Ciemnogrodu dzień powszedni (18)
Nie chęć, tylko niechęć popycha mnie ku zajmowaniu się kwestiami politycznymi; przy czym nie o normalną chodzi politykę, lecz o tę aplikowaną nam przez rządzący układ patopolitykę. Nie odczuwam szczególnych emocji politycznych, bo w gruncie rzeczy zawsze skłaniałem się do czegoś na kształt apolitycznego anarchizmu, poniekąd do dosyć idealistycznego myślenia o życiu w świecie idei prawdy i piękna. Sporo kosztuje mnie to wyznanie, ponieważ naraża mnie na śmieszność. Nigdy nie byłem cynikiem, choć pociągał mnie fatalizm, potocznie zwany dołerstwem. Tymczasem okoliczności zmuszają mnie do stępienia mojej wrażliwości, uśpienia ironicznego sentymentalizmu w duchu Laurence’a Sterna (1713 – 1768, autora Podróży sentymentalnej przez Francję i Włochy, a dla mnie przede wszystkim powieści Życie i myśli JW Pana Tristrama Shandy) i odstąpienia od właściwego mi dystansu wobec rzeczywistości zewnętrznej, która przeważnie niewiele mnie pociągała jako introwertyka i opowiedzianego marzyciela, pasjonującego się fantastyką, wszelką dziwnością, zwłaszcza witkacowską dziwnością istnienia, poszukiwacza odpowiedzi nie na pytanie być czy mieć, ale skąd i dokąd?
Dzielę się tym, o czym wyżej powiedziałem, z tymi, którzy zechcą się zagłębić w ten tekst, gdyż to wyjaśnia, co mną powoduje, gdy wygłaszam diatryby przeciwko tym, którzy nas skazują na mękę konsumowania ich głupot i bredni, tudzież rozpaczliwą dla coraz większej liczby osób udrękę strachu przed katastrofalną przyszłością, będącą dla wielu już dojmującą teraźniejszością.
Mój gniew nie zasadza się na emocji – jest zimny i srogi. To uzasadniona złość na tych, którzy zhańbili wartości demokracji i kultury, którzy brzydotę duchową (acz ich gęby też do pięknych nie należą) wypromowali, a na sztandary wciągnęli zepsucie (to właśnie znaczy korupcja), prymitywizm, chamstwo i wstecznictwo. Zatruli, zeszmacili wszystko, czego się tknęli. Usiłują również zaszczuć każdego, kto nie jest ich wspólnikiem bądź podnóżkiem. Ich pogarda wobec aksjologii wprost prowadzi do anomii, a ta – poza tym, że powoduje rozpad więzi społecznych – zwykle kończy się faszyzmem, zaś każdy faszyzm prowadzi do wojny. Wojny zewnętrznej bądź domowej. Nie mam wątpliwości, iż toczy się od dłuższego czasu zimna wojna domowa – przede wszystkim w naszych domach, rodzinach, wśród znajomych, często byłych już przyjaciół, a nawet ukochanych…
Tej podłości chciałbym powiedzieć dość, przeciwstawić się z całą mocą, zachęcić do tej walki, którą uważam za obywatelską powinność, każdego, kogo się da. Ale to tak nie działa… Opór nie jest wcale dla wyborcy, osławionego suwerena, atrakcyjny. Przyciąga go coś wręcz przeciwnego – mianowicie przekaz pozytywny. Czy reklama, w której się narzeka, może spowodować wzrost sprzedaży danego towaru bądź usługi? Nie! Trzeba przelicytować konkurencję. Uwaga – nie wolno kłamać, ale też nie wolno psioczyć.
Człowiek nieskomplikowany (a tacy ludzie stanowią trzon wyborców wbrew rojeniom inteligentów) nie lubi niesnasek, oczekuje zachęty i pozytywnego wydźwięku oferty mu prezentowanej. I o ile zasadne jest wyrażenie: „Ratujmy Polskę!” – to po nim powinny się pojawić w ofercie hasła o odbudowie gospodarki, odblokowaniu funduszy europejskich, zasadniczym poprawieniu wizerunku i pozycji naszej ojczyzny za granicą, zwłaszcza w ramach Unii Europejskiej. Nie można także zapomnieć o zaoferowaniu realnej pomocy dla poszkodowanych przez drożyznę i wykluczonych z powodu wieku, niepełnosprawności albo prześladowanych z racji swojej orientacji seksualnej. Nieodzowne jest również zaprzestanie tolerowania tłustych kotów w spółkach Skarbu Państwa, co oznacza ich prywatyzację, aby było to skuteczne. Podobnie należy postąpić z TVP – zlikwidować TVP Info, sprywatyzować wszystkie kanały, ewentualnie pozostawiając kanał kulturalny i archiwalny (zresztą archiwa telewizji państwowej powinny być bezpłatnie ogólnodostępne).
Rzecz jasna, rozliczenia są nie tylko nieuniknione, co po prostu konieczne dla zdrowia moralnego i przyszłości narodu – wiem, że to górnolotnie, ba, patetycznie brzmi, ale w tym przypadku jest jak najbardziej na miejscu.
Którzy przyjdą naprawiać państwo – muszą być uczciwi i prawdomówni, czyli po prostu normalni. Wiem, wiem, trudno o wielu takich i dlatego trzeba wzmocnić, oczyszczone ze złogów i zniszczeń spowodowanych przez partię Polski w ruinie, instytucje. Zwłaszcza szczególny nacisk należy położyć na wychowanie obywatelskie i ekonomiczne (antypopulistyczne). W szkole powinny być od podstawówki dwa przedmioty (zamiast religii, więc godziny się znajdą) – konstytucja RP i ekonomia. Nie ma światłych obywateli bez oświeconych dzieci i młodzieży. Nie ma drogi na skróty, aby to osiągnąć. Praca u podstaw jest nieodzowna!
Na koniec wracam do tytułu i początku niniejszego felietonu, aby odpowiedzieć dlaczego na przekór, ale nie wbrew sobie? Otóż wolałbym czas spędzać in angello cum libello (w kąciku z książeczką), ale poczuwam się do powinności, aby na moją skromną miarę i skalę zasięgu czynnie się włączyć do odparcia najazdu barbarzyńców mentalno-egzystencjalnych – stąd na przekór im i moim upodobaniom, lecz nie wbrew sobie, bowiem czynię to z zupełnym przekonaniem o słuszności i nieodzowności obranej drogi; z przeświadczeniem, iż tak należy czynić pomimo wszelkich przeciwności i możliwych szykan, a przede wszystkim wobec tego, że przez określoną sytuację traci się mnóstwo bezcennego czasu, spłyca swój intelekt przez kontakt z odrażającymi tępakami i miernotami. a zamiast lirycznych wzlotów, nawet z lekka kiczowatych, trzeba metaforycznie kuć mordy popaprańcom i ich akolitom w rodzaju symetrystów.
Dość powiedzieć, że marzę o tym, aby jak najprędzej ten podły okres naszych dziejów stał się wspomnieniem, do którego wraca się li tylko po to, iżby z radością przypominać sobie moment triumfu nad złem.
ROBERT PAŚNICKI