Między letargiem a paniką

Ciemnogrodu dzień powszedni (61)

1. Wielkie zło bierze się z małostkowych pobudek, których się wstydzi, więc nakłada im dostojne maski. Im bardziej antyinteligencki projekt, tym więcej jego realizatorzy i propagatorzy przypisują sobie cech, o których mogą co najwyżej pomarzyć. Ich wyborcy są wrobieni we współpracę i machinalnie przekształcają się w wyznawców. Im więcej widzą uprzywilejowania kasty rządzącej, tym bardziej są przekonani o jej przywiązaniu do zasad równości i sprawiedliwości społecznej. Tak działa uleganie truciźnie propagandowej.

2. Niektórym mózg jest tak samo użyteczny jak przyrodzenie impotentowi. Aparaturę niby ma… Warto jednak zwrócić uwagę na istotną różnicę. Otóż impotent wie, że ma problem z narządem, a głupek jest przekonany o doskonałej pracy swojego „organu”.

3. Podatność na zniewolenie nie jest niczym niespotykanym, ale na to, by wykreować niewolników, potrzeba nie tylko kija i marchewki. Obok knuta i buta potrzeba czasu, dużo czasu, że o izolacji się nie wspomni. PiS nie ma czasu, marchewki coraz mniej i już jest sparciała, a knut okazał się lichym straszakiem, gdy wymachują nim politowanie budzący osobnicy.

4. Bogoojczyźnianą retoryką usiłuje się zamaskować coraz większy ucisk w sferze wolności publicznej i gospodarczej (niestabilność prawa też jest rodzajem prześladowania). Tu trafia kosa na kamień, bo pokropiony księżym kropidłem nacjonalizm musi przegrać konkurencję z samozadowoleniem i nawyknięciem do celebrowania świętego spokoju.

            Ideologia wymaga wzmożenia i służenia jej w sposób czynny. Ideologia PiS-u, z mitem smoleńskim i kultem genialissimusa Jarozbawa, jest nie dość, że pokraczna, to po prostu nudna. A każda wielka ideologia (w tym te najbardziej zbrodnicze) była na swój specyficzny sposób porywająca. W pisizmie vel kaczyzmie nie ma oferty przyszłościowej. Wręcz przeciwnie – to odwrót od świata, pęd ku obskurantyzmowi. Nie trzeba być szczególnie bystrym, by dostrzec, że na trumnach i traumach nie da się budować niczego trwałego.

            Wyobraźmy sobie, że Prawo i Sprawiedliwość jest normalną partią polityczną. Wiem, obecnie jawi się to absolutnym absurdem, ale przez moment spróbujmy. Gdyby PiS było normalną partią, to bardzo schorowany lider mógłby zostać jej przewodniczącym honorowym, o ile by nie odszedł zwyczajnie na emeryturę.

            PiS partią normalną nie jest – zatem stojący prawdopodobnie nad grobem człowiek będzie do ostatnich dni swego życia stał (czy leżał?) na czele, ale władza jego będzie coraz bardziej iluzoryczna. Bo nawet mając wszystkie sznurki w rękach nie jest w stanie skutecznie nimi pociągać z braku sił, osłabionej pamięci i zwykłego zmęczenia. Nawet bystry umysł nie da rady w polityce tak brutalnej, jak polityka w Polsce, gdzie trzeba mieć twardy tyłek, mocne łokcie i sprawne nogi, a nie gubić się na placu…

5. Pomszalny elektorat można zawieźć do komisji wyborczej przy kościele, ale mimo to może on zawieść tych, którzy nań najbardziej liczą, bo… Trwoga często miewa jasnowidzące oczy! (Władysław Stanisław Reymont Wampir). A największymi jasnowidzami są ci, którym bieda zagląda w oczy, a w tyłek kopie drożyzna, której w sukurs idzie inflacja, podkładając nogę już chwiejącej się osobie. Taki ktoś może nie odmieni się i nadal będzie popierał tych co dotąd, ale więcej nie będzie się cieszył i nikogo również nie przekona, a i siebie z trudem.

6. Tu nie idzie o opozycję młodzi – starzy. Bowiem są różni jedni i drudzy. Rzecz dotyczy nastawienia do życia. Kto jest ciekaw, co jest po drugiej stronie tęczy, a komu wystarczą opłotki. Nie ma to związku z wyjazdami jako takimi, ale z naturą osobniczą.

            Odraza estetyczna i zatrwożenie etyczne dotyczą mniejszej liczby osób, niż byśmy chcieli, niż nam się wydaje – zatem apele, mające wzbudzić wspomniane odczucia, są pozbawione sensu.

7. Jeśli wspólnym dla nas tłem życia są ulice, gdyż zwykle my sami mijamy się bez patrzenia na siebie (uśmiech jest podejrzanym grymasem), to trzeba powiedzieć, że bijące po oczach kolory wystaw i neonów wcale nie powodują, iż nasze życie staje się barwne i nabiera blasku, ten komercyjny splendor nie spływa na snujący się po galeriach handlowych tłum galerników szarej codzienności.

            Marzenie o nadejściu zachodniej scenerii się ziściło, lecz obecni w niej ludzie są zgorzkniali niczym zgrani aktorzy, skwaszeni i przeważnie przeraźliwie apatyczni. Gdyby się nie poruszali, można by pomyśleć, że są pogrążeni w śpiączce. Wielu z nich jednak drży. Skąd ta bojaźń? Przecież nikt nie usuwa dekoracji – sklepy są otwarte, a zakupy robi się z większą powagą i namysłem niźli za złego Tuska.

            Można narzekać i psioczyć, obsobaczać i wyklinać, a nic człekowi nie zrobią, o ile nie będzie demonstrował, zwłaszcza gdy jest kobietą…

            Media są wolne, nie śpieszą się z analizowaniem afer, wolą ich nawet nie nagłaśniać, o ile jest taka szansa, zresztą kto by nadążył z owych afer choćby odnotowywaniem?

            Jest demokracja – można głosować albo nie głosować. Tak, powoli zmierzamy do samoistnego wprowadzenia specyficznej odmiany demokracji szlacheckiej bądź jakiegoś wariantu demokracji cenzusowej – w naszym przypadku raczej „zusowej”, bo głosują przeważnie tego funduszu dożywotni „stypendyści”. Za czasów I RP uprawnionych do głosowania było kilka procent mężczyzn. Dziś szala przechyla się na stronę wyborczyń i to już w nader słusznym wieku.

            Jeśli senatorem w Polsce można zostać po ukończeniu trzydziestego roku życia (na razie nikt urodzony w XXI wieku nim nie może być), to może wyborca też powinien mieć więcej niż osiemnaście lat? A jeszcze nie tak dawno fantazjowano o obniżeniu wieku uprawniającego do głosowania do lat szesnastu. Skoro jednak młodych polityka nie interesuje, to po co im prawo do głosowania i startowania w wyborach? Może dopiero wizja odebrania im tej możliwości byłaby dla nich bodźcem mobilizującym, jak przed dekadą (dzisiejsi młodzi tego nie mogą pamiętać) osławione ACTA. Kpię sobie, bo aż takim optymistą nie jestem, ale powinno się jakoś młodymi wstrząsnąć, gdyż bez ich wsparcia demokracja nie będzie miała przyszłości, nie utrzyma się, a choć pewnie wraz z nią skończy się ich bezmyślny letarg, to nic już wtedy nie pomoże panika. Co najwyżej skutkować będzie paniczną ucieczką…

            Zgoda, Polska to nasz wspólny dom, ale dlaczego musi to być ciągle dom wariatów?

– – – – – – – – – – – –

Dwie nieprzypadkowe lektury polecane przy okazji tego felietonu:

Brian Aldiss Tłumacz.

Oryginał ukazał się w roku 1960, polski przekład trzydzieści lat później. Ziemię zajęli obcy przybysze (Partusjańczycy) i ją eksploatują niemiłosiernie. Głównym produktem przymusowego eksportu galaktycznego jest… drewno. Ale początki wydawały się całkiem obiecujące:

            Wkrótce zbudowano wspaniałe nowe drogi, przecinające ziemskie szosy. Otoczone polami siłowymi, wodoszczelne i zabezpieczone, wzbudzały podziw całej Ziemi, nawet kiedy dowiedziano się, że przeznaczone są wyłącznie dla Partusjańczyków.

            W miarę jak, zgodnie z planem, zadziwiające nowe projekty zaczęły przynosić rezultaty, Ziemianie coraz wyraźniej dostrzegali, że Partusjańsko-Ziemski Dobrobyt był parodią, a wszelkie korzyści jednostronne. Ludziom nie pozwalano nawet na opuszczenie swojego układu, z wyjątkiem wyjazdów na kilka określonych planet do półniewolniczej pracy.

            Kiedy zdali sobie z tego sprawę, było już za późno na jakiekolwiek skuteczne przeciwdziałanie. (…) Ich [Partusjańczyków] nieuczciwość była zgodna z prawem. Gubernator po gubernatorze obchodził się łagodnie z niesfornymi dwunogami, usiłując zachować dobrą wolę, chociaż niewiele było ku temu powodów. (Przełożyła Anna Miklińska).

Tom Philips; Jonn Elledge Spisek. Czyli kto nam wszczepia czipy i inne popie*one teorie.

Książka rozrywkowa, ale jawi się jako odtrutka na teorie spiskowe. Niestety, ludzie im się oddający nie zawrócą z błędnej drogi, bo z góry wiedzą, że autorzy też są częścią wszechogarniającego superspisku, czego zresztą nie ukrywają…

– – – – – – – – – – – –

Jeśli ten tekst okazał się ciekawy, to zachęcam do postawienia mi kawy.

buycoffee.to/robertpasnicki

Podziel się

One Reply to “Między letargiem a paniką

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *