Ciemnogrodu dzień powszedni (13)
Kto czyta niniejszy tekst, ten z całą pewnością jest w ogóle odbiorcą słowa pisanego w dawkach znacznych, zwanych książkami, tym samym zalicza się do niepospolitego grona obywateli i obywatelek (a nawet obywateląt) Rzeczpospolitej Polskiej Czytelniczej. Większość nie jest w stanie stawić czoła kilkunastu, ba, kilku linijkom i domaga się zaraz streszczenia do streszczenia… Tak, zwykły skrót to za mało, a raczej za dużo do przeczytania.
Im większa niewiedza, tym bardziej umysł otwiera się na szmirowate tajemnice. Któż jednak doszukuje się drugiego dna, sięgać usiłuje pod podszewkę? Z moich obserwacji (a mogę rzec, że jestem tutaj praktykiem-ekspertem) wnoszę, iż przeważnie czyni to ten, kto nie poznał w stopniu dostatecznym nauki o świecie dostępnej, potocznej, acz na poziomie nieco wyższym niż podstawowy. Taki nie ma pojęcia o współczesnej psychologii, lecz śmiało para się parapsychologią.
Nie jest moim zamiarem utyskiwanie (i z racji tego uzyskiwanie taniej satysfakcji bądź poczucia bycia lepszym) nad zanikiem czytelnictwa, ponieważ zawsze czytała elita i nie ma co się temu dziwić; chodzi mi o zwrócenie uwagi na wpajaną przez popkulturę i media iluzję, iż mechanizmem stanowiącym o stanie świata, rządzącym wszystkim, jest zmowa możnych – niezależnie od definiowania, kim oni są i kto personalnie wchodzi w skład tej powszechnej tajnej organizacji. Tymczasem nie tylko przekonania, lecz przed wszystkim ich interesy są zbyt rozbieżne, aby byli się oni w stanie porozumieć i przez pokolenia oraz dekady potajemnie wpływać na wybory polityczne i w ogóle na zawołanie najpierw typować, a potem wybierać (sic!) polityków, którzy stawać będą rokrocznie na ich życzenie na czele państw, urzędów, organizacji i korporacji.
Jaskrawym przykładem dowodzącym, że tego rodzaju „spisek” nie jest możliwy, są niepowodzenia rozmaitych międzynarodowych inicjatyw (na szczeblu najwyższym i z poparciem mediów oraz często kościołów), na których drodze powodzenia stanęła nie tylko zwykła indolencja, populizm czy inne tandeciarstwo w stylu „nie, bo nie”, lecz nade wszystko brak długofalowej, perspektywicznej oraz spójnej polityki.
Niekoniecznie zachęcam do lektury, ale anonsuję książki, które są zdumiewającymi (acz świadomie apologetycznymi i być może jeszcze wydanymi z myślą o promocji autorów w przyszłych elekcjach) świadectwami bezradnej pochopności politycznych tuzów z samego jądra Zachodu – Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Osoby ze szczytów władzy, które czołowo się zderzyły z oporem, jaki stawia realność. Mam na myśli książki dwojga autorów: Tony Blair (premier UK w latach 1997 – 2007) Podróż i Hillary Clinton (która przegrała w roku 2017 wybory prezydenckie z Donaldem Trumpem) Co się stało.
Aczkolwiek wiele wyjaśniają analizy wpływu choćby Rosji na wyniki głosowania na świecie (osławiona Cambridge Analytica) – to i bez tego tamą dla racjonalności jest uwiedzenie (i stałe w tym utwierdzanie!) mas przez teorie spiskowe (zwane bezmyślnie konspiracjami przez półgłówków, którzy kalkują angielski), z którymi walka skutkuje wyborem najgorszym z możliwych! Napisałem walka nie w sensie, że ktoś walczy o oświecenie, lecz w takim rozumieniu, iż ktoś zaangażowany w „sprawę” szuka sposobu pokonania zła i podejmuje bój o to, aby je pokonać. Łatwo się zapomina o tym, iż ci, którzy uznali za fakt światową zmowę, nie chcą się do niej przyłączyć, lecz ją pokonać. Niestety, na pomocników, a zwłaszcza liderów wybierają sobie najnędzniejsze kreatury, indywidua wiodące je na manowce. To właśnie pomaga triumfować populistom. Będą oni zwyciężać, póki nie odpowiemy inaczej niż śmiechem na obawy o bezpieczeństwo – nauczkę ostatnio dała nam pandemia i triumf antyszczepionkowców. Cóż, kiedy w Polsce władzę sprawują ludzie… wiadomego autoramentu.
Nagłówek, lead, zajawka – oto powód i przyczyna, ba, rezultat nietrafionego, błędnego rozpoznania, rozeznania rzeczywistości. Niedoczytanie!
Zalew nie informacji nas dotyka, ale potop pół-, ba, ćwierćwieści… Gdyby skupić się rzetelnie na jednym artykule dziennie, uchronić by się można od szczątkowego poznania (pseudo-quasi-łże-poznania!) stu innych. Infosmog jest dla zdrowia umysłu wyjątkowo szkodliwy.
Wyobraźmy sobie, że chcemy potomnym coś z naszych czasów przekazać, coś dla ich wiedzy zapakować do kapsuły czasu, ale koniecznie coś z każdego dnia. Dokonać spróbujmy wartościowania dopływających do nas wiadomości. Przeprowadźmy takie ćwiczenie, a po tygodniu się zorientujemy (jestem o tym przekonany, ponieważ sam spróbowałem), iż bez żalu pominąć możemy 99% treści bieżących, a skupiwszy się na 1% może nie zyskujemy zawsze czegoś (he, he, wartości dodanej); bywa, że pudłujemy w wyborze, niemniej jednak dzięki temu uchwyciliśmy coś więcej niż ogryzki faktów.
Większym pożytkiem od zaśmiecania sobie głowy dziesiątkami ciekawostek jest doczytanie jednego felietonu. Dziękuje za uwagę tym, którzy doczytali do końca.
Robert Paśnicki
Lubię ten sposób pisania. Renia miała rację, że śle peany. Pomysł przedostatniego akapitu więcej niż przedni. Nie, to nie jest właściwe słowo, ale innego nie znajduje. Pogrzebie w tym portalu, wciągający. I za mało o Was słychać, więc podam Was dalej.