Ekonomia wojenna

Pomimo wypadków ostatnich prawie dwunastu miesięcy, większość wciąż nie otrząsnęła się do końca z projekcji stalinowskiej armii czerwonej model 1944-45. Podobnie sprawa się z projekcją sowieckiej ekonomii wojennej, która istniała funkcjonalnie przez niemal cały okres istnienia Związku Radzieckiego.

Może kiedyś przeprowadzę detaliczne porównanie tamtych bytów z analogicznymi aspektami tzw. Rosyjskiej Federacji.

Póki co możecie mi wierzyć na słowo, że byłoby to porównanie formuł bardzo odległych, lub czasem antynomicznych.

Tym niemniej, znaczenie ekonomii w wysiłku wojennym jest znacznie większe niż dostrzega większość fotelowych strategów.

W przypadku tej konkretnej wojny, aspekt ekonomiczny ma jeszcze jeden nieco bardziej specyficzny charakter. Ta endemiczność wyraża w następującej konfiguracji: Zachód ‘walczy’ przeciw Moskowii wyłącznie na ekonomicznym polu walki. Dalej, Zachód (szczególnie USA) ostatecznie zrozumiał, że musi tę bitwę wygrać ‘do zera’ ponieważ celem jest wyjęcie Chinom sojusznika, zanim dojdzie do wielkiej konfrontacji. To tak jakby rozmontować sojusz państw osi w 1937/1938.

Dlatego dziś kilka luźnych szkiców z domeny ekonomii.  

Wzrost GDP o 0,6% w kraju gdzie największym pracodawcą jest państwo oficjalnie, albo mniej oficjalnie, czy całkiem nielegalnie w świetle własnych regulacji może być kompletną konfabulacją i nikomu włos z głowy za to nie spadnie a nawet przeciwnie, plus wszyscy będą zadowoleni posiadając świadomość takiej mistyfikacji.

Pominę taki drobiazg jak autorytarny, ustrój tego państwa.

Natomiast wspomnę (chwilowo pobieżnie) o gałęziach gospodarki ciągnących ten ‘wzrost’ [potencjalnie błędnie kalkulowany, intencjonalnie, albo przypadkiem].

Te „lokomotywy wzrostu” to firmy jakie rewitalizują sprzęt wojskowy ze składów, oraz produkują umundurowanie i podobne towary. [Z tym wiąże ciekawostka zawierająca się w sporym odsetku zabytkowych czołgów T62. Dzieliłem się już z Tobą teorią na temat, dlaczego dominowały one w pierwszej fazie uzupełniania strat sprzętowych. Tym razem powinni dać im spokój ale nie dają. Co stoi za tą anomalią, zdradzę jeśli ktoś zapyta]

Natomiast, naj-naj-naj-ciekawszą rzeczą w ostatniej fali doniesień ekonomicznych z RF jest fakt, że ministerstwo finansów opublikowało jasną zwartą informację o radykalnym wzroście wydatków, oraz deficytu przy podobnej skali spadku dochodów budżetu.

To ważne. Ponieważ komunikat nie mówi o jakichś wskaźnikach jakie mogłyby być wygryzione tylko przez pedantycznych kopaczy z grubej warstwy wskaźników cząstkowych, trzeciej i piątej kategorii.

 NIE.

Moskiewskie ministerstwo finansów puściło na cały świat komunikat „jesteśmy w dupiu”.

A w dopowiedzeniu komunikat mówi, że ‘jest to takie „dupio”, że jeśli nie zlikwiduje się jego przyczyny w ciągu kilku tygodni, to przed upływem roku, RF jako byt społeczno-ekonomiczny wrośnie w dno i podniesienie go nie będzie możliwe przez dekady’.

Dlaczego idą z tym do mediów a nie do Putina?

Widzę tylko jedną przekonywującą odpowiedź:

 Bo u Putina byli już z tym tyle razy, że nie tylko przestał ich przyjmować ale nawet nie odbiera telefonu.

+++

Przestrzeń medialna przeżywa kolejny napływ kacapskich ‘wbrosow’ o bezskuteczności sankcji.

Można by skwitować to jednym zdaniem, że ‘jeśli uruchamiają ostatnie zasoby opiniotwórcze, to tylko potwierdza jak skopanymi się czują’.

Ale popatrzmy co tam pływa w tej brei.

O prognozowanym wzroście 0,6% już wspomniałem. Taki wzrost byłby raczej kiepskawą wiadomością, gdyby istniały żelazne gwarancje jego osiągnięcia i prawdziwości danych na jakich opiera się prognoza. Takich gwarancji nie ma. A przeciwnie, coraz więcej szerokorozumianego  ‘materiału prognostycznego’ znika z dostępnych źródeł Moskowii.

‘Wbrosy’ donoszą o ‘sukcesach w zastępowaniu zachodnich odbiorców węglowodorów, azjatyckimi’.

Zastąpienie utraconej ponad połowy eksportu gazu, przesyłanego gazociągami, to oczywista brednia [Jeśli ktoś chce poznać szczegóły, dlaczego(?), to chętnie opowiem na specjalne życzenie.]

Większość eksportu produktów naftowych też już jest martwą kwestią.

Małą częścią dealują Turcy ale Chiny, oraz Indie, które mogłyby hipotetycznie być znaczącym czynnikiem, żadnej nadziei na tym polu nie dają. Mają nadwyżki mocy przerobowych we własnych rafineriach. A dodatkowo w Chinach trwa kolaps inwestycyjny (albo gorzej), więc popyt na paliwa pada.

Eksport surowej ropy do Azji wzrósł na tyle by go dostrzec ale nie na tyle, by zrekompensować utratę innych rynków.

Chińczycy wywożą więcej moskowickiej ropy dalekowschodniej i gdzieś sprzedają ją dalej, co jest relatywnie proste, ponieważ jest ona znacznie lepsza od ropy-ural. Problem w tym, że większość moskowickiego eksportu stanowiła właśnie ropa-ural, oraz produkty naftowe z niej otrzymywane.

Wzrost eksportu ropy-ural  do Indii jest faktem, choć wciąż nie są to ilości ratujące sytuację. Zapewne z tego powodu, któryś z zachodnich sługusów kacapskich, zaczął pompować temat o rzekomej cenie $90 za baryłkę (ropy-ural) płaconej przez Hindusów. „Ekspert” piszący, że można skłonić indyjskich businesspeople do przepłacania za towar jaki mogą dostać z wyjątkową zniżką, musi być niekompetentnym tępym rasistą, albo jest przekonany, iż ‘wciskanie ciemnoty’ ujdzie mu bezkarnie i jeszcze się opłaci.

Ktoś zwrócił uwagę na fakt, że można znaleźć coś w rodzaju dokumentu handlowego potwierdzającego cenę $90, ALE… Ale  musiałby to być dokument gdzie zsumowano absolutnie wszystkie koszty związane z zakupem i dostarczeniem ropy-ural (w cenie ok. $40) z rejonu Sankt-Petersburg/Ust-Ługa do Idii

Pewnie można, tylko że to nie podwyższa wpływów moskiewskiego budżetu, ponieważ opodatkowaną/otaryfowaną w Moskowii jest cena zakupu baryłki a nie całkowity koszt ponoszony przez klienta. A jeśli prawdą są pogłoski o naturze nowych kontraktów, to nawet wyjściowa cena nie ma przełożenia na bezpośrednie dochody moskiewskiego budżetu.

Niezależni moskowiccy specjaliści twierdzą, iż cały, albo prawie cały wolumen wzrostu eksportu do Indii nie przynosi wzrostu wpływów moskiewskiemu budżetowi, ponieważ jest osiągany dzięki pewnemu schematowi machinacji. Schematowi karkołomnemu nawet jak na realia moskowickie. Pożytek jest z tego taki, jakie są dochody ministerialnych urzędników będących ‘cichymi właścicielami’ firm operujących w tym schemacie, oraz ich przełożonych z jakimi niewątpliwie się dzielą.

Jedyna obiektywna korzyść dla moskowickiej gospodarki jest taka, iż ten „eksport” powstrzymuje proces zamykania pól naftowych.

+++

Wpływy budżetu OFICJALNIE już upadły o 35% a wydatki wzrosły o 59%, a wydobycie ropy spadło o 9%. Wzrosty produkcji w niektórych branżach, to tylko zamówienia wojenne a to jak wiadomo wydatek budżetowy.

 I tu pętla domyka się na źródłach napełniania budżetu.

Oczywiście można drukować pieniądze ale hiperinflacja nałożona na podskórną destabilizację dyktatury trzymającej się dotąd na apatii, nie wróży jej niczego dobrego.

Jak już wspominałem we wcześniejszych tekstach, RF/Moskowia, jako jednostka funkcjonalna, jest w gorszym stanie niż Niemcy w 1918.

W 1918 fort wojny był dalej od Berlina, niż dziś od Moskwy.

Zdradzę Ci tajemnicę: przez większość tego roku obawiałem się, że Moskowici mogą nagle wycofać się na linię 23.02.2022. To mogłoby łatwo dać im szereg atutów i mieć naprawę tragiczne konsekwencje za kilka lat, nie tylko dla Ukrainy.

Gospodarka RF/Moskowii nie zacznie odradzania się bez zdjęcia sankcji.

Nigdy.

Nie zdoła się odrodzić nawet jeśli spłynie w system nisz o zupełnie innej niż przedinwazyjna strukturze.

Sankcje nie zostaną zdjęte, lub choćby znacząco złagodzone automatycznie, nawet gdyby jutro zaczęło się całkowite i bezwarunkowe wycofywanie wojsk do linii 23.02.2022.

Ten pociąg odjechał już razem z peronem.

Rok 2023 moskowicka gospodarka przejdzie pod sankcjami dalej tracąc nawet te powiazania jakie nie koniecznie im podlegają.

 Pysznienie się szarymi schematami obchodzenia sankcji, tylko pogłębi ten paralelny proces.

Z rozmaitych powodów świat nie chciał nauczyć się żyć bez Moskowii pomimo, że ten byt był opryskliwy i toksyczny. Teraz RF/Moskowia przymusiła świat do przyspieszonego odwykania i przebudzenia myśli, że nikomu poza bandytami i populistami nie jest ten kraj potrzebny.

 ‘Został jeszcze Malbork do kupienia’ a potem można o nich zapomnieć.

[Jak wiesz Malbork był w swoich czasach twierdzą nie-do-zdobycia. Kazimierz Jagiellończyk przekupił załogę twierdzy, zamiast ją zdobywać. To jest dobra metafora dla tego co należy zrobić z moskowickim potencjałem nuklearnym.]

+++

Dziś żaden polityk z tych jacy jeszcze niedawno agitowali na rzecz pewnego paradygmatu nie śmie otworzyć paszczy na jego temat.

Paradygmat widzący w Moskowii sojusznika przeciw hegemonizmowi chińskiemu, indukujący odciąganie Putina z chińskiej orbity.

W rzeczywistości wytwarzał on  idiotyczne rozdwojenie.

Teraz mamy sytuacje analogiczną z możliwością rozmontowania państw osi w 1937 i wygląda, że to dociera do kluczowych polityków Zachodu, oraz iż dostrzegli w tym ich własny egoistyczny interes.

Teraz już jest jasne dla dostatecznej liczby wpływowych ludzi, że każde 50centow wydane na zwycięstwo Ukrainy w tym roku, stanie się dolarem wydawanym każdego roku przez dekady, jeśli dziś „zaoszczędzą” owe 50centów.

A jeśli porzuć Ukrainę jak Kissinger Wietnam Południowy, to każde 50 centów zmieni się w $5 na statyczną obronę granic NATO. A w konsekwencji 50centów zmieni się w $15 na odparcie inwazji moskowickiej za parę lat.

Okazywanie słabości i naiwności wobec RF/Moskowii będzie miało skutki także w problemach niepowiązanych z tym bytem w innych częściach świata.

Zatem zaoszczędzenie 50 centów na bezwarunkowym zwycięstwie Ukrainy może kosztować $50 przed końcem bieżącej dekady. Stałoby się to na długo zanim wszyscy dziś topowi politycy odeszliby na emerytury. Albo mogłoby być jeszcze gorzej. Mogłoby skończyć się końcem cywilizacji, bez żadnej wojny nuklearnej.

+++

p.s.

Istnieje jeszcze ekonomia budowania umocnień w Biełgarodskaj obłasti czy w Krymie. To może napędzać GDP jako wskaźnik ale jednocześnie dodatkowo drenuje budżet. A przy okazji świadczy o tym , że moskowickie naczelne dowództwo powiedziało dowódcom np. na Krymie, że nie mogą liczyć na żadną odsiecz (w razie czego). Ergo, ta i potencjalne następne fale mobilizacji mają być zutylizowane nie na południu i , nie na północy, czyli tam gdzie są utylizowane już od pewnego czasu. Ale to już trochę inna opowieść.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *