Kilka dni z życia dobrego wojaka Szwejka w Izraelu

Kiedy 7 października 2023 roku terroryści z Hamasu postanowili rozpocząć wojnę z Izraelem, wielu Izraelczyków nie tylko nie uciekło z Izraela, ale z wielu stron świata postanowiło wrócić i stawić się w swojej macierzystej jednostce. To ciekawe zjawisko, bo mobilizacja nie polega na wysłaniu zaproszenia do stawienia się w celu odbycia służby, ale na stawieniu się.

Było więcej wjazdów do Izraela niż wyjazdów z niego. Nasz wojak Szwejk nie musiał już się stawiać, mieszkał daleko. System szkolenia wojsk w Izraelu jest nieco odmienny od reszty świata. Po zakończeniu służby wojskowej, każdy rezerwista ma obowiązek odbycia szkolenia razem z osobami, oddziałami, z którymi pełnił służbę wojskową. W przypadku naszego wojaka Szwejka cała drużyna się stawiła. Wielu przebywało poza Izraelem i ze szkoleniami różnie bywało w minionych latach, jednak kiedy naprawdę byli potrzebni, nie zawiedli. Nawet Szwejk wpadał na nie raz na trzy, cztery lata.

Drużyna Szwejka jest wysoce wyspecjalizowaną grupą od zadań niemożliwych i trudnych do wykonania, więc już pierwszego dnia, po zmianie ciuchów i pobraniu sprzętu oraz rozlokowaniu ich w namiotach, wyznaczono im zadanie. Nudne, bo pilnowanie granicy na północy ekscytujące nie jest, choć i podczas rutynowych działań zginąć można. No, ale można było sobie posiedzieć w necie, po ostrzale ze strony Hezbollahu odpowiedzieć ogniem i tak jakoś dzień za dniem zlatywał, a noc za nocą. Kierownik drużyny Szwejka szybko jednak postawił ich przenieść na południe Izraela, bo tam zadań było więcej i bardziej adekwatnych do umiejętności drużyny, choć nadgryzionej jednak zębem czasu.

Dwa dni na aklimatyzację w nowym miejscu i okrzyknięci przez młodych „starymi wilkami”, a czasem „drużyną dziadków”, wzięli się za pierwsze zadania. Nocne szwendanie się po Gazie było zdecydowanie ciekawszym zajęciem niż pilnowanie północnej granicy i siedzenie w bunkrze. Mapowanie terenu, rozpoznanie i takie tam zajęcia powodowały, że nasz Szwejk na brak wrażeń nie narzekał. Nocne spacerki, jak na spacerki przystało, z 30-50 kg plecakiem na dystansie 30 do 40 km na noc, wyleczyły część grupy z problemów z zasypianiem. I tak co noc. W obozie panuje całkowita prohibicja, ale w Szabat na drużynę przypadało półtora litra wina.

Drużyna to 25 osób, więc z tą ilością wina szału nie ma, no i dwóch nie piło, bo to muzułmanie. Choć do niedawna nazywali siebie arabskimi Izraelczykami, dziś o sobie mówią tylko Izraelczycy. Oczywiście drużyna lubiła drwić i żałowała, że proporcje nie były odwrotne. Póltora litra wina na dwóch to zdecydowanie lepsza proporcja. Po miesiącu lepsze zapasy się skończyły i to, co drużyna dostawała, średnio nadawało się już do picia.

Często po Szabacie niestety trzeba wykonywać zadania, a jak wiadomo, żołnierz, który ma lekko w czubie, jest bardziej wyrywny i często głupio ginie, więc może i dobrze, że są takie proporcje. Armia Izraela, pomimo swojej w wielu aspektach wyjątkowości, w kwestiach żywieniowych nie różni się wiele od reszty świata. No, może poza rosyjską armią, bo tam w ogóle takiego tematu nie ma, podobnie jak kwestii żywieniowych. Sześć i pół kilograma kartofli nie jest łatwo zjeść dziennie.

Wartość kaloryczna posiłków dla tego typu wycieczek w Izraelu to 4 800 kcal. Członkowie wycieczki po kwartale zgubili średnio po minimum pięć kilogrmów. W drużynie Szwejka, podobnie jak w całej społeczności Izraela, jest sporo wegan i wegetarian, a w tej sprawie, niestety, na armię nie ma co liczyć. Wybrzydzasz, nie jesz. Koledzy mięsożercy chętnie się zaopiekują twoją porcją mięsa w zamian za warzywa. I tak wygląda handel wymienny w wojskowej kantynie. A na wycieczkach, no cóż, puszki typu MRE, czyli samopodgrzewające się i liofilizowane żarcie. Tu nie wybrzydzasz, że w środku jest mięso. Jednym słowem, jesz, bo musisz. Radości z tego nie ma, za to są kalorie.

Z racji swoich zadań i specjalizacji, drużyna Szwejka na wyposażenie od samego początku narzekać nie mogła. Czego potrzebowałeś, było. Model, marka wyposażenia, czego tam sobie życzysz, ale na samym początku mobilizacji inne, mniej wyspecjalizowane drużyny, wykonujące jednak również ważne zadania, do których jakaś broń by się przydała, mocno narzekały.

To kolejny szok, że armia, mieniąca się jedną z najlepszych na świecie, była gorzej przygotowana do mobilizacji niż samo społeczeństwo i brakowało sprzętu. Trzysta tysięcy rezerwistów stawiło się w dwie doby w swoich jednostkach. To imponujące, bo społeczeństwo obywatelskie Izraela stanęło na wysokości zadania, a wojsko nie, ponieważ nie miało zapasów umundurowania i sprzętu niezbędnego do wykonywania zadań. Niektórzy stawiali się w obuwiu, które dostali dwadzieścia lat wcześniej i trzeba było je taśmą posklejać. Szok.

Wróćmy jednak do Szwejka i jego wesołej ferajny. Jak to w życiu bywa, kiedy młode wilczki zaczynają drwić coraz mocniej ze starych, a czasem wyleniałych wilków, choć ciągle nie mniej sprawnych i z ostrymi zębami, trafiło się kilka sukcesów. Pierwszym było przyprowadzenie z Gazy kilku całkiem żywych terrorystów, którzy mieli ciekawe informacje do przekazania wywiadowi. Hamasowskie byczki, odkarmione i napakowane, kiedy nie mają do czynienia z bezbronnymi cywilami, już tak odważne i zdeterminowane nie są. Jednemu ciężej było mówić, że tylko wykonywał rozkazy, bo szybko to jego wskazano, jako tego, który je wydawał. Swoją drogą miał dużo szczęścia, będzie przez resztę życia w więzieniu zastanawiać się, co poszło nie tak.

Kolejny sukces to rozpracowanie sposobów aktywacji ładunków wybuchowych i systemów zabezpieczeń tuneli, pełnych pułapek i różnych zagrożeń. Było jeszcze kilka innych sukcesów, ale nasz Szwejk, niestety, nie może nic o nich powiedzieć. Wśród młodzieży jednak rozeszła się fama, że dziadki są bardziej sprawne, niż się wydawało, a i wyszkoleniem często przewyższają „młode wilczki”. Drwiny zmieniły się w szacunek, więc atmosfera radykalnie się poprawiła. Drużyna „starych wilków” po kilku dniach przyzwyczaiła się do nocnego trybu życia, choć czasem zdarzały się wypady w ciągu dnia po rannych kolegów czy wsparcie innych drużyn, które miały kłopoty ze złymi ludźmi.

Oczywiście takie dzienne zabawy nie zwalniały Szwejka i jego kolegów z nocnych podchodów, a ponieważ zadań było coraz więcej, więc i zmęczenie narastało. A zmęczenie generuje błędy. Pewnej nocy zabrakło szczęścia, a może szybkości reakcji, bo jednak szczęścia trochę w tym było, i połowa drużyny otrzymała pierwsze rany bojowe.

Rekordzista, a może największy pechowiec, miał osiem szwów. Dużo to i mało, gdyż rany były raczej drobne, więc w nagrodę cała drużyna dostała 48 godzin wolnego. Pierwszy wolny czas od dawna.

Potem zrobiło się już trudniej i gorzej. Wycieczki zaczęły być dłuższe, nawet kilkudniowe, a przerwy krótsze. I co jakiś czas trafiały się już rany wymagające leczenia szpitalnego przez minimum dwa, trzy tygodnie. Lecz cóż poradzić. Ktoś musi zwiedzać, żeby bezpieczny mógł być ktoś. Wycieczki zaczęły wychodzić poza obszar uznany za niebezpieczny, a zaczęły zwiedzać obszary uznane za ekstremalnie niebezpieczne, bez większego wsparcia innych kolegów.

Stąd pomysł na powstanie spółdzielni wycieczek o podobnym profilu zainteresowań. Nasz Szwejk został ogłoszony kierownikiem wycieczek dla grup niespełna rozumu. Nocowanie, a raczej sen, bo spać czasem wypada w terenie w dzień, to czasem przytulna dziura w ziemi albo jakieś ruinki, a jeśli deszcz mocno przeszkadza, to można sobie znaleźć przytulny tunel, których w okolicy nie brakuje, a rano go wysadzić i na kolejną noc poszukać innego. Nie jest to skomplikowane w Gazie, bo tam tuneli jest akurat dostatek. Najsmutniejszy jest Szabat w Gazie – to radosne święto, które powinno się spędzać z rodziną. Tu prawie rodzina ze mną i nade mną, bo zespół jest jak rodzina, ale cieszyć się raczej nie ma z czego. Szwejk przyjechał tu na miesiąc, w nadziei że konflikt szybko się skończy, a po trzech miesiącach końca nie widać. Jednak Szwejk, jak coś zaczyna, to zwykle to kończy, a nie porzuca zadań, bo za ciężko albo mu się znudziło.

A jak tam jest naprawdę? Jeśli lubicie oglądać filmy wojenne, nawet te mało koloryzowane, to zapewniam Was, że nie przedstawiają nawet dziesiątej części znoju i syfu jakim jest wojna.

Ludzkości nie może przytrafić się nic gorszego niż wojna. To największa tragedia i szczyt głupoty, że ktoś w może pomyśleć, iż coś osiągnie na drodze zbrojnej. Jedyne, co można osiągnąć, to wzajemna nienawiść, śmierć i zniszczenie.

Tu, nawet jeśli jedna ze stron coś wygra, to obie stracą więcej, niż może się wszystkim wydawać. Niestety, historia ludzkości to historia wojen i zniszczeń. Hamas jest tylko pionkiem na szachownicy Iranu, który, gdyby mógł, podpaliłby cały świat, żeby wprowadzić szariat. Zresztą nie tylko Hamas, ale także Hezbollah, Islamski Dżihad, Huti oraz Syria Al Assada. Każda grupa terrorystów ze świata muzułmańskiego jest sponsorowana przez Iran, ściśle i stale współpracujący z Rosją, a, jak wiemy, to kolejny bandycki kraj i agresor w regionie.

Powiecie, że przecież Izrael nie jest bez winy. Oczywiście że nie jest. Byłbym obłudny, gdybym uznał, że kraj tylko się broni, choć metody i hipokryzję, które stosuje względem swoich działań, ciężko czasem nazwać obroną. Historia Izraela to historia wojen. Zarówno w czasach starożytnych, jak i nowożytnych. Kiedyś wojny, mam takie wrażenie, były jednak z bardziej oczywistych pobudek. Dziś główne działania nie toczą się wcale w Gazie, a w Internecie i nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. To wojna na public relations, a tu Izrael jest cienki jak naleśnik i tę wojnę przegrywa. Wróćmy jednak do Szwejka, bo historia Izraela i jej analiza, to temat ciekawy, ale może na inny, osobny wpis. 

Szwejk, z racji wieku i doświadczenia, dawno powinien być generałem albo co najmniej pułkownikiem. No, ale nasz Szwejk zawsze miał problem z hierarchią, dyscypliną i wszystkimi tymi wojskowymi regułami i „bzdurami”, które inni, podobnie jak cały zespół Szwejka, uznają za ważne.

Pod względem wyszkolenia czy kondycji, nawet „młode wilczki” z trudem nadążają. Zespół Szwejka ma jedną zaletę – wykona każde zadanie, oczywiście klnąc pod nosem, że to niewykonalne, po czym na koniec się dowiaduje, że ktoś już próbował bez skutku, a Szwejk to zrobił, bo nie wiedział, że tego się nie da zrobić. Czym oczywiście zaskarbia sobie sympatię, uznanie i szacunek najwyższego kierownictwa, ale co najważniejsze – podziw „młodych wilków”.

Z jednej strony to miłe szkolić i uczyć kolejne pokolenia obrońców Izraela, z drugiej strony – zawsze jest marzenie że ten konflikt będzie już ostatnim. Zwykle marzenie upada po kilku latach, kiedy rozgorzeje nowy konflikt, ale jest przynajmniej komu szkolić następców, bo, nie oszukujmy się, dobry żołnierz to nie ten, który był dziesiątki razy na poligonie i przećwiczył symulację ataku czy obrony, ale ten, który na własnej skórze poczuł, czym jest wojna i jakie są konsekwencje błędów.

W tym zakresie Izrael ma olbrzymie doświadczenie i żadna misja pokojowa czy szkolenia na poligonie nie są w stanie dać tyle motywacji, ile obrona własnego życia, a przy okazji kraju. Jeśli jakikolwiek żołnierz wam powie, że się niczego nie boi, uciekajcie od niego jak najdalej, bo to świr i ciężko przewidzieć, co mu odwali. Boi się każdy, kto ma emocje, potrafi logicznie myśleć, wyciągać wnioski i zdawać sobie sprawę z konsekwencji własnych czynów.

Jeśli dotrwaliście do tego miejsca, to gratuluję i cieszę się, że opowieść o dobrym wojaku Szwejku Was nie znudziła. Nie wspomniałem jeszcze o damie teatru wojennego, jaką jest Furia, dla jednych aktor drugoplanowy, dla mnie lokalny reżyser i opiekun grupy, który z góry widzi dużo więcej. Pozwólcie jednak, że tę postać opiszę innym razem. Jeżeli zgodzi się na wywiad.

Wywiad przeprowadził

Natan Goldschneider

Podziel się

13 Replies to “Kilka dni z życia dobrego wojaka Szwejka w Izraelu

  1. Świetnie to się czytało czekam na cdn. Powodzenia i uważajcie na siebie, bo teraz wycieczki są jeszcze bardziej niebezpieczne.

  2. Wojna to nie radosna awanturka, ale tobie tego tłumaczyć nie muszę. W “Przygodach dobrego wojaka Szwejka” też różowo i śmiesznie nie było, chociaż czytelnikowi wydaje się, że było. Uważaj na siebie i nie marznij. 😉

  3. Bardzo ciekawie opowiadasz /piszesz. Masz “lekkie pióro”!
    O tym, że wojna to tragedia i głupota przywódców wiem od babci, która opowiadałą mi o czasie II wojny i frontu

  4. Dzięki Natan!!!❤️ Pisz, niech wszyscy piszą, że wojna to nie jest gra komputerowa, że to nie film!!!

  5. Trochę więcej wiary w czytelnika, większość z nas wie że wojna to dramat a nie komedia. Myślę że Natan celowo dokonał zabiegu i założył buty Szwejka. Szwejk to symbol antywojennej postawy i w wywiadzie Natana jest tak jak u Szwejka, poważnie, bardzo poważnie, z przymrużeniem oka, z sarkazmem i chumorem. Mam nadzieję że będzie cdn.

  6. Dziękuję za ten wywiad i za każdą informację z wojny, Jestem przypadkowym znajomym, ale chętnym i wiernym słuchaczem.
    Jesteśmy z Wami, mam nadzieję że to czujesz i że to pomaga. Szybkiego i bezpiecznego końca misji życzę.

  7. Dzięki, że piszesz tak lekko i zabawnie, choć lekko i zabawnie nie jest. Niech Was Haszem ma w opiece!

  8. Natanie! Jestem z Wami całym sercem.Myślę o Tobie, o Furii i o ” młodych wilczkach” i mam wielką nadzieję, że to się niebawem skończy.I jakkolwiek głupio to nie zabrzmi – uważajcie!

  9. Szkoda tylko że p. Natan uczestniczy w ludobójstwie. Zastosowany przez Izrael “przelicznik odwetowy” w tym momencie za 1 Żyda ok 40 Palestyńczyków, Polakom kojarzy się tylko z hitlerowskimi metodami. Izrael złamał zasadę adekwatności i proporcjonalności odpowiedzi na atak (załóżmy, że to Hamas zaatakował, choć dla wielu jest to powstanie na wzór naszego Warszawskiego). Państwo które stosuje apartheid (Palestyńczycy to podludzie w Izrealu) nie przystaje do naszych czasów.
    Nawet MTK zauważa, że działania Izraela noszą znamiona ludobójstwa.

  10. Natanie, nie tylko świetny żołnierz z Ciebie, ale i pisarz. Dbajcie o siebie i wracajcie jak najszybciej do domów i bliskich.

  11. Natanie, bardzo dziękuję za Twoje żołnierskie pisanie! Nareszcie zrozumialam Twoj tajemniczy kod “kierownika wycieczki”, na zadnej wojne niegdy nie bylam, wiec czasem trudno mi zlapac sens przekazu, zwlaszcza ze masz niesamowite poczucie humoru i nie chcesz przerazać czytelnikow ogromem problemów, ktorych codziennie doswiadczacie.
    Trzymajcie się, dbajcie o siebie i wracajcie zdrowi jak najszybciej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *