Ostatnio byłam świadkiem zajadłych sporów, które wybuchły na Twitterze, gdy w jednym z postów skrytykowano uczestniczkę teleturnieju Milionerzy. Zawodniczka – mimo ukończenia wyższych studiów – nie wiedziała, co było powodem kompleksów Cyrana de Bergerac. Dla niektórych było to świadectwem niedostatków wykształcenia, inni zaś bronili młodej lekarki, argumentując, że znajomość literatury nie jest konieczna czy przydatna w jej zawodzie. Jeszcze inni po prostu stwierdzili, że mają „XIX-wiecznego harlekina” w … powiedzmy… głębokim poważaniu, a czasem umieszczali tam literaturę francuską in extenso. Najbardziej podobał mi się argument, że „światły człowiek kultury powinien wiedzieć, kim jest Hideo Kojima, a nie jakiś wierszokleta sprzed 200 lat” (cytując, pozwoliłam sobie dodać dwa przecinki).
Nie trzeba znać się na wszystkim, ale dobrze jest interesować się różnorodną tematyką i nie zamykać się na nowe informacje. Wypada mieć choćby ogólne pojęcie o grach (Metal Gear Solid Kojimy to już klasyka, a któż nie żałuje jego decyzji o usunięciu P.T. z PlayStation Store?), ale postać Cyrana de Bergerac jest nadal żywa w kulturze popularnej: za kilka dni wchodzi na ekrany (4 marca także w Polsce) kolejny film pod tytułem Cyrano, w reżyserii Joe Wrighta, twórcy m.in. Pokuty oraz Dumy i uprzedzenia. W najnowszej wersji problemem jest nie ogromny nos, a niski wzrost: w tytułowej roli wystąpił Peter Dinklage – Tyrion Lannister z Gry o tron.
Wersji filmowych, inspirowanych dramatem Edmonda Rostanda (1868-1918), było więcej: Cyrano de Bergerac (1950), Cyrano i d’Artagnan (1963) – oba z José Ferrerem, Roxanne (1987) z Stevem Martinem czy Cyrano de Bergerac (1990) z Gérardem Depardieu. Zbliżona historia, tym razem rozgrywająca się w kręgu nastolatków, znalazła się w filmie Więcej niż myślisz (2020), choć tu odpowiednikiem Cyrana jest szkolna kujonka, zakochana w tej samej dziewczynie, co niezbyt wygadany futbolista…
We Francji sztuka Rostanda z 1897 roku zyskała status kultowej. Przed premierą nic na to nie wskazywało: nieznany bohater, tekst napisany wierszem (gdy w teatrze już panowała proza), aż pięć aktów – w modzie były najwyżej trzy, wielu statystów… Jednak sukces okazał się tak ogromny, że w trzy dni po premierze 29-letni autor otrzymał Legię Honorową, a rok później stał się najmłodszym członkiem Akademii Francuskiej. Inne jego dramaty, jak chociażby Orlątko, w którym tytułową rolę syna Napoleona Bonaparte odgrywała z sukcesem słynna Sarah Bernhardt, czy Chantecler cieszyły się swego czasu dużą popularnością, były filmowane, a ten pierwszy nawet posłużył Arturowi Honeggerowi do stworzenia opery o Napoleonie II. Cyrano de Bergerac pobił wszakże wszelkie rekordy popularności i jest do dziś najczęściej wystawianą pozycją francuskiego repertuaru teatralnego oraz lekturą szkolną.
Skąd ten niebywały sukces? Po klęsce w wojnie francusko-pruskiej 1870 roku dzięki Cyranowi Francja odzyskuje morale i trochę panache (to dosłownie pióropusz, pióra na kapeluszu, ale dzięki Rostandowi słowo to zyskało dodatkowe znaczenie odwagi, polotu, rozmachu – i w tym sensie zostało zapożyczone do języka angielskiego). Lata 90. XIX wieku to również czas afery Alfreda Dreyfusa, francuskiego oficera żydowskiego pochodzenia, oskarżonego o szpiegostwo; cała Francja podzieliła się wówczas na dreyfusistów i antydreyfusistów – spory były niesłychanie gwałtowne, a linie podziału przebiegały nawet przez rodziny. Sztuka Rostanda, przywołująca dawną wielkość Francji, pozwalała choć na chwilę zapomnieć o tej bolesnej sytuacji.
Wraz z Cyranem zrodziła się moda na pamiątki, związane z dziełem artystycznym. Sprzedawano porcelanowe statuetki i inne suweniry, podobizna bohatera znalazła się na serach typu camembert, a nawet na kostkach bulionowych firmy Liebig (tak, kostki rosołowe są w sprzedaży od początku XX wieku!). To ówczesna zapowiedź gadżetów związanych np. z filmami czy zespołami muzycznymi.
Autor sztuki wykorzystał pewne siedemnastowieczne realia i prawdziwe postaci, jak sam Cyrano de Bergerac (1619-1655), baron Christian de Neuvillette (? -1640) i jego żona, Madeleine Robineau (1609-1657), zresztą starsza kuzynka Cyrana, która po śmierci męża w wojnie trzydziestoletniej wybrała życie zakonne (w dramacie nazwana Roksaną). Cała jednak historia o miłości Cyrana, jego kompleksach i pisaniu listów miłosnych za niezbyt lotnego przyjaciela do wspólnej ukochanej nie ma żadnego uzasadnienia w faktach.
Notabene, wątek kompleksów na punkcie wyglądu zawdzięczamy przede wszystkim Teofilowi Gautier (autorowi m.in. Romansu mumii i Kapitana Fracasse), który na podstawie jedynego zachowanego wizerunku Cyrana opisał nos „ustępujący jedynie Himalajom” w zbiorze biografii dawnych pisarzy Les Grotesques (1844). Oprócz tego zachowała się anonimowa anegdota – niczym niepotwierdzona – jakoby Cyrano zabił w pojedynkach co najmniej dziesięciu ludzi, którzy coś powiedzieli na temat jego wyglądu.
Rzut oka na podobiznę kuzynki Madeleine pokazuje, że spory nos był najwyraźniej cechą rodzinną. Moim zdaniem, gdyby Bergerac faktycznie cierpiał z powodu rozmiarów narządu powonienia, to w rozmaitych opublikowanych listach nie komentowałby nosów swoich adwersarzy (na przykład: „Biedny nos waści jest tak zadarty do góry, bo próbował znaleźć się jak najdalej od twych wygłodniałych ust…”).
W każdym razie bohatera Rostanda charakteryzują waleczność i brawura, poczucie honoru, szydercza, a czasem liryczna werwa, czułość ukryta pod dumą i wyniosłością, nienawiść do kłamstwa i małostkowości, bezlitosna pogarda dla parweniuszy, miernot, tchórzy. Jego tragedią jest kontrast między szlachetną duszą a fizyczną brzydotą; sprzeczność, której nie umie zaakceptować i która odbiera mu nadzieję na szczęście.
Prawdziwy Savinien de Cyrano, syn Abla de Cyrano, prawnika parlamentu paryskiego (przed rewolucją 1789 roku parlamenty były instytucją sądowniczą z uprawnieniami administracyjnymi), urodził się w Paryżu. Jedno zdanie i dwie nieco zaskakujące informacje: Cyrano to nazwisko rodowe, nie imię; a przy tym nasz bohater był paryżaninem z krwi i kości – już jego dziadek ze strony ojca (też Savinien zresztą) przeniósł się do Paryża z Szampanii i tu robił karierę jako dostawca ryb na dwór królewski.
Rodzina matki również od kilku pokoleń mieszkała w Paryżu, na przykład prapradziadek Saviniena był lekarzem trzech kolejnych królów Francji (Franciszka I, Henryka II i Franciszka II). Tak więc gaskoński temperament i cała ta romantyczna otoczka à la d’Artagnan (który faktycznie pochodził z Gaskonii) to licentia poetica Rostanda…
Przy okazji, to przyjacielowi z dzieciństwa, Henriemu Le Bretowi zawdzięczamy większość informacji o życiu przyjaciela – 2 lata po śmierci Cyrana wydał tom jego prozy, poprzedzony przedmową, w której podał sporo faktów z biografii zmarłego. Różne dokumenty dotyczące Cyrana de Bergerac odnaleziono o wiele później, np. akt chrztu w 1862, a zapisy dotyczące jego studiów dopiero niedawno. W sumie jednak żaden z nich nie zaprzecza historii zapisanej przez Le Breta, a co najwyżej ją uzupełnia.
Jako że dziadek Savinien I de Cyrano nabył dwie posiadłości, położone 30 km od Paryża – Mauvières i Bergerac, mały Savinien i jego rodzina spędzali tam sporo czasu (od drugiego z tych majątków przybierze on sobie w przyszłości tytuł, podczas gdy jego brat będzie występował jako Abel Cyrano de Mauvières). W pobliskim Mesnil-Saint-Denis Savinien uczęszczał przez 6 lat do miejscowej szkółki, prowadzonej przez proboszcza. Jako nastolatek przeniósł się na dobre do Paryża, gdzie zamieszkał z rodziną stryja (rodzice jeszcze przez kilka lat pozostali w Mauvières) i uczył się w tamtejszym kolegium.
Do niedawna uważano, że studiował w kolegium Beauvais, bo opublikował sztukę teatralną Pédant joué (Pedant oszukany), której akcja właśnie tam się rozgrywa. Kpił w niej przede wszystkim z dyrektora tej szkoły, którego uczynił tytułowym bohaterem (kilka scen z tego dziełka podbierze sobie Molière i umieści je w Szelmostwach Skapena; słynna replika: „Po kiegoż diabła łaził na ten statek”, powtórzona sześciokrotnie, też jest autorstwa Cyrana…).
Nie tak dawno odnaleziono dokument, z którego wynika, że w 1641 Savinien był studentem kolegium Lisieux i tu zaatakował kolegę szpadą… Może po prostu zdecydował, że skoro o tej szkole napisał już wcześniej Charles Sorel, jego starszy o pokolenie kolega, to lepiej obsmarować w sztuce kolegium rywali. Możliwe też, że po drodze zmienił uczelnię i naśmiewał się z tej, którą wcześniej porzucił…
W odróżnieniu od starszego brata Denisa, który studiował teologię i zamierzał zostać księdzem, oraz siostry Catherine, która wstąpiła do zakonu i przeżyła w nim 60 lat, Savinien nie miał powołania do stanu duchownego, a wręcz przeciwnie, już jako starszy nastolatek spędzał czas na grach hazardowych, piciu oraz rozpuście.
W wieku lat dwudziestu przerwał naukę na pewien czas i wstąpił do gwardzistów (od nich zaczął wojskową karierę d’Artagnan).
I znów rozczarowanie: mimo że w oddziale było sporo Gaskończyków i w tym okresie faktycznie dowodził nim pochodzący z Gaskonii Alexandre de Biran de Casteljaloux, to nigdy nie nosił on miana Gaskońskich Kadetów, znanego ze sztuki Rostanda. Po krótkim epizodzie wojennym i odniesieniu rany podczas oblężenia Arras (trwała wtedy wojna trzydziestoletnia), Savinien zrezygnował z kariery wojskowej i wrócił na studia. Znalazły się niedawno dwuletnie umowy, jakie podpisał wówczas z nauczycielami tańca i fechtunku, jak czyniło wielu studentów.
Jeszcze jako nastolatek stał się obiektem zainteresowania starszego o 14 lat poety i kompozytora, Charlesa d’Assoucy, który wiązał się zwykle z młodymi chłopcami, a po jakimś czasie wymieniał ich na „nowszy model”. Ich romans przetrwał prawie 13 lat i zakończył się dość dramatycznie; po zerwaniu Cyrano groził d’Assoucy’emu śmiercią, a gdy ten dla bezpieczeństwa na kilka lat opuścił Paryż, ścigał go listami, wydanymi następnie wraz z innymi w zbiorze Lettres de Monsieur de Cyrano Bergerac.
Zachowały się dzięki temu również jego listy do dramaturga Paula Scarrona czy do aktora Montfleury’ego. Ten ostatni zresztą stał się jedną z postaci sztuki Rostanda – to jego Cyrano wyrzuca ze sceny w Hôtel de Bourgogne i nie pozwala mu grać.
Dzisiejsza lektura tej korespondencji pozwala docenić niektóre barokowe koncepty, ale często pozostawia spory niesmak. Cyrano wytykał Monfleury’emu nie tyle brak talentów aktorskich… co tuszę. Stwierdził między innymi, że brzuch aktora jest tak wielki, jakby tkwiła tam święta Urszula z 11 tysiącami dziewic albo koń trojański z całą załogą. Jako że Ziemia jest samicą, a Montfleury, który ma brzuch tak wielki jak cała kula ziemska (więc był dla niej równorzędnym partnerem), ją zapłodnił, to właśnie z tego związku zrodził się kontynent amerykański, i tak dalej w podobnym stylu.
Sparaliżowanemu Scarronowi Cyrano imputował chorobę weneryczną; dziś wiemy, że było to autoimmunologiczne schorzenie kręgosłupa. Opisał ze szczegółami jego zdeformowane ciało, a w sumie nie bardzo wiadomo, co stało się powodem tej wrogości. Scarron zresztą odpowiedział na ten list w tonie bardzo zrównoważonym i pełnym godności, co spotkało się z jeszcze bardziej zjadliwą reakcją Cyrana.
Byłemu kochankowi d’Assoucy’emu napisał między innymi: „Jesteś tylko świerzbem na tyłku natury; upadniesz wkrótce tak nisko, że pchła, która liże ziemię, nie odróżni cię od bruku; ależ brudny z ciebie typ – wystarczy raz spojrzeć, by się domyślić, że matka cię urodziła dupą.”
Do dziś chwali się styl i polot autora tych listów, ale odnoszę wrażenie, że po prostu od paru stuleci niewielu czytelników się w nie zagłębiało, a dla dzisiejszej wrażliwości są one często trudne do zaakceptowania. Powyższe fragmenty, które z nich wybrałam, nie są jeszcze najgorsze…
Ze spuścizny pisarskiej Cyrana oprócz listów zachowała się też klasyczna tragedia Śmierć Agrypiny, przez którą miał zresztą kłopoty z cenzurą, natomiast świetnie się sprzedawała w wersji drukowanej, bo było w niej sporo bluźnierstw – przeciwko bogom rzymskim, ale ówcześni antyklerykałowie odczytywali je jako krytykę rządów kardynała Mazarina (nie zapominajmy, że to czasy frondy – buntu przeciwko podnoszonym ustawicznie podatkom, nepotyzmowi w obsadzaniu urzędów i arbitralnym aresztowaniom).
Cyrano napisał również dwuczęściową powieść fantastyczno-naukową o państwach Księżyca i Słońca, wydaną już pośmiertnie, choć pierwsza część krążyła w odpisach wśród przyjaciół jeszcze za jego życia (polskie wydanie z 1956 nosi tytuł Inny świat). Inspirowana jego lekturami (znał teorię Kopernika, pisma Galileusza i Tychona de Brahe oraz powieść anglikańskiego biskupa Francisa Godwina The Man in the Moone /sic!/) była ona pretekstem do krytyki ówczesnej Francji i europejskiej cywilizacji w ogóle.
Jej narracja prowadzona jest w pierwszej osobie. Bohater o imieniu Dyrcona (anagram Cyrano d) wybiera się z podparyskiej miejscowości Clamart na Księżyc, by sprawdzić, jak tam jest. W tym celu przyczepia do ubrania fiolki z rosą – ta pod wpływem Słońca zaczyna parować i moc tej pary unosi Dyrconę w górę, a w końcu przenosi nie na Księżyc, ale do Nowej Francji, ówczesnej francuskiej kolonii w Ameryce Północnej (było to wynikiem ruchu Ziemi podczas jego wznoszenia się). Tam, podejrzewany o magię (zwłaszcza przez jezuitów), próbuje zniszczyć swoją „maszynę”, detonując przyczepione do niej rakiety. Ich eksplozja wysyła go w niebo i tym razem ląduje on na Księżycu.
Tutaj wszystko dzieje się na odwrót niż na Ziemi. Ziemia jest tu nazywana Księżycem, starzy są posłuszni młodym, zachowanie dziewictwa to skandal, samobójstwo jest godne polecenia i odbywa się z pełnym ceremoniałem. W asyście demona, który tłumaczy mu język księżycowy, narrator omawia wszystko – zwyczaje, przyrodę, wierzenia – bez uprzedzeń. Jednocześnie daje mu to asumpt do krytycznych rozważań nad stanem Francji w 1650 roku.
Późniejsza podróż (trochę przypadkowa) na Słońce pozwala bohaterowi poznać tamtejszą republikę, zarządzaną przez ptaki o wysokim stopniu cywilizacji, dla których istoty ludzkie są odwiecznymi wrogami – znów pretekst do odmiennego spojrzenia na nasz świat.
Powieści te stały się wzorem dla wielu kolejnych pisarzy, wśród nich Jonathana Swifta i Woltera. Niektórzy uważają, że były też inspiracją dla braci Montgolfier i ich podróży balonem.
Na końcu sztuki Rostanda Cyrano umiera po tym, jak z dachu budynku spadła mu na głowę belka (wypadek czy zamach?). Ta wersja występuje u Le Breta, który jednak pisze, że efekt tego urazu doprowadził do śmierci jego przyjaciela 14 miesięcy później. Jego relacja jest niezbyt jasna; wynikałoby z niej na przykład, że w tym czasie Abel Cyrano więził rannego brata przez dobrych kilka miesięcy z poduszczenia jego wrogów.
Nie wiemy nawet, czy wersja z belką jest prawdziwa. Stosunkowo niedawno odkryto relację z ataku na karocę księcia D’Arpajon, w którym został ranny jeden z jego domowników. Co prawda nie pada tu nazwisko de Bergeraca, ale – w odróżnieniu od postaci scenicznej, która deklarowała swą niezależność i wstręt do wszelkich mecenasów – prawdziwy Cyrano oddał się w ostatnich latach życia pod opiekę tego księcia.
Wiadomo, że Savinien zmarł w domu kuzyna, Pierre’a de Cyrano, w wieku ledwo 36 lat. Le Bret twierdził, że przed śmiercią jego przyjaciel się nawrócił, ulegając wpływom wspomnianej już kuzynki, Madeleine, zakonnicy od lat piętnastu, oraz matki przełożonej jej zakonu, które odwiedzały go w tym czasie.
Nie wiadomo, co naprawdę się wydarzyło w ostatnich miesiącach życia Cyrana: może ta zmiana poglądów znanego libertyna i antyklerykała w obliczu śmierci jest faktem, a może tylko pobożnym życzeniem Le Breta, który po zgonie Saviniena przyjął święcenia i zrobił całkiem niezłą karierę w stanie duchownym. Zważywszy, że dwa lata po Cyranie zmarły obie pobożne niewiasty, to liczba świadków tego nawrócenia mocno zmalała…
Tak czy siak, uważam, że choć prawdziwy de Bergerac nie był równie szlachetną i nieskazitelną postacią jak bohater Rostanda, to jednak zasługuje na zainteresowanie i chwilę refleksji nad losem człowieka, który niezbyt pasował do swojej epoki.
Na kolejny felieton, tym razem o wyrażeniach frazeologicznych, zapraszam wyjątkowo za dwa tygodnie.
Barbara Cynarska / @CynarskaBarbara