Ciemnogrodu dzień powszedni (77)
Zdaje się, że wreszcie mamy porządny rząd. Wprawdzie nadal poprzednicy „głowią się i troją” (tak rzekł jakiś ignorant, ale mnie to ubawiło), żeby zabetonować (to zresztą dowód na to, iż są betonem na wzór komuchów) maksymalnie wiele zawłaszczonych przez osoby z ich układu obszarów. Z pewnością będzie konieczna stanowczość w odzyskiwaniu państwa przez siły demokratyczne, czyli zwycięską koalicję 15 października. Wierzę, że się uda!
Co nas trapi? Co wymaga teraz terapii?
Na początek sprawy podstawowe. Zwykłe, a jednak zasadnicze. Przywrócenie normalności w mediach opłacanych z przymusowego abonamentu. Ja go płacę i domagam się poszanowania mojego punktu widzenia. Nie jako jedynego, ale obecnego. Ośmielone chamstwo nadal wierzga, sądząc bezczelnie, że tylko ono ma prawo do swojej narracji. A mnie chodzi o obiektywizm (na miarę możliwości).
Wolałbym nie pisać o tym, co powyżej i za chwilę poniżej, lecz o kolejnym na łamach taktowidzimy.pl fascynującym tekście o sztuce Barbary Cynarskiej, o nowej Wykopaliście Piotra Wesołowskiego albo muzycznym Misz-Maszu Marcina Wysockiego – ale jeszcze nie można składać broni, na laurach osiadać…
Ośmielone chamstwo nadal wierzga, co gorsza, hydra antysemityzmu podniosła swój łeb brunatny (niem. braun). Trzeba gasić ten pożar już nie gaśnicą, ale pompą strażacką!
W poprzednim felietonie napisałem o zniecierpliwieniu, teraz zaś chcę napisać o tym, że jesteśmy przede wszystkim wygłodniali symboli. To nie są sprawy wielkie, ale widoczne. Odebranie przywilejów nienależnych: limuzyn, ochrony, wejścia vipowskiego – niby nic…
Jesteśmy przez minione osiem lat poturbowani. Wiele osób chciałoby odwetu i jest to uzasadniona pretensja, ponieważ odchodząca władza niczego nie zrozumiała. Nadal są to – uczcijcie uszy – aroganckie skurwysyny i skurwycóry!
Nie chcemy rozmycia odpowiedzialności, stąd nasze rozczarowanie wyrokiem w sprawie Brejzów. Ma im odszkodowanie zapłacić szczujnia, a nie jej funkcjonariusz, który jest bezpośrednim sprawcą ataku na nich. Kara musi spotykać winnych ludzi – nie li tylko instytucje. Bo inaczej zawsze tacy, jak Macierewicz et consortes będą bezkarni.
Czy chciałbym, żebyśmy się pojednali? Ja się pojednałem z każdym, kto chciał. Jak sądzicie, kto nie chciał i nie chce – tym bardziej teraz?
Nasze zmęczenie ośmioma latami faszyzmu jest ogromne. Zmarnowano nam prawie dekadę. Osobiście jednak coś zyskałem. Nie tylko grono przyjaciół, którzy sprawdzili się w czasach marnych, lecz również takich, którzy po prostu okazali się być ludźmi zwyczajnie przyzwoitymi. Terapia jest nam potrzebna, bośmy przez kurestwo pisowskiej władzy i propagandy byli unurzani w błocie podłości. Fryderyk Nietzsche trafnie zauważył, że kiedy patrzysz w otchłań, ona też patrzy w ciebie. I to jest ta najgłębsza nauka z tych lat pogardy – spojrzeliśmy w otchłań podłości, jak gdyby w krzywe zwierciadło, i wyszliśmy z własną twarzą z tego gabinetu krzywych luster. Tymczasem ci, którzy podczepili się do układu Kaczyńskiego nie mogą patrzeć na swoją twarz, a wielu z nich utraciło godność nie tylko osobistą, lecz i typową dla przestępców. Niebawem ich nazwisko skracać się będzie do jednej litery. Nawet jeśli są chorzy śmiertelnie, to nie zwolni ich od stanięcia przed wymiarem sprawiedliwości. I to będzie najlepsza terapia dla nas, którzyśmy starali się o powrót do ładu demokratycznego. Możecie się ze mnie śmiać – ja jestem uradowany!
– – – – – – – – – – – –
Jeśli ten tekst okazał się ciekawy, to zachęcam do postawienia mi kawy.