Temat jest tak niewygodny (nie dla mnie), że każdy kto się nim zajmuje, kto go poruszy, może liczyć na istny zlot przeciwników i wyznawców odmiennego zdania. Boją się go politycy mówiąc, że to nie pora, nie czas, że wybory, że nie jesteśmy na to gotowi. A kiedy będziemy? Tego nie wiedzą.
Co innego druga strona barykady. Oni piszą o tym przy każdej okazji, wykorzystują każdą sytuację by przypodobać się swoim wyborcom, stworzyć kolejną okazję do hejtowania, wyśmiewania, wyzywania, mieszania z błotem – wystarczy tylko podpalić lont, resztę zrobią ludzie – przecież od tego są, ukryci za awatarami, anonimowi w sieci (wiemy, że nie do końca), często także oficjalnie, bez skrupułów powielają wszelkie brednie nie znając i nie rozumiejąc problemu. Najważniejsze, to obrzydzić wszystkim coś co jest odmienne od ich spojrzenia na świat.
Jakby było mało instytucja, która powinna stać na straży słabszych, dawać przykład, dolewa oliwy do ognia wygłaszając podobne bzdury i sącząc jad do głów od najmłodszych lat pod sztandarem miłości do bliźniego.
Jakiś czas temu przeczytałem książkę / reportaż Mów o Mnie Ono (Dlaczego współczesne dzieci szukają swojej płci) autorstwa Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin i Joanny Sokolińskiej. Nie będzie to recenzja, bardziej przemyślenia, do których mnie ona skłoniła. Choć postaram się odpowiedzieć na jedno pytanie – czy książka udziela odpowiedzi na pytanie zawarte w tytule?
Wspomniana książka nie dotyczy tematu homoseksualizmu, który powoli, powoli ustępuje miejsca innemu, takiemu co rozgrzewa do czerwoności zwoje mózgowe ludziom, którzy nic o nim nie wiedzą, a koniecznie chcą udowodnić coś innego. Tematem tym jest inny aspekt ruchu LGBTQ+, a mianowicie niebinarność, aseksualizm, aromantyczność, brak akceptacji własnej płci, chęć jej skorygowania (a nie, jak piszą i mówią niektórzy, zmiany) i różne tematy pokrewne. A są to tematy ważne, istotne, które pozostawione w niebycie, w jakim obecnie znajdują się w naszym kraju, prowadzą często do wielu tragedii, nie wyłączając samobójstw.
Książka zbudowana jest z wypowiedzi rodziców oraz dzieci transpłciowych (zmieniono ich imiona). Czytając je możemy choć trochę poznać wszelkie emocje jakie towarzyszą życiu takich osób oraz osób z ich otoczenia. A emocje te są zbiorem wszelkich możliwych, znanych nam z własnego życia, a jednak często bardzo odległych. Bo czyż często doświadczamy chęci wyparcia czegoś ze swojej głowy – a oni, zarówno rodzice jak i dzieci – z reguły od tego zaczynają drogę do względnej akceptacji. a złość towarzyszy im każdego dnia, gdy jedni chcą, a drudzy nie potrafią używać odpowiednich zaimków osobowych. A co ze strachem przed ujawnieniem tajemnicy, która wcześniej niż później musi ujrzeć światło dzienne? A próby, często daremne, by wytłumaczyć swoją sytuację pokoleniu dziadków, których kochamy, a jednak nie potrafimy z nimi rozmawiać, jeśli nie akceptują nas takimi jakimi jesteśmy? Dodajmy do tego emocje jakie towarzyszą jednym i drugim w szkole i miejscu pracy. Jedni i drudzy czują strach przed wszystkimi, często zupełnie rzeczywisty.
W książce możemy się zapoznać z relacjami osób z dużych miast, których dzieci trafiają w końcu do szkół tolerancyjnych, rozumiejących ich sytuację, a także osobami z małych miejscowości, których sytuacja jest zupełnie inna.
Relacje młodych osób pozwalają nam wczuć się w ich sytuację, poznać przeszkody jakie są przed nimi stawiane, często także przez specjalistów. Widzimy, jak ważna jest strona psychiczna problemu, ale także tak związana z fizycznością – a za tym idą już poważne pieniądze, które nie każdy ma.
Oczywiście, jak przystało na prawdziwy reportaż, znajdziemy tu także wypowiedzi osób związanych z instytucjami wspierającymi osoby mierzące się ze wspomnianymi problemami, które uporały się z własnymi i starają się pomóc innym.
Zapoznamy się także ze zmianami jakie wprowadzane są na świecie, który podjął już walkę z problemami, jakie przed nim stawia współczesność. I nie chodzi o zwalczanie problemu, tylko o zmiany jakie są wprowadzane w podejściu do niego. Jak pomagać takim ludziom, jak sprawiać by ich życie było spokojniejsze, łatwiejsze, pozbawione chociażby problemów prawnych.
Czytając to wszystko, jak i obserwując świat i ludzi wokół mnie, mam wrażenie, że my jeszcze nie usłyszeliśmy gwizdka startowego. Stoimy ciągle na linii startu, gdy cały świat ruszył już dawno. Oczywiste jest, że w trakcie biegu popełnia błędy, potyka się na nierównościach terenu, jednak cały czas, nieubłaganie prze naprzód, a my stoimy. Stoimy i zastanawiamy się czy moralnym jest noszenie przez kobiety spodni (czytałem i słuchałem ostatnio wypowiedzi jednego z przedstawicieli pewnej instytucji), a tym bardziej spódnic czy sukienek przez mężczyzn. Uważamy, że złe jest by chłopiec bawił się lalkami, a dziewczynka samochodami (choć to drugie jest bardziej akceptowalne), wzbraniamy się przed przyznaniem praw osobom z kręgu LGBTQ+, twierdząc, że przecież je mają. Nie chcemy zrozumieć ich potrzeb, wyśmiewamy je na każdym kroku, chwalimy się swoją homofobią, nosząc ją z dumą.
Droga obrana przez takich ludzi prowadzi w ślepy zaułek. Myślą, że to moda, że to minie, że odejdzie. Niestety, nie ma łatwo. To nie moda (choć czasami też tak bywa), to są ludzie, którzy cierpią niewyobrażalne katusze, siedząc w ciele, którego nie chcą, które nie jest ich, którego nie chcą dotykać, nie chcą się w nim pokazywać. Choroba psychiczna, można usłyszeć, z tego się wyrasta, przejdzie, musi się tylko napić cudownego środka zakupionego od znachora. Nie, nie ma szans. Czytając wyznania jednego z bohaterów reportażu, miałem nieodparte wrażenie, że go / ją znam. Wszystko mi pasowało do rozmowy jakie z nim / nią przeprowadziłem w cztery oczy. rozmowie tej widziałem wszystko, ból, strach, brak chęci do życia. Smutne było słuchać opowieści o braku zrozumienia wśród rodziców, a nawet wśród lekarzy, którzy rzucają kłody pod nogi. A z drugiej strony można było dostrzec iskierkę nadziei, że kiedyś będzie szansa na normalne życie, wśród ludzi akceptujących ją / jego takim jaki jest.
Wciąż słyszę, że ktoś dostrzegł coś nieodpowiedniego w jakimś serialu, filmie, co może źle wpłynąć na rozwój jego dzieci. Jeśli ma coś przeciw, wyjście jest proste – obejrzeć coś wcześniej i zabronić to oglądać swojemu dziecku. trzymać je w klatce, odciąć od innych, wyhodować zamiast wychować. Tylko później niech się nie dziwi, że życie zweryfikuje wszystko za niego, że dziecko dowie się wszystkiego w tajemnicy i na koniec odwróci się od rodzica / rodziców.
Nieznane, nie znaczy złe. Wystarczy odrobina chęci do zrozumienia, poszukania informacji w sprawdzonych źródłach, może porozmawiania z kimś o swoich wątpliwościach. Czerpanie wiedzy z niepewnych źródeł prowadzi do niezręcznych sytuacji.
Znajdziemy tutaj jeszcze więcej problemów, więcej od tych opisanych przeze mnie, stających na drodze ludzi, którzy i tak toczą walkę z samym sobą, często tak destrukcyjną, że nie są w stanie normalnie funkcjonować.
Kilka słów o samej książce. Na początku zamieszczony jest słowniczek, który jest bardzo pomocny dla osób nieobeznanych ze słownictwem (często sam do niego zaglądałem, choć czynność ta nie jest tak łatwa w wersji elektronicznej książki). Czyta się ją bardzo sprawnie i przyjemnie, z drugiej strony lektura dla osób, które nie są obeznane z tematem lub nie są gotowe na zrozumienie tematu może być skokiem na głęboką wodę. Może tak trzeba, by coś drgnęło w temacie, by ludzie zrozumieli albo chociaż spróbowali zrozumieć innych.
Czy książka odpowiada na postawione w tytule pytanie? Mam wrażenie, że nie do końca. Bardziej próbuje wytłumaczyć, dlaczego tak może się dziać, nie zapominając o modzie na bycie trans (tak też się zdarza), z drugiej strony jednak oddaje sprawiedliwość osobom trans. Dla mnie była to lektura ,,obowiązkowa”, dla innych może być sposobem na skonfrontowanie swoich wyobrażeń o takich ludziach (jak wspomniałem, nie jest tylko o trans). Nie spodziewam się by miała istotny wpływ na zmianę poglądów niektórych osób, oczywiście jeśli po nią sięgną.
Ja polecam.
Oceny nie będzie.
Obraz Alexander Grey z Pixabay
Bardzo ucieszyłbym się, gdyby książka dotarła do jak najszerszej grupy osób, ale obawiam się, że ze względu na opłakane czytelnictwo w naszym kraju ma na to niewielkie szanse.
Pozostaje tylko reklamowanie i zachęcanie do przeczytania, taka praca domowa dla wszystkich, którzy przeczytali.