Kora-córka Zeusa. W Korytarzach życia, co kryje się za kolejnymi drzwiami?

Była zjawiskiem. W moim świecie wszyscy znali Korę i Maanam. Słuchałam i znałam ich utwory, ale przekaz płynący z tekstów, zrozumiałam dużo później.

Kiedyś nawet, przez zupełny przypadek, “spotkałam” zespół, ale o tym później.

Dorwałam się do tej lektury wygłodniała, po dniach postu od książek i przeczytałam na jednym wdechu. Lubię czytać o silnych kobietach. Nie sądziłam jednak, że w Korze zobaczę tyle siebie. Wiele wspólnych cech.

Zawsze staram się zachęcać do przeczytania książek, które uważam za ważne, a ta zrobiła na mnie ogromne wrażenie, właśnie dlatego, że zobaczyłam w niej siebie. Nie wszędzie, rzecz jasna, ale w wielu opisach. Myślę też, że takich Ol jest dużo więcej. Jedna, być może, jest księgową, inna pracuje w domu, jeszcze inna w banku. I każda z nich o coś walczy.

Kora była bez wątpienia wielką artystką, ale przede wszystkim, była człowiekiem. Była “wrażliwcem” o dwóch twarzach, chociaż to nie jest dobre określenie, bo kojarzy się z obłudą. A tutaj nie ma obłudy, są dwie istoty, równie dobre. Jedna to Kora-silna, walcząca, bezkompromisowa, radykalna w poglądach. I jest Ola-czuła, wrażliwa, zraniona wielokrotnie przez ludzi, między innymi, przez takich, którzy noszą czarne kiecki i z bozią na ustach krzywdzą innych.

Ludzie z artystyczną duszą, tacy jak Kora, wrażliwcy, potrafią przekuć zło i cierpienie, którego doświadczyli w coś pięknego i niepowtarzalnego.

Tak się w moim życiu złożyło, że obserwuję ludzi Sztuki z bliska. Wszyscy oni przeszli w życiu jakieś traumy i wszyscy mają swoje “dwie twarze” i obie są dobre. Jedną nam pokazują, inną musimy sami dostrzec, jeżeli nam na to pozwolą. Muzycy, pisarze, malarze potrafią wyrazić z maestrią głębokie myśli, które zmieniają świat.

Uważam też, że każdy z nas ma takie dwie istoty w sobie. Nie każdy natomiast potrafi wyrazić siebie i przekazać dobro płynące z różnych doświadczeń, które może zmienić życie wielu ludzi na lepsze. I to nie jest złe. Nie każdy jest artystą. Wystarczy być dobrym człowiekiem.

“Matthew Parris, autor książki Fracture: Stories of How Great Lives Take Root in Trauma, twierdzi wręcz, że traumatyczne dzieciństwo jest kluczem do genialnego umysłu”. “Dzieciństwo, które powinno zmiażdżyć, sprawia, że rosną skrzydła”. Oczywiście, że nie wszystkim, jednak tak było w przypadku Kory i mam dowody, że w wielu innych przypadkach.

Zbigniew Hołdys o Korze “była eksterytorialna jak Watykan”. Cudowne! W tych kilku słowach jest tyle treści! Tylko genialny umysł mógł o innym geniuszu napisać coś tak trafnego.

Z tego miejsca dziękuję za słowa Panu Hołdysowi o mnie, którymi kiedyś opisał mnie na Twitterze i umieścił w gronie wspaniałych kobiet.

“Ciebie się albo kocha, albo nienawidzi” to natomiast powiedział o mnie ktoś zupełnie nieznany medialnie, ale znający mnie. I też miał rację. Co więcej, uważam, że tak mógłby powiedzieć też o Korze. To nasza wspólna cecha, jedna z wielu. To taka niezdolność do bycia “letnim”. Albo jesteś wkurwiona i wiesz, że trzeba o coś walczyć, bo cię zagryzą i zagryzą wielu innych, albo zalejesz czułością, bo każda komórka daje sygnał, że tak musi być. Skrajna, radykalna w postępowaniu i emocjach.

Broniłam się przed określaniem mnie jako radykalna w wielu sprawach, ale do cholery, czas przyznać przed sobą, że taka właśnie jestem. Dzięki, Kora.

Dziękuję Pani Beacie Biały, autorce książki Słońca bez końca. Biografia Kory. Kolejny kawałek skorupy odpadł z mojego pancerza, który zbudowałam już w dzieciństwie, żeby przetrwać. Tak jak Kora.

Beata Śpiewakiewicz, której Aleksandra Jackowska była pacjentką. “(…) widziałam, jak przyjmuje ludzi do siebie, albo ich nie przyjmuje. A wtedy nie było z nią żadnego kontaktu, nawet wzrokowego, ostentacyjnie omijała wzrokiem, nie zauważała takiej osoby. To ona wybierała, z kim chce przebywać, rozmawiać, utrzymywać kontakt”. Zatrzymałam się na tym opisie. To ja, to moje zachowanie. Dokładnie wiem, co się wtedy czuje. Nawet nie patrzę.

“Nie lubiła tracić czasu na codzienność, jazdę samochodem, stanie w korkach. (…) Żadne samochody, które zaimponowałyby innym, jej nie imponowały”. Znam to. Tu nie chodzi tylko o samochody, ale o wiele więcej. O miejsca na świecie, na przykład, których odwiedzenie robi na ludziach wrażenie, o przedmioty różnej maści, które chcieliby mieć. Dla takich ludzi jak Kora były bez znaczenia. Liczyło się zupełnie coś innego.

Był rok 1993, kiedy wybrałam się z grupą znajomych do Czymanowa nad Jeziorem Żarnowieckim na koncert “Energia Sztuki”. Występował tam Maanam.

Było energetycznie. Gówniara Beata, po kilku piwach, zaczęła szukać toalety i wody z kranu. Nie za sceną, a przed i to w dużej odległości od zobaczyłam białe baraki. Chyba byłam rozpaskudzona, bo pomyślałam “bingo! Są kible!”. W tamtych czasach Toi Toi nie był standardem, krzaki były, ale ponieważ nie było tam żadnych barierek ani ochroniarzy, byłam pewna, że trafię tam, gdzie chcę. Wlazłam więc na bezczelnego i szukałam. Otwierałam kolejne drzwi i nic, zero toalet, zero ludzi. Długi korytarz, wiele drzwi. Otworzyłam kolejne i zobaczyłam grupę ludzi. Siedzieli na krzesłach w kółku i rozmawiali. Tak się ucieszyłam, że w końcu kogoś widzę, że wypaliłam “sorki, gdzie tu są toalety? Macie jakąś wodę?”. No i wtedy odwróciła się kobieta, spojrzała na mnie i zapytała resztę “wodę macie?”. Pokręcili przecząco głowami. “Jak to, kurwa, wody nie ma?” i zaraz dodała “no nie mamy wody”. Wkurwiłam się, odpowiedziałam “dzięki” i trzasnęłam drzwiami. I dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że właśnie pizgnęłam drzwiami od pomieszczenia, w którym siedziała Kora z zespołem. Piwo musiało działać jeszcze, bo w chwili wymiany tych kilku słów nie byłam zupełnie świadoma z kim rozmawiam. Dopiero kiedy drzwi się niedelikatnie zamknęły doszło do mnie kto za nimi jest. Wytrzeźwiałam w sekundę i zalał mnie taki wstyd, że uciekłam nie przepraszając. To dopiero spotkanie z gwiazdą. Piwo, pragnienie, kibel, woda, trzaskanie drzwiami.

Książka Beaty Biały przypomniała mi to wydarzenie z mojego życia i uświadomiła wiele podobieństw między kobietami. Nieważne, czy jesteś gwiazdą estrady, doktorem na Uniwersytecie, czy Panią ze sklepiku osiedlowego. Wszystkie o coś walczymy i być może jesteśmy do siebie bardziej podobne niż myślimy. Gorąco polecam tę książkę. Opowiada o wielkiej kobiecie, która na zawsze zostawiła ślad w naszej historii. Zmieniła ją też na lepsze, dla wielu. Wywalczyła ważny lek dla wielu kobiet-Olaparib. Kobieta, feministka, ateistka, bardzo antyklerykalna. Brzmi znajomo. Bierzmy i uczmy się z tego wszyscy. Zawsze warto zmieniać świat na lepsze.

Z dołu do góry
Z góry na dół
Z ciemności w słońce
Z ciszy w krzyk
Falowanie i spadanie
Falowanie i spadanie
Ruch, magnetyczny ruch
Ściana przy ścianie
Falowanie i spadanie
Falowanie i spadanie
Ruch, magnetyczny ruch
Ściana przy ścianie

Serdeczności przesyłam,

Wasza radykalna Pytalska.



Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *