“Afera o gacie”. Tak nazywają policjanci, w jednym z miast w Trójmieście, sprawy obyczajowe. Pożyczyłam sobie to określenie na tytuł moich przemyśleń, no prawie.
Nie opiszę Wam tych, o których słyszałam, chociaż przy niektórych można się popłakać ze śmiechu.
Wyjaśnię natomiast, dlaczego pokazywanie gołej dupy i obrażanie innych, którzy przyjęli, że ciało jest nie do pokazywania, nie ma nic wspólnego z feminizmem i walką o równe prawa.
Słowo “feminizm” (od łacińskiego femina, czyli kobieta), pojawia się w ostatnich dziesięcioleciach XIX wieku, ale gdzieś tam kiełkuje we wszystkich epokach. Nie będę Wam opisywać dokładnej historii, żebyście sobie głów nie porozbijali o biurka zasypiając z nudów. Przypomnę tylko o co chodzi feministkom. Tym, które rozumieją czym ten feminizm jest. Nie ma bowiem tylu feminizmów, ile jest kobiet, a błędne interpretacje nas nie interesują. A chodzi o zdefiniowanie, uzyskanie i utrzymanie równości płci pod względem politycznym, ekonomicznym, osobistym i społecznym. I tyle.
To teraz będzie o dupie i cyckach.
Nie ma nic złego w pokazywaniu sobie dup, cycków i kutasów. To takie same części ciała jak nos, ręka czy noga. I gdyby nie retoryka Kościoła katolickiego (nie tylko tego Kościoła. Skupiam się na Kk, ponieważ u nas to on gra pierwsze skrzypce), który przez wieki utrwalił ludzkości, że ciało jest złe, brudne, a prokreacja istnieje tylko po to, żeby było więcej wiernych, którzy utrzymają ich firmę, to pewnie dziś nie byłoby “afery o dupę”. Dlaczego więc pokazywanie gołego tyłka, na tym etapie walki o równe prawa kobiet i mężczyzn szkodzi feminizmowi? No właśnie dlatego, że wielu ludzi nie jest jeszcze gotowych przyjąć nawet, że krótka spódniczka i większy dekolt, to nie zachęta do gwałtu, czy głupich, seksistowskich komentarzy. Gdzie tu miejsce na bezkarne pokazanie tyłka, czy cycków? Nie ten etap. Zmiany myślenia, to proces. Długotrwały. Na dziś, pokazanie czegoś więcej, będzie więc szokiem, “prowokacją” itd. W ostatecznym rozrachunku zrobi z pokazującej “dziwkę”, “łatwą”, “niemoralną”. I zaszkodzi feminizmowi, który nie robi szybkich postępów.
Jak więc widzą feministki ludzie, którzy utożsamiają się z prawą stroną polityczną? Nie wiem jak widzą, pewnie skrycie marzą o takiej “wyzwolonej”, ale oficjalny przekaz jest taki, że na pewno ma wąsy, jest leniwa, bo zamiast stać przy garach, to na protesty łazi i jeszcze krzyczy “wypierdalać, wulgarna jędza”. To wiemy.
Jak zatem wygląda to z tak zwanej “lewej strony”? A tutaj skupię się na Paniach. Dlaczego? Ponieważ to my najwięcej szkód robimy naszej własnej walce. Jak pisze Paulina Młynarska w swoich felietonach “Patriarchat jest zakłamany i okrutny. My, Polki, jego ofiary, także takie jesteśmy. Dojedziemy każdą, która nas rozdrażni albo stanie na drodze. Albo przynajmniej ją pouczymy, “dobrze” doradzimy, żeby sobie nie myślała, że sama wie, co ma robić. Upokorzymy, wyśmiejemy, zhejtujemy, nie przepuścimy okazji, by boleśnie dowalić. A im jesteśmy zajadlejsze wobec innych, tym większej nienawiści i pogardy wobec nas samych to dowodzi”. I tak to właśnie wygląda.
Miałam ostatnio dyskusję, na Twitterze, z pewną kobietą, która określa się jako “feministka”, a dokładnie pasuje do opisu Pauliny. Zresztą, nie ona jedna. Żeby wygrać walkę, trzeba mieć strategię, pewien plan, według którego się działa. I nie jest nim atakowanie innych kobiet. Wszystkie jesteśmy ofiarami systemu patriarchalnego. Strategią jest wspólne działanie, uświadamianie.
“Wykładałam na gender studies i dla mnie jesteś ciołek i Dulska”, wypisała w dyskusji “świadoma feministka”. Czy to jest wspólne działanie? Czy może jednak “upokorzymy, wyśmiejemy, zhejtujemy”? Zastanówmy się co osiągnie kobieta, która słowa “ciołek i Dulska” użyje w stosunku do innej kobiety, która nie jest jeszcze na etapie “znam swoją wartość i nikt mi tego już nie odbierze”?
Zyska sojuszniczkę w walce o prawa kobiet? Czy może utrwali przekonanie, że “te feministki są wulgarne, zadufane w sobie, a ja z takimi nie będę się identyfikować”?
Zanim więc będziemy mogli sobie wszyscy pokazywać nasze części intymne, bez strachu, że ktoś uzna to za przekraczanie granic, musimy zmienić myślenie utrwalone przez Kościół. Powodzenia! Zajmie to całe wieki. Dlatego też, po kolei. Najpierw wygrajmy podstawowe prawa, których ciągle nie mamy. Pozwólmy innym zrozumieć o co chodzi w tym feminizmie. Nie zarzucajmy ludzi zdjęciami gołych dup z hasłami “Jestem feministką! Wyzwoloną, znaczy! Mogę pokazać co chcę! Lubię prowokować, oto moja dupa!”. Zapewniam, że nie zyskamy większej liczby zwolenników wśród wahających się, zyskamy natomiast wrogów. O to nam chodzi? Jeszcze raz. Strategia, plan, po kolei. Koleżankujmy się.
I na koniec. Trzy słowa do ojca dyrektora… A nie, to inny temat.
Kilka słów do mężczyzn. Feministka, która jest świadoma swojego wyglądu i tego, że nadal nie ma praw równych mężczyznom, to nie jest od razu zołza, z którą nie można żartować, obrazi się w odpowiedzi na komplement, bo wszystko uważa za seksistowskie.
Żeby zrozumieć co jest seksistowskie, a co komplementem, też trzeba przejść pewien proces. Od zburzenia stereotypów, które można żartami niszczyć, ale można je też utrwalać, do świadomości, że niektóre wklejone nam przez wieki zachowania, czy sposób myślenia nie są prawidłowe, a służą jedynie grupie nielicznym. Nielicznych można rozpoznać po długich czarnych sukienkach, czasem białych. Główny bunkier mają w Watykanie, który wyłudzili oszustwem zwanym Donacją Konstantyna.
P.S. Jak już pisałam, femina, znaczy kobieta w języku Cycerona. A mężczyzna w tym języku? Większość rzeczowników kończy się na –us, ale akurat słowo mężczyzna tak się nie kończy. Mężczyzna, to po łacinie vir. Ładnie, prawda? Gdyby dodać to nieszczęsne –us, no jakby to wyglądało? Virtus-odwaga, waleczność, cnota, męstwo. Nie ma tu miejsca na odważne kobiety. A może jest? Świat od czasów Cycerona trochę się zmienił. Może uda się w końcu tym babom decydować o sobie i zarabiać tyle samo ile zarabiają mężczyźni. Wszystko w naszych rękach.
Serdeczności przesyłam.
I jak zawsze polecam
Młynarska P., Zmierzch lubieżnego dziada. Felietony po #metoo, Warszawa 2020. Młynarska P., Okrutna jak Polka, Warszawa 2022. Premiera pod koniec maja.
Pani Pytalska