Ciemnogrodu dzień powszedni (52)
Banałem jest stwierdzenie, że w sieci najwięcej jest śmieci. Taki już jest ten świat internetu i żadne filtry tego nie zmienią. Ten stan rzeczy, zwłaszcza powszechność „contentu” głupoty, skutkuje przenikaniem do realnej rzeczywistości (wiem, brzmi to niczym masło maślane, ale coś jest na rzeczy) najdurniejszych pomysłów. Zjawiskiem, o jakim starsza publiczność zwykle nie ma pojęcia, jest upodobnianie się polityków do youtuberów.
Analogia z kanałami youtuberów, rozmaitych influencerów a politycznymi akcjami narzuca się wręcz sama, o ile widziało się sposoby prezentowania treści na owych kanałach. Przeciętni politycy jawią się jako specyficzna odmiana wspomnianych wpływowych youtuberów; często nieświadomie, raczej tak są kreowani przez swoich PR-owców, co nie zmienia faktu, że stali się określonego typu bio-nośnikami „contentu” partyjnego. To nie wszystko.
Wiele łączy polityków z raperami (a nierzadko także z patostreamerami ze specjalnością hejt ad personam w formie dissu): szybkość wygłaszanych monologów i wodolejstwo oraz – zawsze mnie to bawi – ich przeświadczenie, iż są aktorami, wręcz tenorami występującymi na scenie politycznej. Bliższe się im przyjrzenie ujawnia, że wbrew ich własnym mniemaniom, wpisują się mimowolnie i mimowiednie w ramy subkultury rap, również mentalnie i obyczajowo.
Liderzy i partie jednorazowego wyboru stają się normą w każdej kadencji parlamentu. Wielka popularność i jeszcze większe rozczarowanie w krótkim czasie. Tak samo jest z kanałami na You Tube – mają nawet miliony odsłon umieszczane na nich filmiki, ale rzadko który utrzymuje się na topie, ba, w ogóle istnieje dłużej niż pięć lat. Często, aby powstrzymać spadek popularności, twórcy ich (pewnie też ich doradcy) wpadają na straceńczy pomysł, który odwróci fatalny trend. Zwykle tym pomysłem jest występ na ringu wolnoamerykanki, bijatyka w klatce podczas zawodów MMA. Zainteresowanie znów na choćby chwilę wzrasta… Politycy w tym celu nie posuwają się aż do tego, na razie przynajmniej, lecz są skłonni do innych szalonych wybryków z repertuaru upadających gwiazdek. Nie wolno bowiem zapominać, że ktoś, kto staje się „wybrańcem narodu”, zwykle odlatuje i nabiera przekonania o swej nadzwyczajnej wyjątkowości. To samo dzieje się z internetowymi celebrytami – takie bożyszcze nie może pojąć, że się po paru sezonach po prostu znudziło publice. Publice kapryśnej, żądnej zmian i mało uważnej, więc łatwo i szybko znajdującej nowe obiekty ulotnego kultu, a stare przekształcającej niejednokrotnie w obiekty nienawiści bądź wyszydzania. To przypadek (acz wcale nie przez przypadek o nim akurat wspominam) niejakiego Disa.
W roku 2019 młodzieżowym słowem roku (pomijam kontrowersje, jakie budzi ten konkurs) zostało słowo „alternatywka”, lecz szansę miało coś innego, tyle że zostało zdyskwalifikowane. Było to mianowicie pojawiające się w różnych złośliwych nagraniach bądź skandowane i śpiewane na koncertach JEBAĆ DISA (a w wersji ocenzurowanej JE*** DISA); pominę tu dla wywodu nieistotny powód wrogości wobec rzeczonego Disa. Otóż łatwo zauważyć, skąd się wziął i czemu tak łatwo się przyjął (nie)sławny slogan „JEBAĆ PiS”. Był on poniekąd wcześniej oswojony i znany młodzieży, zaś po drobnej korekcie („dobrej zmianie”) został podchwycony przez starszych, a nawet mainstream.
Na koniec jeszcze z innej beczki. Wyżej opisałem wpływ mediów raczej młodzieżowych (cyfrowych), teraz jedna uwaga o medium niemłodzieżowym (analogowym), czyli telewizji. Zmiana kursu obyczajowego i w ogóle kulturowego zarysowała się jeszcze za czasów poprzedniej władzy w mediach zwanych publicznymi. Dość może specyficznym, ale dobitnym tego przykładem jest to, że w programie pierwszym TVP z końcem roku 2014 amerykańską, „libertyńską” Modę na sukces zastąpiono tureckim Wspaniałym stuleciem, która to kostiumowa telenowela, jak na warunki reżimu Erdoğana, jawiła się jako dość frywolna, lecz w porównaniu nawet z polskim Klanem jest klinicznie konserwatywna. Wschód w miejsce Zachodu!
Kto zaś zwykle ogląda telewizję o tak wczesnej porze? Ten, kto nie ma nic lepszego do roboty, chyba że idzie akurat na mszę. Nie ma się z czego śmiać. Drobne z pozoru zmiany w repertuarze telewizyjnym mają wpływ na ludzi z jednego źródła czerpiących wyobrażenie o świecie współczesnym; najczęściej są to już osoby w podeszłym wieku, gorzej wykształcone, trwale bezrobotne. (Tu ciekawostka: Polsat, chyba tylko po to, aby przypodobać się PiS-owi, usunął z ramówki sitcom Świat według Kiepskich jako… zbyt liberalny obyczajowo i jednocześnie nadmiernie krytyczny dla władzy i kościoła).
Tak oto serwowano w różnych mediach to, co było w rezultacie zachętą do głosowania za Ciemnogrodem.
– – – – – – – – – – – –
Dwie nieprzypadkowe lektury polecane na ten tydzień:
Jacek Bocheński Krwawe specjały włoskie.
Specjały (z lat siedemdziesiątych XX wieku): kidnaping – „choroszo-horrorshow” – terroryzm.
Michel Faber Ewangelia ognia.
Wrogiem religii są fakty i naoczni świadkowie; ale to też satyra na rynek księgarski i medialny.
– – – – – – – – – – – –
Jeśli ten tekst okazał się ciekawy, to zachęcam do postawienia mi kawy.
buycoffee.to/robertpasnicki
Nie jest ważne, że nie mam nic światu do zaoferowania, ważne żeby myślano, że mam, a jak zaczną wątpić, to opuszczę portki i zademonstruję walory, nie ważne, że mniej lub bardziej wątpliwe…
Ciemnogród jest prymitywny, ale myśli o sobie inaczej, ciemnogród ma poczucie misji, chce wyznaczaczać trendy, udowodniać swą wyższość, mimo iż podstaw brak; chce i wierzy, że powinien. To wystarczy by iluzoryczna aureola nigdy nie gasła, mimo iż, to tylko łojowa świeczka, nikły blask i smród roztacza.
Zwykła bufonada, ale pod sztandarem patetyzmu, posłuch ma.
Co zrobisz… możesz tylko absyntu się napić, kawa nie uśmierzy bólu istnienia, zatem polej chłopcze, też chętnie zdrowo pociągnę.