Ciemnogrodu dzień powszedni (37)
Do napisania tego felietonu nakłonił mnie swoim charakterystycznym utyskiwaniem (nie nazwę tego upierdliwością) Piotr Wesołowski (niestrudzony autor tekstów o polityce i kulturze na łamach „TakToWidzimy”, do lektury których nieodmiennie zachęcam), mimo że tłumaczyłem mu, jak komu dobremu, iż teraz chcę pisać wyłącznie o kosmosie i literaturze, nawet choćby o pośledniej beletrystyce i marnym SF. Uparł się jednak, że to ja właśnie powinienem się narazić licznemu gronu osób, ponieważ i tak nie mam nic do stracenia, gdyż już dawno wyrobiono sobie o mnie opinię jako o kimś, kto nie umie żyć w zgodzie, a miły jest tylko wtedy, gdy się pomyli albo widzi własne odbicie w lustrze. Spodziewam się lawiny krytyki…
Otóż jest porażką kilku pokoleń ludzi (tych 40+ i młodszych), że w polityce są na marginesie. Ktoś mógłby zarzucić tej tezie, że polityka to domena osób dojrzałych i doświadczonych. Przeczy temu historia nie tylko naszego państwa, choćby II RP i właśnie początków III RP, ale i wielu innych w XX wieku. Tymczasem dziś mamy coś nawet bardziej karykaturalnego od cienia dwóch trumien (Piłsudskiego i Dmowskiego), w którym tkwimy, jak przenikliwie i krytycznie zauważył Jerzy Gierdroyc (twórca paryskiej „Kultury”) – bowiem nie ma trumien, lecz są żywi politycy, którzy (i stosunek, do których) zdominowali polską politykę. Tusk i Kaczyński. Kaczyński i Tusk. Brak idei, spór sprowadza się do personaliów. Tych dwóch osób! A co jest poza Polską? Wojna gerontów: Biden – Trump…
Być może to, o czym zaraz napiszę, wyda się od czapy, lecz moim zdaniem jest sednem problemu. Od czekania na znanych z wiersza Kawafisa barbarzyńców przeszliśmy do czekania na kosmitów – oni będą jakimś rozwiązaniem… Unikamy podjęcia dyskusji na temat rzeczywistości, klimatu, gospodarki i kierunku rozwoju ludzkości, o ile potrafimy się jeszcze rozwijać? Czy zakończymy naszą obecność na planecie totalną zagładą życia? W każdym razie nasza cywilizacja zmierza w stronę wyczerpania nie tylko zasobów, lecz nade wszystko swojej integralności. Zwątpiliśmy o sobie, bo zerwaliśmy ciągłość kulturową.
Odebrano nam wykształcenie klasyczne. Co zaś dano nam w zamian? Rozrywkę i poprawność polityczną (ja tę ideę bardzo szanuję, lecz jej karykaturalne wypaczenia prowadzą niwelowania naszej kultury).
Nawet dukanie tekstów w grece czy po łacinie otwierało jakąś perspektywę poznawczą źródeł naszej kultury. Nie jest bowiem ona kulturą słowiańską, lecz z gruntu (acz dość u nas jałowego) śródziemnomorską w sosie judeochrześcijańskim. Nowoczesność to zrozumienie tradycji, nawet marnej tradycji. W Azji, choćby w Japonii, to widać wyraźnie, zresztą tam także z tym się zmagają, lecz to już temat na inny tekst, który napisze ktoś kompetentny.
Kim się staniemy bez chociażby Pana Tadeusza? Cóż, amatorzy wódki Soplica mogą nie wiedzieć, że to jego nazwisko, ale żarty na bok. Już pierwsze słowa poematu („Litwo, Ojczyzno moja!”) wciągają nas w gąszcz i niekiedy bagno naszej skomplikowanej historii, owej Rzeczypospolitej wielu nacji i racji, mnogich religii i języków. To dziedzictwo i obowiązek jego zgłębienia, ale zarazem wyzwanie. Kim będziemy bez naszych przodków? Tu przypomnę (w danym przypadku idzie mi głównie o trafny tytuł) Marii Janion Do Europy tak, ale razem z naszymi umarłymi.
Kto czyta kroniki polskie? Choćby Jana Długosza. Kto czyta Tacyta? Aby czerpać wiedzę z doświadczeń wieków, aby czegokolwiek z dziejów się nauczyć, trzeba je choć trochę znać, najlepiej z pierwszej ręki, czyli od dziejopisów. My znamy wyłącznie historię najnowszą, tak, najnowszą, z minionego tygodnia…
Wracam do pytania zawartego w tytule niniejszego felietonu: następcy czy zastępcy? Moim zdaniem, a nie jest ono pewnie oryginalne, mamy na razie posuchę, jeśli chodzi o osobowości polityczne, a jej przyczyną nie jest to, że zdolni i młodzi są blokowani, lecz jest to splot wielu przyczyn. Dla ludzi rzutkich i inteligentnych działalność polityczna jest po prostu stratą czasu i użeraniem się z idiotami. Brak jest poczucia, że to szlachetna służba publiczna. Tego poczucia brak także dlatego, że nie dochowaliśmy się pokoleń ludzi wychowanych w duchu ideowości, czyli bezinteresownego poświęcenia się sprawom państwa i społeczeństwa. Skażone zostały dobre chęci przez doszukiwanie się w nich interesowności. To jest nie tylko polski problem. Zatem nie ma chętnych, a ci, którzy są, to… każdy widzi.
Niezależnie od stosunku do Tuska i Kaczyńskiego, kto po nich przyjdzie, powinien być kimś innym, oryginalnym, samoswoim. Na razie widzę tylko naśladowców, wice-Tusków, wice-Kaczyńskich. Dość mam tych „wiców”, czas na poważne propozycje!
Czekam na odpowiedź tego, który sprowokował mnie do napisania niniejszego felietonu. Piotrze?!
ROBERT PAŚNICKI
Zaprotestuję, ludzie nie znają najnowszej historii i nie chcą znać. Znają mity, bo mitów oczekują, propagowanie mitów może być opłacalne i ludzie są tego świadomi.
Piłsudski, Daszyński, Dmowski, Grabski, Witos kiedy rządzili byli plus minus 50 latkami, nie byli młodzi. Młoda była ekipa po 1945, Osóbka-Morawski, Cyrankiewicz, Gomułka, Minc, Spychalski, Ochab, Zambrowski, jakoś mało ludzie chcą dostrzec, że po 45 to nie była tylko zmiana ideowa ale też pokoleniowa, do władzy doszli smarkacze a nie wyjadacze.
System dzisiejszy polega na tym, że partie mają swoje młodzieżówki złożone z darmowych służących, którzy nie są traktowani podmiotowo lecz przedmiotowo, przynieś, podaj, pozamiataj. Nikt tych młodych nie pyta o zdanie, mają rozwiesić, plakaty, zebrać podpisy, robić jak tłum na wiecach i paprotki na kongresach. Ci młodzi nie biją się o więcej, szanują hierarchię, wśród nich więcej wolnych strzelców dupolizów i potakiwaczy niż ludzi coś tworzących za którymi stoją ich akcje, ekipy, towarzystwa.
adoracji itp.
PS.Mógłbym więcej ale poprzestanę. Szanownego proszę dać znać czy ktokolwiek komentuje te artykuły, nie będę z siebie robił samotnego durnia, co tekst trafiam to zero komentarzy, tak być nie może.
Dziękuję za komentarz. Wiele osób odzywa się na Twitterze, bo jeszcze nie przywykli do zamieszczania tutaj wpisów. Pozdrawiam serdecznie!
Następców nie wykształciliśmy. Stare elity polityczne dobrze wykształcone nie żyją.
Zastępcy pojawiają sie tu i ówdzie, wśród młodzieży to najczęściej ekstremiści. Pozostali mało ideowi.
KOD, który mógł kogoś politycznie uzdolnionego wyłuskać i ukształtować umarł śmiercią naturalną.
Z mojej strony na ten moment propozycji personalnych (młodych) na “następców”nie będzie.
Wielki mój smutek.
Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz.
Serdecznie pozdrawiam!