Ciemnogrodu dzień powszedni (7)
W autobusie dwie panie 60+. Jedna Polka, druga Ukrainka. Polka Ukrainkę dokądś prowadzi i stara się w koślawy sposób z nią porozumieć (patrząc na zegarek mówi do niej, że „zobaczum”, która godzina); jej życzliwość nieco śmieszy, lecz jest ujmująca i rozbrajająca w swej nieporadności. Czy to rząd zapewnił, jak się chwali bezczelnie, tej pani udział? Obok dwie dziewczynki, chyba wnuczki pani z Ukrainy. Nie są zbyt wesołe, choć też nie są przygnębione. Są poważne, zbyt poważne jak na swój wiek. One już wiedzą, że świat to coś więcej niż plac zabaw. Bardzo się martwię o naszych gości z powodu koronawirusa. Ukraina należy do najsłabiej wyszczepionych państw (także odra tam też powraca), wojna nie pomaga w tej kwestii. Gdyby szczerą chęcią rządu była pomoc uchodźcom wojennym, to zaraz by zapewnił darmowe testy i szczepienia na COVID-19 dla przybyszy z Ukrainy. Tymczasem nie robi nic w tym względzie, ba, nawet toalet nie potrafi zapewnić na dworcach. Obawiam się, że czeka nas (a zwłaszcza ludzi, którzy pomocy naszej potrzebują) katastrofa humanitarna. A potem się zacznie straszliwe szczucie i podsycanie nienawiści. Godne uwagi jest milczenie zawodowych katolików – proliferów i biskupów et consortes.
Zniechęcenie i wściekłość to dwie strony tego samego medalu. Mówisz, że masz dość i gniew w tobie narasta, lecz choć nie jest to postawa konstruktywna, tylko to daje ci kopa do działania. Coraz więcej osób zaczyna przyzywać demona zniszczenia, anioła zagłady (nawet tego imieniem Malach ha-Mawet!): „Niech to wszystko pierdolnie!”. (To ostatnie słowo pasuje tutaj jak ulał, bowiem oddaje autentyczną emocję, a może wręcz życzenie).
Dlaczego tak jest? I co to może mieć wspólnego z obecnym najazdem Rosji Putina na Ukrainę? Po kolei…
Nie śmiejemy się z tych samych dowcipów, nie oglądamy tych samych seriali, a nawet reklam, nie sięgamy po tę samą prasę ani książki. Żyjemy w informacyjno-towarzyskich bańkach. I o ile są to rzeczywistości równoległe, o tyle nie są równie prawdziwe. Właśnie spór o prawdę jest centralnym problemem naszej rzeczywistości, faktyczności naocznej i namacalnej. Łże-wieści (fake newsy) stanowią ostateczny rezultat walki o swoją rację („najmojszą”, by przywołać kultowy i wielce przenikliwy film Marka Koterskiego Dzień świra). Obiektywny kłamca, który wierzy we własne kłamstwa, w swoim odczuciu ma czyste sumienie, kiedy je wypowiada, ba, narzuca swoim odbiorcom. W momencie zaś konfrontacji z innym poglądem (z reguły autentycznym) reaguje agresją, zarazem twierdząc, iż jest ofiarą ataku. Nigdy nie zmieni swej opinii. Jest impregnowany na wszystko to, co jest bardziej złożone. Komplikacja to dlań zaprzeczenie sensu świata. Prostota to fetysz prostaków. I tu dochodzimy do anonsowanego tematu Rosji.
Rosja po utracie monarchii zyskała Związek Radziecki, lecz po utracie Związku Radzieckiego nie znalazła na siebie pomysłu, aż przyszedł Putin, który postanowił (nie sam, nie bądźmy naiwni) odwrócić bieg historii i anulować przynajmniej trzy dekady, cofając się najchętniej do breżniewowskiego, jeśli nie stalinowskiego ZSRR. To łączy go z naszymi populistami i faktycznymi putinistami, którzy są wyzwoleni od prawdy, niepodlegli od obiektywnych okoliczności, które przecież istnieją niezależnie od tego, jak bardzo zaklina się i zakłamuje rzeczywistość. Realu nie da się na dłuższą metę naginać do „virtualu”!
Mimo wszystko zaćmienie to jeszcze nie zmierzch. Putin tak samo jak wielu z nas nie wierzył w zdolność Zachodu do jedności, wspólnej reakcji, pokazania mu faka. Odrzucamy stalinizm i hitleryzm już bez zabawy w appeasement etc. Naukę z totalitaryzmów XX wieku przyswoiliśmy sobie w stopniu wystarczającym. Może nie jesteśmy prymusami (vide Krym), ale uczniami po poprawce na więcej niż dostateczny.
Robert Paśnicki