Zbigniew Nadratowski
W moim kraju – konstatuję to ze wstrętem –
byle łajza może zostać prezydentem.
Głupi, podły i nijaki – już na starcie
jest zwycięzcą, gdy karzełka ma poparcie.
W moim kraju każdy premier, to osoba
którą sobie ów karzełek upodoba,
a warunkiem najważniejszym podobania
jest uległość i gotowość do kłamania.
W moim kraju w Sejmie także jest marszałkiem
facet, który Sejmu nie rozumie całkiem,
ale rządzi twardą ręką, siejąc zamęt,
robiąc z Sejmu cyrk na kółkach, nie parlament.
W moim kraju to, co telewizją było
w kanał którym płynie gówno się zmieniło;
na ekranie pełne kłamstw ohydne ryje –
nikt z tym komu służy, nawet się nie kryje.
W moim kraju sądownictwa jest reforma,
w której swój swojego kryje – taka norma
jest regułą uświęconą w tym ustroju –
nowych elit – prosto z rozrzutnika gnoju.
W moim kraju się historię “reformuje” –
już patyną błyszczą ordynarne chuje,
oraz nimbem jakichś “bohaterskich” czynów
szczyci się dziś banda zwykłych skurwysynów.
W moim kraju nowa zgraja zwykłych kmiotów
przywłaszczyła sobie miano patriotów
i zarządza ta hałastra krajem moim
i panoszy się jak świnia w chlewie swoim.
W moim kraju jest policja, co ochrania
rzezimieszków znanych zwłaszcza z heilowania,
no bo w planach karła oraz zmiany dojnej,
to w przyszłości ma być partii ramię zbrojne.
W moi kraju – liczyć trzeba je w tysiącach –
msze są dla tych, co nienawiść w nich dysząca
i nie chodzą do kościołów w imię boże,
lecz pomodlić się, by innym było gorzej.
W moim kraju są przedziwni profesorzy
i sędziowie, i prokuratorzy skorzy,
którzy sobie za niezbędną w życiorysie
postawili służbę i karierę w PiS-e.
W moim kraju wielu jest obywateli
którzy nic zdrożnego nigdy nie widzieli
w tym, że ich wybranek kłamie oraz kradnie;
ważne, żeby wypadł w telewizji ładnie.
W moim kraju funkcjonuje coś w rodzaju
doczesnego nieba, czy enklawy raju;
cicha przystań pislamskiego polityka –
świadomego, że jest nikim bez Rydzyka.
W moim kraju tworzy się kultura nowa,
w której się nie liczy nikt z wolnością słowa,
jeśli zatem chcesz publicznie coś powiedzieć,
to ci Ziobro krzyknie w twarz, że będziesz siedzieć.
W moim kraju lud się gościnnością szczyci,
ale obcy to dla ludu troglodyci,
których nienawidzi i traktuje z góry,
jakby z lęku, że jest od nich lepszy który.
W moim kraju słychać nieustanne modły
tym głośniejsze, im orator bardziej podły,
bo on wie, że to mu zjedna w wierze braci,
więc im głośniej ryj drze, bardziej się opłaci.
W moim kraju nic już chyba się nie zmieni;
tu od wieków się to, co na pokaz ceni,
tu się nawet wrogów szuka bez powodu,
bo to daje władzy posłuch u narodu.
W moim kraju … Och, jak wkurwia mnie mój kraj !!!
Ciągle w nim popadam – kurwa – w łapy zgraj.
Ale żyję w nim i umrę – no i chuj !!!
Bo to dla mnie nie jest “gdzieś tam”, lecz KRAJ MÓJ.
Jakie to prawdziwe,jakie to smutne i od wieków,na nasze własne życzenie, niezmienialne…