Literackie fałszerstwa, czyli jak nabrać Puszkina i Mickiewicza

Kiedy na gramatyce opisowej przerabiałam ze studentami romanistyki zdania czasowe, wśród przykładów pojawił się cytat z Colomby. Tłumaczę im: „To z opowiadania Prospera Mériméego.” Widzę całkowitą dezorientację. Dodaję: „To również autor Carmen. Stąd opera Bizeta.”  No, tu już coś dzwoni, choć nie jestem pewna, czy we właściwym kościele… Pomyślałam zatem, że przyjrzę się bliżej postaci pisarza, historyka i archeologa, który, moim zdaniem, zasłużył na naszą pamięć.

Prosper Mérimée urodził się 28 września 1803 w Paryżu. W jego akcie urodzenia figuruje 5 dzień vendémiaire’a (miesiąca winobrań) roku XII. We Francji funkcjonował nadal kalendarz, wprowadzony w czasie rewolucji francuskiej, mimo że u władzy był już Napoleon Bonaparte (w tym momencie jeszcze jako Pierwszy Konsul).

Rodzice Prospera zajmowali się malarstwem. Ojciec, Jean François Léonor Mérimée (1757-1836), pochodzący z Normandii, został nauczycielem rysunku na politechnice, a później pracował w Szkole Sztuk Pięknych w Paryżu. Matka, Anne Louise Moreau (1774-1852), córka paryskiego chirurga, była portrecistką i uczyła rysunku. Ze strony matki Prosper Mérimée był w prostej linii prawnukiem Jeanne-Marie Leprince de Beaumont (1711-1776), autorki kilkudziesięciu tomików baśni, z których najbardziej znana jest Piękna i bestia.

Rodzice Prospera mieli solidne, osiemnastowieczne wykształcenie i prawie wcale nie angażowali się w nowe prądy, czyli rodzący się romantyzm. Z rodzinnego domu Mérimée wyniósł niechęć do przesady i kwiecistego stylu.

Nauka w Liceum Napoleona (dziś Liceum Henryka IV) umożliwiła mu kontakt z synami paryskiej elity; był wśród nich Jean-Jacques Ampère (syn słynnego fizyka), późniejszy historyk i filolog, z którym Mérimée tłumaczył na francuski niezwykle modne wówczas Pieśni Osjana, rzekomo autorstwa średniowiecznego irlandzkiego barda (kwestia ich autentyczności długo była przedmiotem dyskusji; autorem ich był XVIII-wieczny szkocki poeta, James Macpherson). 

Oboje rodzice Mériméego dobrze mówili po angielsku, często podróżowali do Anglii i przyjmowali wielu brytyjskich gości. W wieku piętnastu lat Prosper władał biegle angielskim. Miał talent do języków obcych: znał też dobrze klasyczną grekę i łacinę. Później opanował hiszpański, a także mógł dosyć swobodnie mówić po rosyjsku. W szkole bardzo interesował się historią i był zafascynowany magią oraz zjawiskami nadprzyrodzonymi, które później stały się ważnymi elementami wielu jego opowiadań.

W 1819 rozpoczął studia prawnicze, idąc w ślady swojego dziadka, François Mériméego, wybitnego prawnika w normandzkim Rouen. Ukończył studia cztery lata później i wtedy też został uwolniony od służby wojskowej ze względu na słabe zdrowie. Bardziej niż prawo interesowała go jednak literatura i właśnie jej chciał się poświęcić.

Na początku lat 20. XIX wieku bywał u Juliette Récamier, gospodyni paryskiego salonu literackiego i politycznego. Została ona upamiętniona w nazwie rekamiery, rodzaju szezlonga z wysokimi oparciami na krótszych bokach, na którym spoczywa na słynnym portrecie, pędzla J.-L. Davida. Mérimée poznał u niej Chateaubrianda i innych wybitnych pisarzy. W 1822 zaznajomił się ze starszym o dwadzieścia lat Stendhalem, który stał się jednym z jego najbliższych przyjaciół. Później zaczął odwiedzać salon Étienne’a Delécluze’a, malarza i krytyka sztuki, którego goście interesowali się nowym kierunkiem – romantyzmem w sztuce i literaturze.

Między wiosną 1823 a latem 1824 Mérimée napisał swoje pierwsze dzieło literackie: dramat polityczno-historyczny Cromwell, o którym – po odczytaniu go na głos w salonie Delécluze’a – szybko zapomniano. Dużą popularność zdobył za to opublikowany w 1825 zestaw sześciu krótkich sztuk teatralnych, zatytułowanych Teatr Klary Gazul. Mérimée wymyślił postać hiszpańskiej aktorki, która miała być autorką tego zbioru, stworzył też tłumacza tych sztuk na francuski, niejakiego Josepha Lestrange’a. Całość była poprzedzona biografią rzekomej autorki i ozdobiona jej portretem, wykonanym przez wspomnianego wyżej Delécluze’a. Sztuki zostały też opatrzone przez „tłumacza” dokładnymi przypisami… Mistyfikacja się powiodła i dopiero dwa lata później ujawniono prawdziwego autora (choć jego tożsamość była znana gronu przyjaciół). 

Dzieło to zostało opublikowane w okresie najżywszych polemik klasyków i romantyków. Jednak Mérimée nigdy nie przedstawił swoich poglądów estetycznych ani nie sprecyzował swojego stanowiska. Jednocześnie te jego sztuki, wydane dwa lata przed słynną przedmową Hugo do jego własnej wersji Cromwella (jak widać, obaj twórcy zainteresowali się tą samą postacią…) i kilka lat przed słynnymi dramatami romantycznymi, miały doprawdy rewolucyjny charakter. Są napisane prozą, zrywają z zasadą jedności miejsca, czasu i akcji, pokazują straszliwe namiętności i gwałtowne sceny, podlane kolorytem lokalnym (Hiszpania, Peru). Na marginesie, pisarz pojechał do Hiszpanii dopiero kilka lat później… Takie nagromadzenie okrucieństwa i płomiennych uczuć każe się zastanawiać, czy autor nie traktował tych historii z przymrużeniem oka, bawiąc się kosztem mniej przenikliwych czytelników. W pewnym momencie młodzi romantycy obwołali go „francuskim Szekspirem”. 

Tymczasem Mérimée zachował swoją niezależność od jakichkolwiek kierunków literackich. Jego stosunek do romantyków scharakteryzował później współczesny mu pisarz, Jules Sandeau, przytaczając pewną anegdotę z okresu rewolucji lipcowej, skierowanej przeciwko absolutystycznym dążeniom króla Karola X: „Podczas zamieszek w lipcu 1830 szła ulicami Paryża gromada rewolucjonistów, uzbrojona w strzelby. Pewien szlachcic, przechodząc obok, był tak zniesmaczony ich nieumiejętnością obchodzenia się z bronią palną, że wyrwał najbliższemu z tłumu strzelbę, wymierzył z niej do gwardzisty w oknie królewskiego pałacu i celnym strzałem powalił go na miejscu. Kiedy zachwyceni ludzie prosili go, aby na pożytek rewolucji zatrzymał sobie broń, którą tak znakomicie się posługuje, odparł: »Ślicznie dziękuję! Ja jestem zwolennikiem monarchii«”. Mérimée potrafił znakomicie imitować styl, który odpowiadał romantykom, sam natomiast w późniejszych utworach dał przykład zwięzłości i prostoty środków wyrazu.

Jeszcze bardziej udaną mistyfikacją pisarza okazał się wydany w 1827 zbiór La Guzla ou choix de poésies illyriques recueillies dans la Dalmatie, la Bosnie, la Croatie et l’Herzégovine (Gęśle, czyli wybór ludowych pieśni z Ilirii, zebranych w Dalmacji, Bośni, Chorwacji i Hercegowinie), którego autorem miał być gęślarz, Hiacynt Maglanović. 

Tomik, ozdobiony portretem barda z jego nieodłącznym instrumentem, rozpoczyna się od przedstawienia sylwetki tego ludowego twórcy, który jako ośmiolatek został porwany przez Cyganów (był to wówczas częsty motyw, nawet dzieci tym straszono). Jego życiorys był bardzo awanturniczy, łącznie z przejściem na islam i ponownym nawróceniem na religię chrześcijańską. Tekst pieśni opatrzono wyczerpującymi komentarzami i objaśnieniami tłumacza. Przekładu na francuski miał dokonać anonimowy Włoch, pochodzący z Dalmacji, którego matka była Serbką.  

Z 28 ballad tylko jedna, Smętna ballada o szlachetnej małżonce Hassana Agi, jest autentyczna; pozostałe pieśni stworzył sam „tłumacz”. W utworach tych są waleczni hajducy, upiory, wampiry, rozmaite przesądy i „złe oko”; słowem – stereotypowa wizja Bałkanów… 

Opublikowany w Strasburgu zbiór sprzedał się zaledwie w tuzinie egzemplarzy i Mérimée jeszcze po latach pisał, że serce mu krwawi na myśl o biednym wydawcy, który poniósł wszelkie koszty. Jednak w kręgach naukowo-literackich Europy Guzla odniosła wielki sukces.

Dzieło wzbudziło duże zainteresowanie: sędziwy Goethe wspomniał o nim w swoim artykule (zwłaszcza że Mérimée przesłał mu egzemplarz z dedykacją). Co prawda zorientował się, kto jest autorem zbioru, sam bowiem tłumaczył już pół wieku wcześniej serbską poezję, łącznie ze wzmiankowaną Smętną balladą…, ale nie rozgłaszał swoich domysłów wszem wobec, nie chcąc może popsuć zabawy młodemu pisarzowi.

John Bowring (poliglota i tłumacz, potem gubernator Hongkongu), który w tymże roku opublikował w Londynie antologię polskiej poezji Specimens of the Polish Poets, With Notes and Observations on the Literature of Poland, za pośrednictwem wydawcy zwrócił się do Mériméego z pytaniem, czy ten mógłby mu udostępnić oryginalne teksty, które tak znakomicie przetłumaczył na francuski. 

Wilhelm Gerhard (dawny kupiec bławatny, później pisarz i tłumacz) otrzymał egzemplarz Guzli od goszczącego w Lipsku szwagra jej wydawcy. W następnym roku przysłał Mériméemu dwa grube tomy serbskich pieśni ludowych, przetłumaczonych na niemiecki (Wila. Serbische Volkslieder, 1828), gdzie została umieszczona również Guzla, w dodatku oddana wierszem. Gerhard napisał we wstępie, że było to dla niego łatwe, ponieważ we francuskiej prozie ​​wyczuł metrum poezji iliryjskiej. Prosił również o teksty do trzeciego tomu… 

Nawet serbskie czasopismo Letopis serbska w 1828 uznało, że pieśni te „są istotnie ludowe i nie są złe, chociaż ich właściwą wartość dopiero z oryginału można by ocenić“. Bardzo pochlebne recenzje tomu ukazały się również w brytyjskich pismach Monthly Review i Foreign Quarterly Review. W autentyczność tekstów uwierzyło też sporo uczonych, zwłaszcza niemieckich…

Aleksander Puszkin, zachwycony twórczością gęślarza Maglanovicia, przetłumaczył na rosyjski jedenaście z tych ballad i opublikował je w tomie Pieśni Słowian Zachodnich. Jednak później go coś tknęło i w 1835 zwrócił się do swojego przyjaciela, Sergiusza Sobolewskiego, który wcześniej przelotnie zetknął się z „kolekcjonerem” pieśni, zawartych w Guzli, by spróbował wyjaśnić kwestię autorstwa tego zbioru.

W listownej odpowiedzi Mérimée wyjaśnił, że to mistyfikacja i podał jej dwa powody: z jednej strony chciał wyszydzić ówczesną modę na „koloryt lokalny”, z drugiej – usiłował trochę zarobić. Gdy wybrali się z Ampère’em młodszym do Włoch, po krótkim pobycie w Neapolu, Rzymie i Florencji pojechali do Wenecji. Tam skończyły się im fundusze, tymczasem planowali jeszcze przejazd do Triestu, podróż po Dalmacji i stamtąd rejs na Sycylię. Najpierw chcieli wydać relację z tej podróży (jeszcze w większej części nieodbytej), uzyskać za nią pieniądze, a potem zobaczyć na własne oczy, czy bardzo się pomylili w opisach poszczególnych miejsc. Jednakże po namyśle Mérimée zdecydował się sklecić naprędce serię ludowych pieśni z Bałkanów. Ampère nie dowierzał, że to możliwe, chciał się nawet o to zakładać, ale przyjaciel już następnego ranka przedstawił mu pięć czy sześć ballad. 

Jak wyglądał potem proces twórczy? Ze wstępu do drugiego wydania Guzli dowiadujemy się, że Mérimée wstawał około dziesiątej rano, po śniadaniu wypalał jedno czy dwa cygara i pisał kolejną pieśń, zanim zjawiała się reszta towarzystwa (zwłaszcza panie, którym poranna toaleta zabierała mnóstwo czasu).  Komentarze do tekstów pisarz ozdobił kilkoma serbskimi słowami, zaczerpniętymi z książeczki autorstwa francuskiego konsula w Banja Luce (w 1901 udało się zidentyfikować to dziełko, noszące tytuł Podróż po Bośni w latach 1807-1808, pióra urzędnika konsulatu Amédée Chaumette-Desfossés, później konsula w Prusach). Jedyną prawdziwą pieśń Mérimée zaczerpnął z książki włoskiego księdza Alberto Fortisa Podróż po Dalmacji (1774). Po dwóch tygodniach zbiór był gotów. 

Najlepsze jest, że – jak stwierdził Vojislav M. Jovanović, serbski historyk literatury i dramaturg, w swojej rozprawie doktorskiej La Guzla de Prosper Mérimée z 1911 – taka podróż z Ampère’em w ogóle się nie odbyła (ten przebywał w 1827 zupełnie gdzie indziej), nie zgadzają się też inne szczegóły. Bardzo możliwe, że pieśni powstały rok czy dwa wcześniej, prawdopodobnie w czasie pobytu Mériméego w Boulogne-sur-Mer, nadmorskiej miejscowości nad kanałem La Manche. Pisarz wykorzystał sporo źródeł, oprócz tych, które sam wymienił, a i z tych ostatnich zaczerpnął więcej szczegółów, niż przyznawał. Z wydawcą skontaktował się anonimowo, za pośrednictwem pewnego przyjaciela, a pieniędzy za publikację nie otrzymał. Wniosek z tego jeden: i w liście do Sobolewskiego, i w posłowiu do drugiego wydania Guzli Mérimée nadal konfabulował i kluczył. 

W liście tym pisarz zaznaczył również, że cieszy się, iż jego książka ma już w sumie dziewięciu czytelników, wliczając w to jego samego i korektora… Stwierdził, że jest równocześnie zadowolony i zawstydzony, że udało mu się nabrać Puszkina.

Przy okazji, w komentarzu samego Puszkina do tej historii jest wzmianka o Mickiewiczu, który też uwierzył bez zastrzeżeń w to oszustwo. Przetłumaczył nawet w 1828 lub 1829 na polski wierszem jedną z pieśni, noszącą tytuł Morlach w Wenecji (Morlachowie to ówczesna nazwa serbskich górali, wcześniej określano tak Wołochów z Gór Dynarskich). Jest to bardzo wierne tłumaczenie, zachowujące wszystkie elementy obecne we francuskiej wersji prozą. Do naszego poety, przebywającego wtedy na zesłaniu w Rosji, musiała przemówić historia młodego górala, który zaciąga się na służbę Republiki Weneckiej i czuje się samotny w obcym mieście. Wcześniej od Mickiewicza trzy utwory z Guzli przełożył jego przyjaciel, Aleksander Chodźko, poeta, orientalista i slawista. 

W 1841, podczas wykładów z literatur słowiańskich w Collège de France, Mickiewicz dał do zrozumienia, że zna prawdziwego autora Guzli i wie o mistyfikacji (najwyraźniej dowiedział się o tym od Sobolewskiego).

Mérimée publicznie przyznał się do autorstwa tego zbioru, wydając go po raz drugi, już pod swoim nazwiskiem, dopiero w 1842.

Tak wyglądały literackie fałszerstwa pisarza z najwcześniejszego okresu twórczości. O jego dalszej działalności – nie tylko artystycznej – będzie można przeczytać w następnym odcinku.

Podziel się

One Reply to “Literackie fałszerstwa, czyli jak nabrać Puszkina i Mickiewicza”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *