Epilog

– Gdy zapytali mnie, czy znam Katarzynę Czajkowską, o głosie trzydziestolatki, to od razu wiedziałem, że to ty… Dosłownie w ułamku sekundy, bez żadnego poczucia łamigłówki do rozwiązania… Nawet nim uściślili, że mówiłaś po hebrajsku.

 –  I kazałeś im zapytać kogo i w jakich okolicznościach podglądałam w warsztacie w 1944 roku? Nie wiedziałam, że takie prosię z ciebie.

 –  Pamiętaj, że oni nie tylko chronią mnie ale też ‘business’ w którym pracuję. Musiałem im coś…

 Nie ważne. Szkoda na to czasu, jeśli mamy tylko dziesięć minut… Miałeś na myśli dosłownie ‘dziesięć minut’?

–  Niestety tak.

–  Wolę z tobą pomilczeć … spokojnie pogapić się na ciebie. Albo powiedz mi, co ze mną będzie?… Technicznie

–  Nie znam praktycznie żadnych szczegółów… Tak jest lepiej…

–  Wiem.

–  …Przejmie cię NSA. Zobaczymy się ponownie najwcześniej za dwa, trzy lata… Ale będziemy mogli się zdzwaniać, właściwie bez ograniczeń, znacznie wcześniej.

Naprawdę nie chcesz przesłać jakiegoś znaku życia swoim w Polsce? Nawet Ablowi? Amerykanie powiedzieli, że mogą to zrobić bez podwyższania ryzyka.

 Najpierw muszę przestać płakać, by móc nad tym pomyśleć. Na razie pozostanę przy ‘technicznej prowizorce. A wygląda ona tak: wydaje mi się, iż na razie Abel nie powinien wiedzieć, że żyję a dzieci wiedzieć nie powinny, dla własnego dobra.

To rozpaczliwa ironia ludzkiej egzystencji, że potrzebne było ‘ograbienie mnie z życia’, żebym mogła coś zrobić z problemem narastającym i trwającym lata.

To małżeństwo dopalało się powoli, od lat…

Szczególność naszych wspólnych doświadczeń utwierdzała nas w ułudzie, że ten związek może rozwinąć się inaczej, niż się dzieje w przypadku małżeństw zawartych zbyt wcześnie i zbyt wcześnie obarczonych dzieckiem. Ale w końcu znaleźliśmy się w tym samym dryfie, co wszystkie tego rodzaju związki.

Na krótki moment udało nam się wybić z tego dryfu… Tak się nam obojgu wydawało. Urodziłam Matyldę.

W 1963 Abel zaczął metodycznie sabotować mój sprzeciw wobec wojskowych planów Yaxy. Ty też nie byłeś pomocny… delikatnie mówiąc. Niby rozumiałam jego racje ale nie znajdowałam w sobie sił, by wybaczyć.

Zaraz potem sam wrócił do armii za namową Rozłubirskiego. Wtedy poczułam, że skoki spadochronowe są jedyną rzeczą wywołującą u niego namiętność. Już na pewno, nie ja, choć inne kobiety… ani mężczyźni, też nie. To jest w jakimś stopniu metafora… może też alegoria ale i obiektywny opis, też.

 O.K. trochę przesadziłam. Trzeba mu przyznać, że namiętnie był ojcem Matyldy, tak w najtrudniejszych latach, gdy zaczęła mówić a wiesz co mam na myśli, jak i po naszym …’głębokim ochłodzeniu’.

–  Amerykanie już idą. Do zobaczenia Bliźniaco.

–  Do zobaczenia Bliźniaku.

Podziel się

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *