Mesuret o Francji

Obiecałam wam więcej o Francji. To bez wielkich wstępów i głębokich analiz o tym, jak doszło do zamieszek we Francji i jak na to patrzą Francuzi.

Francja od wieków była krajem chętnie dającym schronienie migrantom. Nie tylko z praktycznej potrzeby rąk do pracy, ale ze względu na dojrzewającą od pokoleń ideę kraju inkluzywnego, otwartego na ludzi, różnorodność, na równość bez względu na płeć, wyznanie, kolor skóry, pochodzenie, stopień niepełnosprawności, pozycję społeczną.

Pierwsza fala imigracji, której nie należy mylić z pierwszą falą migracyjną Algierczyków, to pierwszy ruch migracyjny cudzoziemców w kierunku współczesnej Francji, który rozpoczął się w drugiej połowie XIX wieku podczas rewolucji przemysłowej. To była pierwsza z trzech fal imigracji, druga po pierwszej wojnie światowej i trzecia po drugiej wojnie światowej. Polacy też niejednokrotnie znajdowali we Francji schronienie (Wielka Emigracja w pierwszej poł. XIX w.) i pracę (“polskie” kopalnie na północy Francji po I WŚ).

We Francji powodem obecnych problemów nie są migranci wprost, ale błędy państwa, nawet nie w samej polityce migracyjnej, co w polityce integracyjnej uruchomionej 60 lat temu.

Aktualna sytuacja to tylko konsekwencja zaniedbań, braku korekty programu lub wręcz niechęć do przyznania się do błędów. W największym skrócie i według powszechnej opinii Francuzów, po prostu źle ich rozlokowano i to jest błąd pierworodny. Zamiast rozrzucić ich po całym kraju, w taki sposób, żeby mogli wejść w małe środowiska, zasymilować się z małymi społecznościami, migrantów lokowano na obrzeżach miast. I tak rosły getta, a oni z pokolenia na pokolenie tkwili we własnym środowisku. Pierwsze pokolenie migrantów z Maghrebu było wdzięczne, że mogło zamieszkać we Francji; to była szansa na lepsze życie, mieli dużo zapału, cierpliwości, praca na nich czekała. Drugie pokolenie zauważyło nierówne szanse, mimo programów antydyskryminacyjnych i pomocy państwa. Powiecie: nie do uniknięcia, ale drugie pokolenie pełne wiary w zalety francuskiej demokracji z zaskoczeniem i rozczarowaniem zorientowało się, że kandydat do pracy z podobnym wykształceniem i doświadczeniem, ale z inaczej brzmiącym nazwiskiem lub adresem zamieszkania w ‘kolorowej’ dzielnicy, ma mniejsze szanse na to samo stanowisko niż rodowity Francuz. Przykłady można mnożyć. Trzecie pokolenie zaś wygląda na to, że nie cierpi kraju, w którym mieszka. Mając w pamięci często płonne starania dziadków i rodziców o lepszy byt, to grupa malkontentów z rodzin wielodzietnych, nie najlepiej edukowanych, bez wpojonego szacunku do kraju, obciążonych rozczarowaniem poprzednich pokoleń. A wszystko wciąż we własnym środowisku, na przedmieściach. To Francuzi niezasymilowani z Francją. Część z nich wybiera łatwy zarobek zamiast ciężkiej edukacji i możliwości kariery, to przestępcy, dealerzy dopalaczy, narkotyków, drobni złodzieje. Ale to odsetek, który przyprawia gębę Francuzom – potomkom migrantów. Wielu, mimo trudności, wykształciło się, robi kariery. Ci ludzie są potrzebni, jest dla nich praca, są szanowani i z wzajemnością.

Program integracji trzeba korygować. Wiele poprzednich rządów wolało jednak nie przyznawać się do błędów. I mówimy tu o latach po 2005 roku, kiedy we Francji miały miejsce podobne zamieszki. Nie zrobiono nic, ale dalsze omijanie tematu nie będzie możliwe. Francuzi są oburzeni tym, co widzieli w telewizji i na ulicach. A widzieli nastolatków, 30% to dzieciaki 12-14 letnie, które dla funu palą samochody, rozbijają witryny. Gdzie są ich rodzice? Widzieli blackblock zorganizowany do starć z policją. Widzieli zorganizowane grupy złodziei, okradających markowe sklepy. I wreszcie widzieli, jak niszczono szkoły, przedszkola, merostwa, biblioteki. Francuzi chcą działań, nie gładkich słów. I spodziewam się, że w końcu takie zobaczą.

Zamieszki są oczywiście fantastycznym paliwem dla skrajnej prawicy oraz skrajnej lewicy. Jedni powsadzaliby wszystkich do więzień i zamknęli granice. Tylko które, te na przedmieściach? Drudzy atakują działania policji, “bo agresywna”, zapominając o setkach rannych funkcjonariuszy. Zabawa emocjami i strachem jest najgorszym uzasadnieniem do podejmowania decyzji, najlepszą zaś okazją do poprawy notowań partyjnych.

PiS też uznał, że warto skorzystać z tego paliwa. Leży, nomen omen, na ulicy, nic nie trzeba robić, tylko podnieść. Ale co robi PiS? Sprowadza ludzi z zagranicy na rympał, bo owszem praca czeka, ale robi to bez żadnego programu integracji i asymilacji. To może za kilka dekad skutkować dużo groźniejszymi konsekwencjami niż we Francji. Chociaż może szybciej, bo świat przyspiesza.

Zatem, imigracja tak, ale w oparciu o dobry, przemyślany i kompleksowy program integracji. Jest na to wiele dobrych przykładów w Europie, można czerpać garściami. Straszenie migrantami – nie. Bo to zwyczajnie nieludzkie i głupie, choć twardy elektorat nie jest wybredny, uwierzy we wszystko.

A na koniec, gdyby w Polsce wybuchły zamieszki, nie ma służb, które stawiłyby czoło takim rozruchom, jak we Francji. A PiS robi na tym marketing od wielu lat. Lajtowo – robaki, choroby, terroryści. Skala migracji rośnie, a oni zwiększają nakłady na marketing, nie na programy integracyjne. I będą to robić, dopóki znajdą się ludzie, którzy im uwierzą.

To PiS jest groźny dla społeczeństwa. Nie migranci.

Monika Mesuret / @NocnaZ

Podziel się

3 Replies to “Mesuret o Francji

  1. Świetny artykuł. Naprawdę dobrze napisane. Wielu osobom wydaje się, że posiadają odpowiednią wiedzę na opisywany temat, ale zazwyczaj tak nie jest. Stąd też moje ogromne zaskoczenie. Jestem pod wrażeniem. Będę rekomendował to miejsce i częściej tu zaglądał, żeby przejrzeć nowe posty.

  2. Świetny artykuł. Jestem naprawdę szczęśliwy, że wszedłem na ten artykuł. Wielu osobom wydaje się, że mają odpowiednią wiedzę ,by się wypowiadać na poruszany przez siebie temat, ale często tak nie jest. Stąd też moje pozytywne zaskoczenie. Świetny artykuł. Będę polecał to miejsce i częściej tu zaglądał, żeby poczytać nowe rzeczy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *