Agresja i rozpusta. Rzecz o autorze lektury szkolnej, odc. 2

W pierwszym odcinku rozstaliśmy się z Ferencem Molnárem w dramatycznych okolicznościach. Co się z nim działo potem?

Podczas rocznego pobytu w sanatorium, gdzie trafił po próbie samobójstwa, pisał dalej, a był nadzwyczaj płodnym autorem. W latach 1910-1914 ukazały się cztery tomy jego esejów i felietonów oraz przekłady ponad 30 sztuk francuskich, zwłaszcza komedii Roberta de Flersa i Armanda de Caillaveta (współautorów sztuk satyryczno-obyczajowych z początków XX wieku) oraz Pierre’a de Marivaux (XVIII-wiecznego klasyka). 

Molnár przeżył prawie dwa lata I wojny światowej w armii austro-węgierskiej na pierwszej linii frontu wschodniego, gdzie trafił, mimo że niedowidział na jedno oko i całe życie nosił monokl. Wysłał go tam jego przyjaciel Andor Miklós, redaktor Az Est (Wieczór), ​​popularnego dziennika, który założyli wspólnie w 1910 roku. Żywe relacje wojenne Molnára po raz kolejny pokazały jego niezwykły talent dziennikarski. Opisał między innymi krwawe bitwy pod Limanową i na Przełęczy Dukielskiej. Jego doniesienia z Galicji były również regularnie publikowane w London Morning Post i New York Times, a w 1916 roku ukazały się w formie książkowej w dwóch tomach pod tytułem Egy haditudósitó (Korespondent wojenny; wyd. pol. Galicja 1914-1915. Zapiski korespondenta wojennego). Za zasługi na tym polu otrzymał od cesarza Krzyż Oficerski Orderu Franciszka Józefa. Przyjaciele-pacyfiści mieli mu to zresztą za złe, mimo że przedstawił w swoich tekstach bezsens wojny…

Po powrocie z frontu pisarz tworzył kolejne sztuki (napisał ich w sumie ponad czterdzieści). W 1920 roku ukazał się jego pierwszy powojenny dramat, A hattyú (Łabędź), satyra na życie rodziny królewskiej. W tym samym roku sztuka podbiła wszystkie najważniejsze europejskie sceny. Finansowy sukces pozwolił Molnárowi kontynuować twórczość i eksperymentować z nowymi pomysłami. Łabędź został przeniesiony na ekran w 1956. Grace Kelly zagrała tu swoją przedostatnią rolę, zanim zrezygnowała z kariery filmowej, by zostać księżną Monako. W tej adaptacji wystąpiła jako księżniczka fikcyjnego kraju w Europie Środkowej, a towarzyszyli jej Alec Guinness (następca tronu) i Louis Jourdan (przystojny nauczyciel, do którego słabość ma główna bohaterka). Film zaczyna się od uroczej sceny, gdy rankiem do pałacu dociera dostawca pieczywa. Przywiezione bułeczki zjeżdżają rynienką, umocowaną w piwnicznym oknie. Większość ląduje na stole, ale kilka z nich spada na podłogę. Lokaj w białych rękawiczkach podnosi właśnie te z podłogi, umieszcza je na tacy, na koronkowej serwecie, i zanosi do jadalni, gdzie zostaną podane na śniadanie Ich Książęcym Wysokościom.

W 1922 roku dziesięcioletni, burzliwy romans Molnára z węgierską primadonną operetki, Sári Fedak, doprowadził w końcu do małżeństwa. Sári od początku znajomości, zawartej jeszcze w 1908, nie była dobrego zdania o dramatopisarzu. W pamiętniku napisała: „Ferenc Molnár najwyraźniej mnie nie lubił. Praktycznie nie mógł mnie znieść. Uważałam go za nieznośnego, chełpliwego, zarozumiałego. Jedyną rzeczą, jaka zwróciła moją uwagę, było to, że jego paznokcie były zaniedbane.” Jednak namiętność przeważyła… Tymczasem zaraz po sformalizowaniu tego związku na łamach gazet zaczęto obszernie donosić o zaciekłych kłótniach w domu Molnárów. Powtarzał się znów znany scenariusz.

Kiedy pisarz poślubił Sári Fedak, spotykał się już z Lili Darvas, szesnastoletnią aktorką z Budapesztu. Darvas zagrała główną rolę w jednej z jego sztuk tak dobrze, że Molnár napisał dla niej Czerwony młyn i Szklany pantofelek. Rozwścieczona Fedak zareagowała natychmiast – aby się zemścić, poprosiła znanego węgierskiego dramatopisarza, Melchiora Lengyela, o napisanie dla niej sztuki. Molnár odpowiedział na to publiczne upokorzenie rozwodem w 1925. Konflikt trwał jednak nadal: kiedy Sári wyjechała do Stanów Zjednoczonych, Ferenc Molnár umieścił w amerykańskiej prasie oświadczenie, w którym stwierdził, że aktorka Sári Fedák-Molnár, która obecnie odwiedza Nowy Jork, nie jest jego matką. Dawał w ten złośliwy sposób do zrozumienia, że była żona nie wygląda już młodo…

Zaledwie kilka miesięcy po rozwodzie Molnár poślubił Lili Darvas, która została już wtedy przyjęta do wiedeńskiego zespołu teatralnego Maxa Reinhardta. Przez pewien czas towarzyszył żonie w jej wyjazdach do Berlina, Wiednia i Salzburga. 

W 1927, po paryskiej premierze Łabędzia, Molnár został odznaczony Legią Honorową. Gorąco powitano go w Ameryce; po jego przybyciu do Nowego Jorku reżyserzy teatralni i wydawcy bombardowali go ofertami i zaproszeniami. Przyjął między innymi ofertę współpracy z Vanity Fair (wydawanym od 1913), czasopismem poświęcone kulturze, polityce, życiu gwiazd i modzie. Pięćdziesiąte urodziny Molnára świętowano z wielką pompą na Broadwayu. Wraz z żoną został nawet przyjęty w Białym Domu przez Calvina Coolidge’a.
Tu nie mogę sobie odmówić przytoczenia jednej z wielu anegdot o tym prezydencie, który słynął z małomówności: pewnego razu Coolidge poszedł do kościoła sam, bo żona źle się czuła. Kiedy wrócił, ta go spytała: 

– O czym było kazanie?

– O grzechu.

– No i co pastor powiedział?

– Był przeciw.

Na związek małżeński Molnára z Lili wpłynęły długie okresy rozłąki, spowodowane częstymi wyjazdami żony – wziętej aktorki. Pisarz szukał niezawodnej partnerki, która zawsze będzie przy nim i zadba o jego psychiczne i fizyczne potrzeby, a Darvas nie pasowała do tej roli. Rozstali się więc polubownie, ale pozostali małżeństwem i przyjaciółmi aż do jego śmierci. W 1932 Molnár poznał Wandę Barthę, młodą, wykształconą rozwódkę, która ostatecznie została jego sekretarką i towarzyszką.

Publiczność wciąż zachwycała się burzliwym życiem Molnára, ale węgierska elita literacka zaczęła wówczas atakować swego dawnego faworyta. W tym okresie był on uznawany na całym świecie za jednego z najbardziej utalentowanych współczesnych dramatopisarzy, podczas gdy lokalni krytycy nie chwalili go już bez zastrzeżeń. Z tego powodu spędzał coraz mniej czasu w Budapeszcie. Niechęć lokalnych środowisk literackich połączona była z krytyką jego komercyjnych sukcesów, przede wszystkim w USA. Powoli Molnár stawał się coraz bardziej odizolowany. Rozczarowany, udawał, że ignoruje krytyków, ale jego nieobecność na Węgrzech się przedłużała.

W ciągu następnych dwóch dekad spędzał czas, podróżując po Europie. Miał tak imponujący dochód – ponad milion ówczesnych dolarów rocznie – że mógł sobie pozwolić na utrzymanie pięciopokojowego mieszkania oraz najlepszych apartamentów hotelowych w Budapeszcie, Wiedniu, Karlowych Warach, Wenecji i Nicei. Podczas podróży po kontynencie, spotkań towarzyskich z królami i prezydentami, imprezowania z gwiazdami estrady i hazardu w kasynach Riwiery, Molnár wciąż znajdował czas na napisanie co roku nowego dramatu. 

Na początku lat trzydziestych niespokojny, starzejący się pisarz – mimo że pozostawał nadal formalnie wyznania mojżeszowego, znalazł pociechę w Nowym Testamencie. Czytanie biblijnych tekstów zainspirowało go do napisania dramatu religijnego o życiu Jezusa, Csoda a hegyek között (Cud w górach) oraz powieści Zenélö angyal (Anioły tworzące muzykę). Zbliżając się do sześćdziesiątki, nawiązywał w sztukach do swoich częstych stanów niepokoju i depresji, a także dokuczliwej nostalgii za młodością i dawną chwałą. Obserwował również z niepokojem sytuację polityczną w Europie. W 1937 uciekł przed nazistami do Szwajcarii. Kiedy w 1939 roku wybuchła II wojna światowa, Molnár był gotowy do opuszczenia Europy. Przybył do Nowego Jorku w pierwszych dniach 1940. Został tam przyjęty przez swoją trzecią żonę, Lili Darvas i węgierskich przyjaciół. Jego ostatnim miejscem zamieszkania stał się na dwanaście lat apartament nr 835 w Hotelu Plaza.

Przystosowanie się do Nowego Świata nie było łatwym zadaniem dla autora, który nie mówił po angielsku. Z pomocą swojej oddanej sekretarki Wandy, która dołączyła do niego w maju 1940, zaczął poprawiać i przepisywać swoje wczesne teksty, jednocześnie ucząc się angielskiego.

W 1941 Molnár odwiedził Hollywood. Wrócił z mnóstwem nowych pomysłów oraz obietnic kontraktowych i pisał dalej. W 1943 doznał ciężkiego zawału serca, który przez długi czas uniemożliwił mu pracę. Świętował koniec wojny, publikując swoją nową powieść Isten veled szivem (Żegnaj, kochanie) oraz anglojęzyczną edycję Kapitana Świętej Małgorzaty. W tym czasie autor stopniowo dowiadywał się o tragicznym losie setek swoich żydowskich przyjaciół i kolegów, co doprowadziło do narastania w nim depresji oraz niechęci do ludzi.

Najgorsze miało dopiero nadejść. W 1947 Wanda Bartha odebrała sobie życie. Przypuszczalnie utrata zamordowanych przez nazistów bliskich, zwłaszcza ukochanego brata, zaburzyła jej równowagę psychiczną, ale być może przyczyniło się do tego często okrutne zachowanie Molnára. Jej samobójstwo zniszczyło pisarza i tak naprawdę nie doszedł do siebie po tej stracie. “Wanda zmarła – moje jedyne światło zgasło – 27 lub 28 sierpnia w Nowym Jorku… Teraz nie ma już nadziei w życiu! Wanda sprawiła, że ​​myśl o mojej śmierci, która zawsze mnie przerażała, stała się dla mnie znośna”.

Zdeterminowany, by stworzyć trwały hołd dla jej pamięci, pisarz rozpoczął swoje najbardziej tragiczne dzieło, Companion in Exile (Towarzyszka na wygnaniu), kompilację autobiograficznych  notatek, które są kroniką poświęcenia dziewczyny i szczęśliwych czasów. Książka zawiera również notatki, które Wanda robiła codziennie przez lata. Dzieło to zostało odebrane z uprzejmą powściągliwością. Molnár opłakiwał także swoją stratę przed żoną, Lili Darvas, jedną z niewielu osób, które chciał widywać.

Pisarz szukał pocieszenia w ciężkiej pracy, pracy dla samej pracy, a nie dla uznania czy sukcesu. „Na świecie jest tylko jedna pociecha i jest nią praca” – mawiał. Choć te późne teksty nadal ukazywały jego błyskotliwą technikę, często oceniano je jako nudne. Jednak sztuki Molnára wciąż były wystawiane w wielu teatrach, niektóre przenoszono na ekran kinowy, planowano też nowe edycje jego dzieł. 

Przez kilka następnych lat pisarz rzadko opuszczał pokój hotelowy; można było spotkać dawnego smakosza w skromnej restauracji na 58. ulicy, gdzie zwykł jadać. Nawet ci, którym Molnár pozwalał ze sobą przebywać, zostawali z nim tylko przez krótki czas – z powodu jego złego nastroju lub napadów płaczu.

Chociaż zdrowie Ferenca nie było dobre, pisał dalej, aż do końca. W 1952 zmarł w szpitalu po nieudanej operacji z powodu powikłań raka żołądka. W nekrologu napisano: „Pochłonięty pamięcią złotych dni Budapesztu, węgierski Molier, jak go często nazywano, szukał tutaj [w Nowym Jorku] odpowiednika miasta swojej młodości, ale nie mógł go znaleźć”. 

Został pochowany na cmentarzu metodystów, w obecności rabina, obok Wandy Barthy. Obawiając się, że napisanie testamentu przyspieszy jego śmierć, Molnár zmarł bez sformułowania ostatniej woli. Pozostawił po sobie kilka rękopisów i niedokończonych tekstów, a także mnóstwo pieniędzy. W przeciwieństwie do jego barwnego życia, pogrzeb był ponury. Uczestniczyła w nim tylko jego żona Lili i kilku przyjaciół. Nawiązując do jego najbardziej znanej sztuki, Lili Darvas pożegnała go cytatem: „Liliom, śpij, mój chłopcze, śpij!”

W ostatnim tekście z tej serii opowiem szczegółowo o Chłopcach z Placu Broni.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *