Pełnowymiarowy najazd moskiewskiego imperium na Ukrainę wyprodukował już szereg mitów, ba zaczęły one zalewać przestrzeń informacyjną jeszcze przed 24.02.2022.
Co myślicie o pokopaniu w nich, odrobinkę?
Mit o 70-90 godzinach na upadek Kijowa nabrał już wymiaru przysłowiowego.
Rzeczywistość szybko i jasno go zweryfikowała ale i w tym wypadku, wciąż pozostaje nieprzebadana mechanika powstania tego mitu. A przecież to fascynujące, jak można było wysmażyć taki nonsens o armii, jaka przez ostanie osiem lat zajmowała się czynnym obranianiem kraju. Co więcej, o armii, która przed 2014 została zdemontowana poniżej fundamentów, wiec cała jej tkanka i kościec w 2022, był produktem prawdziwego bojowego doświadczenia.
A trzeba sobie uświadomić, że ów demontaż był nie tylko ekonomiczny, sprzętowy, czy organizacyjny ale nawet społeczny. We wczesnych latach 2000 bycie oficerem postrzegano w Ukrainie jako ‘obciach’.
Może jeszcze kiedyś napiszę coś o tej ‘mechanice’ a teraz przechodzę do mitów:
Mit pierwszy ma dość osobliwą naturę, coś w klimatach schroedingerowskiej nieokreśloności. Czasem daje efekty jak gdyby mitem nie był ale jednocześnie jego używanie w przestrzeni informacyjnej zwykle owocuje fałszywymi obrazami poszczególnych sytuacji, jak i znacznym przekłamaniem planu ogólnego.
‘Putin osobiście dowodzi armią’
Przede wszystkim wprowadźmy rozróżnienie miedzy stawianiem zadań a wydawaniem rozkazów.
Władza polityczna stawia zadania wojskowym a oni wypracowują dla nich plany oraz wynikające z planów rozkazy. Przykładowo jedno zadanie powoduje wypracowanie kilku rozkazów. Te przesyłane są w dół piramidy dowodzenia i na każdym poziomie przekładane na kilka coraz bardziej szczegółowych, którym też towarzyszą plany działania i logistyki, kolejno coraz mniejszych jednostek wykonawczych. Nawet w imperium rosyjskim ten ogólny schemat funkcjonuje.
Problem zaczyna się na poziomie najwyższego eszelonu sztabu generalnego RF.
Pamiętacie jak w ostatnich tygodniach przez inwazją 24.02.2022 pojawili się w moskowickich mediach, czy publikatorach jacyś emeryci wojskowi przestrzegający przed niedostatecznością środków do takiej inwazji. To nie był żaden objaw pluralizmu/wolności słowa. Takie rzeczy dawno już nie istnieją w Moskowii, nawet dla zasłużonych emerytów. Sztab generalny po prostu nie chciał/nie potrafił powiedzieć Putinowi WPROST, że zadania jakie stawia są niewykonalne. Nie potrafili, zrobić jednej rzeczy, jaka była ich pierwszym i najważniejszym obowiązkiem na tym etapie.
Dlaczego?
A pamiętacie film ‘Poszukiwany poszukiwana’ Barei? Sławną scenę „wnoszenia poprawek” do planu urbanistycznego?
Oczywiście nie mam wtyczek w moskalskim sztabie generalnym, ani dostępu do zachodnich źródeł wywiadowczych ale mam doświadczenie w reverse-engineering pewnych aktywności ludzkich. A na tej podstawie, mogę z dużą dozą pewności powiedzieć, że gdzieś na początku planowania inwazji 24.02.2022, istniał realistyczny plan z pewnymi szansami powodzenia. Oczywiście NIE z szansami na podbój całej Ukrainy, albo uchronieniem RFMoskowii od ruiny gospodarczej ale przynajmniej mógł on, na jakiś czas, dostarczyć wzmożonego wydzielania serotoniny w moskowickiej populacji.
W którymś momencie, Putin zrobił to co PRLowski ‘naczalnik’ w filmie Barei a prezentujący projekt powiedzieli mu: ‘TAK, to da się poprzestawiać. Przeniesiemy jezioro. Będzie OK‘.
A dlaczego tak zareagowali?
Bo status ‘naczalnika’ w systemie na którym PRLowski był wzorowany(?)
Tak, ale to nie jest nawet blisko wyjaśnienia tego epizodu.
W moskiewskim imperium, pewnie od czasów upowszechnienia kodeksu urzędniczego Piotra Pierwszego, funkcjonuje maksyma ‘ja naczalnik, ty durak’, co oznacza, że jeśli z dowolnego powodu stoję od ciebie wyżej, to znaczy, że muszę być od ciebie mądrzejszy o trzy długości. Prawda, ale to nie mogłoby tak automatycznie działać w tym wypadku. Generalska fucha w Moskowii, to kopalnia złota. Owszem, postawienie się ‘naczalnikowi’ w sprawie rozpętania wojny, wiąże się z ryzykiem jej utraty na okres jak długo ten konkretny ‘naczalnik’ pozostaje na stołku ale przegrana wojna, to już nie ryzyko, lecz pewność utraty tej roboty, oraz diabli wiedzą czego jeszcze, NA ZAWSZE.
Trzeba zwrócić też uwagę na pewien detal. Ci, którzy w-miarę-adekwatny plan napisali, z pewnością nie decydowali jak rozmawiać z Putinem.
Pomiędzy nimi a Putinem (personalnym czy kolegialnym) są co najmniej dwa poziomy generałów. I tu trzeba naszkicować portret uniwersalnej osobowości zaludniającej te dwa poziomy. Poziom najwyższy to zapijaczeni chciwcy, drobne cwaniaczki bez żadnych kompetencji. Ponieważ są kim są, muszą otaczać się inteligentniejszymi i mniej pijącymi ale jeszcze bardziej chciwymi cwaniaczkami, którzy dawno dostrzegli, iż w Moskowii ważniejsze jest jak jest się widzianym a nie, co się sobą reprezentuje. Dlatego dawno temu przestali (może nigdy nie zaczęli) rozwijać swoje kompetencje wojskowe ale za to potrafią błysnąć rzucając jakimiś pomysłami zaczerpniętymi z filmów dokumentalnych (ostatni atak na tamę w Krzywym Rogu upewnił mnie w poczuciu, że czerpią także z filmów fabularnych).
Ludzie bez profesjonalnych kompetencji, zwykle robią karierę na jednej umiejętności. Na wyczuwaniu, co chce usłyszeć ‘naczalnik’. Mamy w kraju doskonały przykład Morawieckiego, żyjącego bardziej niż dostatnio z tej jedynej umiejętności. Ergo, Putin nawet nie musi zmuszać swego generalskiego top-eszelonu do podejmowania głupich decyzji. Oni mu je przynoszą w zębach.
Wspomnianych wcześniej ‘proroków niepowodzenia’, moim zdaniem wysłał do mediów ‘drugi poziom’, ponieważ ich inteligencja dotąd objawiała się głównie tym, iż nakradzione inwestowali na Zachodzie. Pójście na jakikolwiek ‘kurs zderzeniowy’ z Zachodem musiał budzić u nich lęk, nawet gdyby zakres sankcji zatrzymał się na poziomie marcowym. Z drugiej strony nie są to ludzie, którzy w jakichkolwiek okolicznościach (z wyjątkiem rozkazu użycia broni nuklearnej), mogliby postawić się swym bezpośrednim przełożonym, albo kremlowi.
Innym nieco casusem składającym się na odpowiedź na pytanie, ‘czy Putin bezpośrednio dowodzi wojskami?’, jest sytuacja na prawym brzegu Dniepru.
Po nieudanym szturmie na Nikołajów i utracie impetu w marszu na Krzywy Róg(gdzie, na marginesie nie powinno było zmierzać), to ugrupowanie powinno zostać re-dyslokowane na mniejszym przyczółku, zabezpieczającym jedynie operacyjnie niezbędne mosty na Dnieprze i Ingulcu. Później, po utracie szans operacji desantowej na zachodnim wybrzeżu Ukrainy, należałoby nawet rozważyć likwidację chersońskiego przyczółka, skoro zadaniem politycznym stało się opanowanie całości obwodów ługańskiego i donieckiego. Nie wspominając już nawet o tym, że wojna rozstrzygnie się na wybrzeżu azowskim (nie czarnomorskim), więc wytracanie dwudziestotysięcznego zgrupowania przed najważniejszą bitwą, jest skazywaniem się na przegranie wojny, a to koniec wszystkiego, jak wspomniałem na początku.
Takie re-dyslokacje przeforsowaliby, nawet umiarkowanie kompetentni generałowie, nawet pod kierownictwem normalnego autorytarnego przywództwa. Tu jednak wchodzi w grę mentalność drobnego oprycha (Putina), tzn. ‘co ukradzione, nie może być dobrowolnie zwrócone’.
Tym niemniej, reverse-engineering nie może tu dać odpowiedzi na pytanie, czy Putin tupie nogą, krzycząc, by ‘nie śmieli wracać zza Dniepru’, czy służalczość czynowników wojskowych w mundurach nakazuje im ‘robić dobrze’ bandyckiej mentalności cara(?)
Nie wyczerpnąłem nawet wszystkich casusów mitu numer jeden.
Zostawiam w ten sposób pole do dyskusji, do której serdecznie zapraszam wszystkich chętnych.
Zapraszam też do wskazywania zagadnień, co do których podejrzewacie, że mogą być mitami, lub czujecie, iż coś jest przekłamywane stereotypami/uproszczeniami w przestrzeni informacyjnej.