Pozwólcie, że się przedstawię. Jestem krytykiem rzeczywistości; takim profesjonalnym, zawodowcem. Mam to we krwi. Gdzie nie spojrzę, tam widzę same niedoskonałości. Gdy idę po bułki, a właśnie idę i spojrzę pod nogi, dostrzegam nierówności chodnika. Gdy spojrzę na witryny sklepowe, dostrzegam brudne szyby i niechlujne dekoracje. Gdy patrzę na twarze przechodniów, dostrzegam asymetryczne oczodoły, krzywe nosy i nieudane próby makijażu. O każdej nierówności chodnika, o każdym krzywym nosie mógłbym pisać elaboraty. Gdybym chciał to rozwinąć i dodać głębokie analizy, codziennie byłbym gotów nowy doktorat bronić. Takim to jestem krytykiem rzeczywistości. Mógłbym potem tworzyć doktoraty poddające krytycznej analizie moje wcześniejsze prace.
– Czy pani wie, jaką tragedią dla naszego dobrostanu psychicznego jest paradowanie w tak obrzydliwej sukience? – Zapytuję przechodzącą obok mnie kobietę.
– Proszę. – Wręcza mi jakieś czasopismo. – Proszę się zamknąć i zająć czytaniem.
Zatem czytam. Od razu uderza zbyt duża czcionka nagłówków, a za mała artykułów. Niektóre zdjęcia są zbyt duże, na stronie jest wówczas mało tekstu, który się niewygodnie czyta gdzieś pod zdjęciem. W dodatku już na trzeciej stronie znajduje się literówka, zaś w tekstach nierzadko przecinki pojawiają się w miejscach, w których nie powinny. Kto to drukuje? Co to za nieudacznicy? A co gorsza, kto to pisze?
– Widział to pan? – Łapię za ramię młodego człowieka w zbyt szarej marynarce i pokazuję mu czasopismo.
– Och, nie czytam tego gówna. – Odpowiedział z grymasem obrzydzenia, spoglądając przelotnie na okładkę i wyrwał się z mojego lekkiego chwytu.
Bardzo bym chciał wyrzucić to do kosza, ale w okolicy żadnego nie ma. Ani jednego. To jest tragedia naszych czasów. Mamy tak wiele rzeczy, że nie wiemy, co z nimi robić. Wszędzie kolorowe reklamy zachęcają nas do zakupu kolejnych tysięcy przeróżnych produktów. Większość z nich jest przydatna, jak dziura w jezdni. Mimo to ludzie kupują je, choć sami nie wiedzą, w jakim celu. Najgorsze zaś są te rzeczy, które trzymamy w rękach. Chcielibyśmy się ich jak najszybciej pozbyć, tylko że w moim przypadku nie ma jak.
Mogę uważać się za ogromnego szczęściarza, ponieważ inny przechodzień, niosący na ramieniu plecak, miał ów plecak otwarty. Nie zauważył, że wsadziłem doń zwinięte czasopismo. Dosłownie spadł mi z nieba, ten jegomość, bo dotarłem już do piekarni. Tutaj zamierzam dokonać zakupu bułek. Nim to się jednak stanie, obejrzę wnętrze bardzo uważnie, aby żadna niedoskonałość nie umknęła mi uwadze. Jestem krytykiem rzeczywistości; takim profesjonalnym, zawodowcem.
Pan Śrubka
@ISrubek
Pojechałeś..
Brawo