Od deep state do deep fake

Ciemnogrodu dzień powszedni (3)

            Najłatwiej jest obśmiać, ale poza chwilową przyjemnością jest to bezproduktywne poznawczo podejście do sprawy. Najtrudniej jest z powagą zapoznać się z poglądami i wyobrażeniami, które z naszego – powiedzmy, że zdroworozsądkowego – punktu widzenia są kompletnie absurdalne, a nawet szalone. Można je wykpić, lecz nie przybliży to nas do wytłumaczenia, skąd się biorą i dlaczego tak są popularne? Postawa wyższościowa stanie na przeszkodzie w ich zrozumieniu. Przede wszystkim zaś w zrozumieniu tych, którzy je na serio wyznają i propagują. Tu zresztą natykamy się na pierwszy problem, jakim jest język opisu. Napisałem o „wyznawaniu i propagowaniu”, co już jest rodzajem oceny i to w zasadzie deprecjonującej. Zaraz oni by się obruszyli, twierdząc, iż jest wprost przeciwnie, a wręcz odwrotnie, gdyż to ja wyznaję swoje (a w gruncie rzeczy wpojone mi) przekonania i przeświadczenia na temat świata, lecz błądzę i jestem w dodatku obskurantem, bojącym się otworzyć oczy na fakty. Tymczasem oni dotarli do ekskluzywnej i porażającej prawdy, którą odrzucają zmanipulowani bądź przekupieni ludzie, tak, tacy właśnie, jak ja oraz zapewne osoby czytające ten tekst.

            Podatny grunt dla wszelkiego rodzaju teorii spiskowych czy też konspiracyjnych, jak wielu mówi, kalkując anglojęzyczne określenie, stworzyło zjawisko, które nazwę na użytek tego felietonu, delegitymizacją pojęcia prawdy i istnienia rzeczywistości obiektywnej. Nie chcę tu wchodzić w nader ezoteryczne rozważania z dziedziny epistemologii, pomijam też ujęcie tego zagadnienia choćby przez francuskiego filozofa i socjologa Jeana Baudrillarda (1929 – 2007) w jego dziele Symulakry i symulacja.

            W naszym tysiącleciu nowe otwarcie opisywanego zjawiska zaczęło się 11 września 2001 roku – nie chcę się jednak skupiać na pomysłach z tym zdarzeniem związanych, jest ich multum, ale jeden jest w moim odczuciu kluczowy, poniekąd wiąże się on zresztą z kultowym filmem Matrix (1999) – mianowicie według tej „hipotezy” zamachu nie było, pokazano hologram, a resztę upozorowano. W tym momencie skończyła się prawda na naszych oczach za pośrednictwem telewizji nam ukazywana. Przecież spośród miliardów widzów tylko garstka była w Nowym Jorku, więc to, co się tam stało, w zasadzie pozostaje wielką niewiadomą. Widzowie nie zwiedzali ruin, więc mogli być zwiedzeni ich obrazem… 

            W myśl tego poglądu wierzyć wolno wyłącznie mediom spoza mainstreamu, nawet nie niszowym, co wręcz „podziemnym”. Wprawdzie nie wiadomo, skąd one czerpią swoje informacje, jakie są źródła i finansowanie ich przekazu, lecz wystarczy samo to, że są, hm, niezależne i wolne… Tylko na czym owa wolność i niezależność się zasadza, skoro nie można zweryfikować ich twórców, tak sobie zwykle ceniących swoją anonimowość. „Lajkowa” wiarygodność to jedyne, co uznają i z czego są dumni, to wystarcza im za cały prestiż ich kanałów.

            Odtąd podważa się już każdy przekaz medialny. Państwo w państwie (deep state) stało się nośnikiem wszelkiego kłamstwa, którego uwieńczeniem jest metoda deep fake.

            Ponieważ Polska jest zawsze nieco opóźniona, to u nas na dobre, a raczej na złe, powyższe myślenie rozpleniło się po katastrofie smoleńskiej w 2010 roku. Podaję tę datę, gdyż mamy obecnie rok 2022 i nic nie wskazuje na to, aby miało dojść do opamiętania. Ba, co jawiło się jako najbardziej jaskrawe przykłady głupoty i szaleństwa, nadal jest obecne w narracji partii-sekty smoleńskiej. Tutaj zresztą kryje się odpowiedź na pytanie, dlaczego Jarosław Kaczyński po zdobyciu pełni władzy w państwie w ogóle zrezygnował z walki o powrót wraku samolotu prezydenckiego do Polski. Otóż dlatego, aby nie zniweczyć mitu założycielskiego „zdradzonych o świcie”, do czego by doszło, gdyby wrak był dostępny do wszelkich badań na miejscu.

            Najpierw nas nie dotyczyły te najbardziej niesamowite wymysły, gdyż zgodnie z wielowiekową tradycją („nasza chata z kraja”) trzymaliśmy się siłą inercji na uboczu, z dala od światowych problemów, których echo ledwo do nas docierało, ostatnio zaś ta tendencja uległa wzmocnieniu i jej finałem jest budowa muru na granicy – i choć nie tak wiele do nas dotarło realnych zagrożeń, to władza i jej propaganda (szczególnie telewizyjna) zafundowała nam festiwal grozy. Także tym się różni obecna Polska od krajów niejako racjonalnych.

ROBERT PAŚNICKI / @RPasnicki

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *