Normalność

Czy ja jestem homoseksualistą?

Czy fakt, że kobieta w moim śnie miała  praktycznie identyczną twarz, co ‘dezerter’, oznacza właśnie to?

Czy to dlatego nigdy nie zakochałem się tak naprawdę w kobiecie?

Właściwie byłem straszliwie zakochany jako czternastolatek… Tyle, że kompletnie nic z tego nie wyszło… Nawet tyle co wychodzi najbardziej nieudacznym nastolatkom.

Fakt, nie mam inklinacji do stałych związków, tzn. do zaangażowania emocjonalnego z kobietami ale z mężczyznami też nie… nawet w formule ‘kumplostwa’.

 Byłem raz w stałym związku, przecież… Tylko, że Asia chciała się natychmiast rozmnażać a ja dopiero pisałem moją pracę magisterską na WAT… A gdy jednoznacznie odmówiłem, to poszła za mąż za swego kolegę z roku, by rozmnożyć się z nim. Urodziła ekspresowo dwoje dzieci, po czym zmarła na raka…

Spokojnie, krok wstecz… Przebieg epizodu z ‘dezerterem’ zapisał w mojej pamięci nie tylko mętnie ale również ‘z pogardą’ dla naturalnej zależności między przyczynami i skutkami. Ten zapis kieruje się bardziej logiką halucynacji niż rzeczywistości… To może być jakiś trop…  Powiązanie między snem a ‘halucynacją-dezerterem’ znaczy, że albo zasnąłem za kierownicą, albo… albo najpewniejszą alternatywą jest rak mózgu.

Nie.

Musi być jeszcze jakaś ‘wersja pośrednia’…

Jeśli np. twarz pochodząca ze snu nałożyła się w wyniku wstrząsu wypadkowego na pamięć o dezerterze jaka znikła z mojej pamięci właśnie w wyniku wstrząsu… w końcu lekarze podejrzewali wstrząs mózgu.

Albo nawet nie było żadnego dezertera. Ten cały epizod mógł nie być przyczyną wypadku, lecz jednym z jego skutków.

W pamięci mam obraz, jak wyplątuję się z rozbitego samochodu praktycznie natychmiast po wypadku… Tylko, że nie ma sposobu, by stwierdzić, czy było tak naprawdę(?) Jeśli straciłem przytomność, to kontrolę czasu i bodźców straciłem także…

Przyjmijmy, więc że tym śnie dziewczyna ze znajomą twarzą była tylko… jakby… elementem scenerii… może informacją kontekstualizującą i właśnie dlatego ostatnio wcina się we wszystko co dzieje się w moim mózgu(?)…

+++

Homoseksualizm nigdy nie był w Polsce przestępstwem, jak to się zdarzało w bardziej cywilizowanych krajach, wliczając Zjednoczone Królestwo. Nie było przestępstwem nawet w PRLu pomimo „proletariackiej moralności”, czy manifestacyjnego maskulinizmu towarzyszy. Tym niemniej to byłoby cholernie kłopotliwe w PRLu  a jeszcze bardziej w PRLowskich siłach zbrojnych.

Yaxa zdawał sobie z tego sprawę jak każdy, kto miał jakąkolwiek orientację w PRLowskich realiach. Nie było potrzeby intencjonalnie zgłębiać zagadnienia.

Normalny homoseksualista miał ciężkie życie w PRLu, pomimo braku penalizacji w systemie prawnym.

Normalny homoseksualista, z jednej strony był celem, paradygmatów wspomnianych powyżej, z drugiej celem naturalnej, ludowej homofobii dodatkowo akcelerowanej wpływem owych paradygmatów a z trzeciej, specjalnej komórki SB ewidencjonującej homoseksualistów i korzystającej z tej ewidencji w formule kompromatu.

Normalny miał ciężkie życie ale istnieli też inni. Nazwanie ich NIEnormalnymi miałoby głęboki sens. Skupiali się w nieoficjalnych klubach. Nieoficjalnych ale zaskakująco wpływowych w ‘kręgach władzy’.

Tak zwane ‘szerokie masy społeczne’ trzymano z dala od takiej wiedzy ale dla pozostałych nie było to wielką tajemnicą. Zwłaszcza, dla tych, którzy ‘kręgi władzy’ obsługiwali jak np. Abel. A Abel wierzył, iż z dziećmi należy rozmawiać bez cenzury, z wyjątkiem cenzurowania bluzgów.

+++

Przyjmijmy, więc że w tym śnie dziewczyna była tylko… jakby… elementem scenerii… może informacją (?)

Powracający sen jako całość wprawia mnie w uczucie zakochania ale przecież w warstwie fabularnej, główną jego treścią jest zagadka jakiejś ‘wysokiej Amerykanki’ , która mogła wcale nie być Amerykanką…

 Jest tam znacznie więcej zagadek, ale one nie mają ‘statusu tajemnicy’ z punktu widzenia wewnętrznej logiki tego snu. Z jej punktu widzenia to po prostu dobrze mi znane oczywistości. To akurat nie jest endemiczne, ani dla tego snu ani dla moich snów i jest raczej rutynowe w świetle wiedzy akademickiej.

Zagadka śniona jako zagadka oznacza odpowiedź na niewiadomą poszukiwaną na jawie.

 Moja podświadomość oferuje mi coś. Tylko, że to coś musi być przekazywane w poszatkowanej formie i rozproszona w owych „oczywistościach”… może w elementach rozmowy jaką we śnie odbywam… w tym co dla mojej rozmówczyni oraz ‘paralelnego mnie’ nie jest żadną zagadką?…  Odbywałem ją już tyle razy, że powonieniem się jej nauczyć na pamięć. Jestem bliski tego.

Na przykład odwołanie do rozmowy z amerykańskimi oficerami wywiadu wojskowego(?)… W trakcie mojego pobytu w Indochinach na misji ONZ, bez wątpienia rozmawiałem z jakimś pracownikiem amerykańskiego wywiadu, choć nie potrafiłbym powiedzieć, ani który z moich rozmówców nim był, ani dla której z organizacji wywiadowczych pracował…

 Natomiast we śnie, najwyraźniej byłem po rozmowie z ze zdefiniowanymi oficerami amerykańskiego wywiadu wojskowego a z tonu przywołania tego faktu wynikało, że łączył nas co najmniej alliance of convenience…

Najbardziej ciekawi mnie, jaką wskazówkę kryje w sobie fakt, iż moja rozmówczyni sprawnie posługuje się językiem polskim ale jeszcze lepiej duńskim…

 Właściwie, to też ma dość racjonalne odniesienie do mojej rzeczywistości, ponieważ nie jest wielką tajemnicą, że w razie tzw. „operacji obronnej na najszerszą skalę”, czyli mówiąc po ludzku, napaści Układu Warszawskiego na kraje NATO, moja dywizja zetrze się z niemiecko-duńskim Korpusem Jutlandzkim…

Tylko dlaczego, ‘podświadomy duński oficer’ jest kobietą i w dodatku podobną do ‘dezertera’ jaki prawdopodobnie był jedynie halucynacją? W Danii nie ma kobiet oficerów… Może w szpitalach wojskowych są lekarki, czy pielęgniarki z oficerskimi stopniami, lecz z pewnością nie ma kobiet-oficerów liniowych… Czy to ma oznaczać powrót do interpretacji homoseksualnej?

 Z drugiej strony czułem we śnie gigantyczny zachwyt jej nagą kobiecością, gdy wchodziła do morza…

To zaczyna przypominać poszukiwanie prawdy metodą rozbierania cebuli. Na końcu nie ma żadnej konkluzji, tylko rozwalona cebula i łzawiące oczy… Taki ze mnie „doktor Jung”… Niech to szlag trafi…

I skąd moja podświadomość przyniosła imię Adela?… Nigdy nie spotkałem nikogo o tym imieniu a nawet nie potrafiłbym przytoczyć jednej historycznej lub fabularnej postaci noszącej takowe…

 Spróbujmy czegoś cięższego… Ciężkiego jak czołg.

Jaką wskazówką może być to, że poszedłem na jakieś pole, by zrobić inspekcję rosyjskich wraków? Czyżbym sam ustrzelił paru союзников? Nie mówię, że nie chciałbym ale… eeeee te mrzonki też mnie donikąd nie prowadzą…

Może jednak należy powrócić do „amerykańskiej tłumaczki”(?)

 Tylko co ja tu mam(?) Relację jednej wyimaginowanej postaci o kolejnej wyimaginowanej postaci…

‘Piękna wiedźma uwodziła raz rycerza na plaży rozmowami o innej wiedźmie’… Cóż, każda mitologiczna przypowieść przenosi jakiś pakiet rzetelnej wiedzy przez tysiąclecia. Ludzie robią z tego brednie, tylko dlatego, że w międzyczasie zgubili klucz dekodujący. Nie wiem jak daleko jest źródło baśni jaką przyśniłem ale jedyny klucz do tego przekazu może być tylko w samej „baśni” a ona pojawiła się tylko w mojej głowie, więc zagadka i jej dekoder muszą spoczywać wciąż w tym samym miejscu…

 Jak wiedźma opisała wiedźmę(?) 

‘… Patrząca na mnie z miłością, wysoka brunetka, o surowej urodzie, choć jednocześnie, sprawiająca wrażenie niewiele starszej ode mnie. Mówiąca perfekcyjnie po polsku, podobnie po rosyjsku, trochę po duńsku i oczywiście po angielsku, bo musi się jakoś dogadywać z amerykańskimi pracodawcami’

… Kto to może być?…

Czas przerwać ten Jungo-podobny nonsens… Przynajmniej teraz… przynajmniej na jakiś czas… Chcę, czy nie chcę, zapewne wrócę do tego snu jeszcze wiele razy, ponieważ on wróci do mnie, jak wracał już kilkukrotnie. A jeśli on przestanie wracać, to zapewne nie oprę się pokusie budzenia uczuć jakie we mnie wywoływał, bo nigdy w realnym życiu takich nie zaznałem.

 Nigdy, też nie miałem snu, w którym konteksty tworzone przez wydarzenia w jakich dotąd nie uczestniczyłem, byłyby dla mnie tak oczywiste, albo w którym, bym tak naturalnie znał luki w mojej wiedzy o nich, by poszukiwać rozwiązania tak przemożnie fascynującej zagadki.

Tak czy siak, będę musiał pogadać z jakimś specjalistą… i to raczej nie psychiatrą, lecz do onkologiem… Tak dla pewności. Pomimo dobrze-brzmiących teorii, dziwaczny wypadek kontekstualizujący się wzajemnie z takim snem, oraz halucynacją, bardziej pasuje do objawów raka mózgu niż do nadchodzącej schizofrenii, albo czegoś jeszcze innego.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *