W niniejszej odsłonie zajmę się chyba najtrudniej uchwytnym błędem Petera Jacksona, choć nie wykluczam, że to tylko moje wrażenie i każdy z czytelników książki dostrzegł ów błąd od razu. Przy czym zachęcam do przeczytania pierwszej części, gdzie we wstępie nakreśliłem moje podejście do niniejszej „krytyki”.
Według mnie – pomimo tego, co pisałem w poprzednich częściach – największe nieporozumienie w pierwszej części adaptacji, karygodne i mniemam, że niewyobrażalne dla Tolkiena, miało miejsce podczas krótkiej rozmowy Aragorna z Elrondem, którą wielcy mężowie odbyli tuż przed Radą. Obieżyświat snujący się przy pomniku swojej matki powiedział do władcy elfów, że nigdy nie pragnął władzy. W powieści takie słowa są nie do pomyślenia, ponieważ całe życie Aragorna było podporządkowane temu jednemu celowi. Nie marzył o niczym innym, jak o pokonaniu Saurona i powrocie na tron. Nie po to przeżywał liczne niebezpieczeństwa, nie po to się ukrywał, nie po to miał szczątki Narsila, nie po to był cierpliwy, by nie chcieć władzy. Cała powieść porusza się wokół dwóch osi. Jedną stanowi misja Froda, drugą – droga Aragorna na tron Gondoru. Gdyby Aragorn nie pragnął władzy, nie poszedłby z Drużyną Pierścienia, tylko tkwił na północy w roli Strażnika, Obieżyświata. Gdyby nie pragnął władzy, nie wypowiedziałby bardzo ważnych słów: „Czy byłem kiedy niecierpliwy i lekkomyślny, ja, który tyle lat strawiłem na czekaniu i przygotowaniach?” Padły one w momencie, gdy Gandalf, ku zdumieniu reszty Drużyny, przekazał Aragornowi Kryształ Orthanku. W tym krótkim pytaniu retorycznym Aragorn zamanifestował własną siłę, pokazał, że jest jej świadomy, a długi czas oczekiwania w ogóle jej nie nadwątlił, a jedynie zwiększył determinację potomka królów.Bycie wielkim oznacza zdolność do poświęceń, do czekania na swoją chwilę. Nie, Aragorn nie był ani niecierpliwy, ani lekkomyślny. Czekał wiele lat na swoją godzinę, a przejmując palantír wyraził gotowość na dalsze oczekiwanie, choć już bardziej czynne. Strażnik pragnął ujawnić się wtedy, gdy będzie pewny zwycięstwa lub gdy nie będzie miał innej możliwości.
Tę cierpliwość pokazywał przez całą powieść, a filmowcy nie zrozumieli jej jeszcze co najmniej dwukrotnie. W gospodzie „Pod rozbrykanym kucykiem”, tajemniczy Obieżyświat rzuca Frodem, gasi świeczki w pokoju, robi groźne miny, wywija mieczem, krótko mówiąc stara się wzbudzić strach. Pragnie, aby hobbit zdał sobie sprawę z grozy sytuacji, chce, by pozostawał w niepewności. Tymczasem w powieści Strażnik zdaje sobie sprawę, że jego powierzchowność utrudni mu zdobycie zaufania, wie również, że musi zająć się czwórką wędrowców, ponieważ bez niego sobie nie poradzą. Dlatego też od początku stara się zjednać sobie przyjaciół i pokazać im, że tylko z nim mają szansę uniknąć najgorszego losu. Cierpliwie budował zaufanie i nie stosował żadnych rozwiązań siłowych.
Pod koniec księgi trzeciej popełniono dla odmiany bardzo duży nietakt, zarówno względem Aragorna, jak i Théodena. Oto obrońcy Rogatego Grodu tracąc nadzieję na utrzymanie twierdzy, zdecydowali się na desperacki krok, który miał im przynieść zwycięstwo lub przynajmniej chwalebną śmierć. W filmie wątpiącego, czy wręcz załamanego władcę do działania mobilizuje przybysz z Północy, co rzecz jasna nie mogło mieć miejsca w książce. Mądry Aragorn, na pewno nie wchodziłby w kompetencje innego władcy w jego domenie. Sam to nawet powiedział, podczas rozbrojenia tuż po przybyciu do Edoras. Po mało przyjaznym przyjęciu zapewnił Rohańczyków, że nawet w wiejskiej chacie słuchałby gospodarza. Przyczajony przez wiele lat Strażnik, jak mało kto znał obyczaje panujące na królewskich dworach, po koronacji na pewno sam podejmował kluczowe decyzje dotyczące Gondoru i na pewno nie ingerował w poczynania Éomera, nowego władcy Rohanu. Nie mógł tedy czynić podobnych gestów w stosunku do króla Marchii, gdy sam miał jeszcze do przebycia daleką drogę do tronu. Moim zdaniem nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tego błędu. Dziwi mnie to o tyle, że w tworzeniu filmu brał udział sztab specjalistów i miłośników twórczości Tolkiena, więc tego typu niuanse (jednak bardzo ważne niuanse), powinny zostać wychwycone i należycie przedstawione w adaptacji.
C.D.N