcz hurtowo. Znalazł się we Francji jako emigrant polityczny i choć robił tu karierę akademicką, to w pewnej chwili porzucił stanowisko profesora na Sorbonie i w Collège de France. Dzięki pomocy swojego przyjaciela Mériméego w 1848 uciekł do Anglii z osiemnastoma kuframi pełnymi skradzionych rękopisów i starodruków. Były wśród nich 72 listy Kartezjusza, 44 rysunki techniczne (z opisami) Leonarda da Vinci, rękopisy Fermata i Galileusza, w sumie ok. 30 tysięcy pozycji. Celnicy zatrzymali tylko sześć z tych kufrów, a zawartość pozostałych pozwoliła Libriemu na wygodne życie w Londynie – sprzedawał kolejne cymelia na aukcjach.

Udało się odzyskać tylko część skradzionych książek i dokumentów, a niektóre wypływają do dziś, np. w 2009 pewien uczony z Utrechtu natrafił dzięki wyszukiwarce Google na list Kartezjusza, wtedy w posiadaniu pewnej amerykańskiej uczelni, która otrzymała go od wdowy po jednym z absolwentów. Po udowodnieniu, że dokument został skradziony, zwrócono go do właściciela, Institut de France

Mimo skali i początkowego rozgłosu sprawy nie wpłynęła ona znacząco na karierę Mériméego, gdyż ówczesne wielkie wstrząsy polityczne skutecznie odwróciły uwagę od jego udziału w aferze. Zażyłość z Eugenią de Montijo z pewnością też zrobiła swoje: niecały rok po opuszczeniu więzienia pisarz został senatorem Francji.

W wolnych chwilach Mérimée lubił rysować, przede wszystkim koty. Jego rysunki znalazły się wśród prac znanych malarzy, jak Manet czy Delacroix, w książce jego przyjaciela Champfleury’ego, zatytułowanej Koty (1868). Jest to rodzaj encyklopedii o historii kotów, ich rasach, obyczajach i sławnych właścicielach.

Zachowały się też obrazy Mériméego (niektóre nawet w muzeach), które malował podczas swoich corocznych pobytów w Prowansji, przede wszystkim w Cannes. Przez dwanaście lat, aż do śmierci, spędzał tam każdą zimę, gdyż jako astmatyk lepiej czuł się w tamtejszym klimacie. Nie miał najlepszego zdania o swojej twórczości malarskiej. Pisał do jednej ze znajomych pań: „Robię dużo kiepskich monochromatycznych obrazków i przywiozę niesamowitą kolekcję pamiątek z Cannes. Jeśli mi pozwolisz, gdy wrócę, wyślę Ci moje portfolio i dokonasz wyboru albo powiesz mi, który rysunek mam dokończyć, żeby był mniej niegodny Ciebie, bo to tylko szkice zrobione podczas moich długich wycieczek”.

Jeden z obrazów Mériméego

Niestety sporo rysunków i notatek spłonęło niedługo po śmierci Mériméego, kiedy po wybuchu Komuny Paryskiej w 1871 spalił się jego dom w stolicy. 

Podczas pobytów w Prowansji pisarz lubił też strzelać z łuku do szyszek pinii. Łuk, kołczan, sztalugi i przybory malarskie nosiły za nim dwie siostry, Angielki, Frances Lagden i Emma Evers, które swego czasu były uczennicami jego matki (przypomnę, że dawała ona lekcje rysunku). Po latach zostały jego towarzyszkami i opiekunkami, gdy wracał do Cannes. 

Mérimée uwielbiał się wygrzewać w południowym słońcu. Twierdził: „Lubuję się w myśli, że po śmierci zmienię się w jaszczurkę.”

Spoczął na cmentarzu w Cannes, bez rozgłosu i paryskich osobistości na pogrzebie. Zmarł 23 września 1870 roku – na początku miesiąca upadło II Cesarstwo, ogłoszono III Republikę, a od 17 września Paryż był oblegany przez wojska pruskie (od lipca trwała wojna francusko-pruska). W trakcie oblężenia, które potrwało do końca stycznia następnego roku paryżanom brakowało węgla, drewna, gazu, a zima trafiła się mroźna (minus 12 stopni). Brakowało też żywności: jedzono psy, koty, szczury. Bogatsi kupowali mięso egzotycznych zwierząt z paryskiego ZOO. Zjedzono nawet dwa słonie, Kastora i Polluksa, dumę Ogrodu. Pieczywo było takiej jakości, że Wiktor Hugo napisał: „Pokruszyłem kurom trochę naszego chleba. Nie chciały go jeść”.

Nic dziwnego, że o Mériméem pamiętali wówczas tylko mieszkańcy Cannes. 

Życie pisarza pełne było paradoksów i sprzeczności. Myślał o malarstwie, ale studiował prawo; pozował na epikurejczyka bez zasad, zmieniającego kochanki jak rękawiczki (wśród nich George Sand), ale w głębi serca pozostał konserwatywny. Czy to jego wina, że ​​„urodził się z czułym i kochającym sercem” i „jego nadmierna wrażliwość przyniosła mu drwiny jego towarzyszy”? „Odtąd skrzętnie ukrywał  wszystkie oznaki tego, co uważał za haniebną słabość”. Jeden z francuskich krytyków uważa, że taki opis Saint-Claira, bohatera noweli Etruska waza, jest także – przede wszystkim – opisem samego Mériméego.

Oszukiwał ludzi tak dobrze, że Stendhal, którego najlepszym przyjacielem został pomimo sporej różnicy wieku, tak opisał ich pierwsze spotkanie w czerwcu 1822 roku: „Ten biedny, młody człowiek w szarym surducie i tak brzydki z tym swoim zadartym nosem, miał w sobie coś bezczelnego i wyjątkowo nieprzyjemnego. Jego małe, pozbawione wyrazu oczy spoglądały wciąż tak samo złośliwie. Takie było pierwsze wrażenie, jakie wywarł na mnie jeden z moich najlepszych obecnie przyjaciół”. Stendhal dodał: „Nie jestem zbyt pewny jego charakteru, ale jestem pewien jego talentów!”.

Najbardziej przenikliwym okazał się jego znajomy, trochę dziś zapomniany pisarz, Jules Sandeau (1811-1883), który tak napisał o Prosperze: „Pod lodem pozorów biło serce. Nie wylewność i gadatliwe demonstracje, ale zawsze coś dyskretnego, zamkniętego, nieśmiałego, skromnego w wyrażaniu uczuć intymnych. Wystrzegał się entuzjazmu jako śmieszności, czułości jako słabości; jego ciągła troska polegała na tym, aby nie dać się przyłapać na akcie wzruszenia; jednak mimo wszystko niewiele trzeba było, by ujawnił swą stronę uczuciową. Ten sceptyk był najlepszym, najpewniejszym i najbardziej usłużnym przyjacielem”.

O specyficznym podejściu do życia może też świadczyć dewiza, wygrawerowana na sygnecie Mériméego: „Pamiętaj, by nie ufać”. 

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *