Innuendo, część trzecia

Wykopalista nr 13 – Innuendo, część 3.

W poprzednich dwóch odcinkach omówiłem niektóre ciekawostki związane z pierwszymi czterema utworami z płyty grupy Queen pod tytułem Innuendo. Ten rozpocznę od utworu piątego.

Piąty na płycie utwór, Don’t Try So Hard, jest autorstwa Freddiego i to od razu widać, czy raczej słychać. Ten dystans do życia i problemów z nim związanych.

Just savor every mouthful
And treasure every moment


Carpe diem zdaje się śpiewać stojący już nad grobem Freddie, który chciał przed śmiercią stworzyć jak najwięcej muzyki, smakuj każdy kęs, a każdą chwilę traktuj jak skarb. Nie staraj się tak bardzo i nie bierz sobie wszystkiego do serca.

Utwór jest trochę mroczny, ale z pozytywnym przesłaniem, mówiącym o wolności i niezależności od społeczeństwa. Zapytany o niego gitarzysta Brian May określił ten song  jako jeden z jego ulubionych  obok The Miracle: „Najlepszy” nie jest słowem, którym szafuję, zwłaszcza w odniesieniu do muzyki. Mam jednak kilku osobistych faworytów. Z piosenek Freddiego są to “The Miracle”, która ma niesamowitą lekkość i “Don’t Try So Hard”. Zresztą najlepiej posłuchać.


Szósta kompozycja, Ride the Wild Wind,  to swoisty sequel do I’m in Love with My Car z płyty A Night at the Opera. Sequel, bo obie są dziełem Rogera Taylora, pasjonata, jak chodzi o samochody i wyścigi. Taylor nagrał wersję demo z własnym wokalem, ale na płycie już śpiewa Mercury, a Taylor dopowiada w tle Push the envelope, don’t sit on the fence i Live life on the razor’s edge, czyli mniej więcej rób wrażanie, a nie siedź jak oferma, żyj na krawędzi.

Mnie oczywiście natychmiast na myśl przychodzi…

I’m running free, yeah, I’m running free
I’m running free, yeah, oh I’m running free


… ale to na kiedy indziej.

Okładka pocztówki dźwiękowej wydanej w Rosji

Tu natomiast jest troszkę podobnie:

Tie your hair back, baby,
We’re gonna ride tonight.
We got freaks to the left
We got jerks to the right
Sometimes I get so low, I just have to ride
Let me take your hand
Let me be your guide.

Zwiąż włosy, kochanie,
Pojeździmy sobie wieczorem.
Czubki po lewej,
Palanci po prawej,
Czasem mam takiego doła, że muszę się przejechać.
Wezmę cię za rękę,
Będę twoim przewodnikiem.


To co się kręciło z prędkością 45 obr/min było mono i wytłoczone było w trzech wersjach koloru, żółtym niebieskim i zielonym.

W notowaniu nr 514 Listy Przebojów Trójki z dnia  3.01.1992 Ride the Wild Wind znalazł się na pierwszym miejscu, o czym wspomina nawet anglojęzyczna Wikipedia.


Kolejny utwór, All God’s People , jest dziełem Freddiego i Mike’a Morana, angielskiego klawiszowca, kompozytora, tekściarza i producenta płyt, współpracującego też m.in. z Nicko McBrainem (Iron Maiden), Ozzym Osbourne’em, czy George’em Harrisonem. Pierwotnie został napisany, a nawet nagrany, dla płyty Barcelona, którą Mercury nagrał z Montserrat Caballé i nosił tytuł Africa by Night, a Moran był tej płyty współproducentem i współautorem wszystkich piosenek. Ostatecznie nie został jednak na niej wykorzystany, a Freddie ożywił go w czasie pracy nad Innuendo.

W utworze tym słychać wpływy muzyki gospel, podobnie jak w Somebody to Love z Day at the Races, czy w Jesus z pierwszej płyty zespołu. Muzyka do  Somebody… inspirowana była ponoć muzyką Arethy Franklin, a sam utwór miał być najbardziej ulubioną kompozycją Freddiego ze wszystkich, które napisał.

Peter Freestone, asystent Freddiego od roku 1982, aż do śmierci wokalisty, autor książki Freddie Mecury. An Intimate Memoir: Freddie i Mike Moran pozostawali bardzo blisko ze sobą, a Freddie sądził, że Mike wydobędzie to, co najlepsze z klawiszy w All God’s People. W końcu Freddie doszedł tylko do trzeciej lub czwartej klasy na egzaminach na fortepian w Królewskiej Akademii Muzycznej, a Freddie zawsze chciał tylko tego, co najlepsze na tym albumie.


Wideo towarzyszące utworowi These Are the Days of Our Lives jest ostatnim, przy realizacji którego Freddie pojawił się we własnej osobie. Singiel z tym utworem ukazał się w USA dokładnie w 45 urodziny wokalisty, piątego września 1991 roku.

Okładka singla na rynek amerykański

Pierwotnie sfilmowane w kolorze, zostało potem przerobione na czarno-białe, gdyż już w żaden sposób nie dało się zamaskować fatalnego stanu zdrowia frontmana zespołu.  W głównej mierze utwór ten jest dziełem Taylora, który znał się z Mercurym od końca lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Pisał go w domu będąc w melancholijnym nastroju z powodu choroby przyjaciela, ale starał się włożyć odrobinę optymizmu w tę kompozycję.

Jakieś cztery lata temu, reżyser wideo, Rudi Dolezal, wspominał w rozmowie z magazynem People: Spody jego stóp były jedną otwartą raną. Musiał straszliwie cierpieć, ale tego nie zobaczycie. Po prostu widzicie człowieka i jego przeznaczenie. Niezależnie od tego, czy cierpiał czy nie, zawsze spełniał oczekiwania. Nie chciał specjalnego traktowania.

Dolezalowi powiedziano wcześniej, że musi się spieszyć z realizacją tego klipu, ze względu na szybko pogarszający się stan zdrowia Mercury’ego, ale tuż przed zakończeniem zdjęć Freddie zażądał jeszcze jednego ujęcia do ostatnich słów tego tekstu:

Those days are all gone now, but one thing’s still true
When I look and I find
I still love you

I still love you.


Reżyser dodał: W tych ostatnich sekundach tego songu, daje nam résumé całego swojego życia: „Byłem wielką gwiazdą, ale nie bierzcie tego zbyt serio”. A te „I still love You” jest skierowane do fanów. A potem rozstał się z życiem. Nawet w ostatnich chwilach planował, by jego odejście było artystyczne. Chciał, żeby tak właśnie to wyglądało.


Pierwszą część ciekawostek dotyczących płyty Innuendo można przeczytać TUTAJ, a drugą TUTAJ.

Ciąg dalszy nastąpi.

Jeśli podobał ci się mój tekst, proszę kliknij w link i postaw mi kawę.

buycoffe.to/appiotr

Wcześniejsze, nie tylko o polityce, można znaleźć TUTAJ.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *