… gdy w niedzielę 4 czerwca 1989 roku miliony zmierzały do wyborczych urn. Pierwszy raz od dekad Polacy czynili to bez strachu, przymusu, obawy i… wstydu. Już wtedy przeczuwali, że rodzi się coś nowego. Coś, czego jeszcze wówczas nie potrafili zdefiniować, nazwać czy dotknąć, ale czuli to. To było widać na twarzach mijanych ludzi. Owo nowe czuć było w powietrzu, w gestach, uśmiechach, podniesionych głowach. Zmiana…
4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm, realny socjalizm, autorytaryzm. Jak zwał, tak zwał. Zanim fizycznie dotknięto tej zmiany, rodziła się ona w bólach. Przez krótkotrwały rząd Kiszczaka, prezydenturę Jaruzelskiego i wreszcie wybuchła jak wulkan, gdy Tadeusz Mazowiecki sformował rząd. Pierwszy od lutego 1947, w którym zasiadali niekomuniści. I to nie zieloni „niekomuniści” z ZSL czy farbowani z SD.
W lipcu 1990 roku wyrzucono zeń Kiszczaka i Siwickiego, ostatnie złogi po komunizmie. Wentyle bezpieczeństwa PZPR, która już wówczas od pół roku nie istniała.
Tak w skrócie rozpoczynała się era demokracji i III Rzeczpospolitej.
Ktoś pomyśli: jakie tu są analogie z rokiem 2023? Przecież to niemożliwe… Otóż, jest ich wiele.
4 czerwca 2023 roku na ulice Warszawy wyszło pół miliona obywateli. Kolejne tysiące zebrały się na placach swoich miast. Ci ludzie, podobnie jak w 1989 roku, przeczuwali, że coś się zmienia, coś się rodzi. Że idzie zmiana, wraca demokracja. Podnieśli głowy i… wyszli. Wyszli dlatego, by zamanifestować nogami to samo, co ich poprzednicy wyborczymi kartkami. Sprzeciw wobec autorytaryzmu, tępej propagandy, kryzysu gospodarczego. Wyszli, by pokazać, jak bardzo kochają wolność i jak nie trawią tych, którzy niczym komuniści zawłaszczyli ich kraj i uczynili z niego kiepską replikę Folwarku Zwierzęcego.
Na tej demonstracji nie było petard, rac, nienawiści. Były uśmiechnięte twarze, podniesione głowy i ta wszechobecna nadzieja, która nieustannie wisiała nad maszerującymi. Nadzieja na koniec kaczyzmu.
Czuć było podobną mobilizację Polaków. Tych, którzy nie dali się zastraszyć, kupić, ogłupić. Pamiętajmy, że w 1989 roku na listę komunistów padło ponad 30 proc głosów. To tak samo jak dziś na PiS.
Co się potem stało z PZPR? Zniknęła z polskiej sceny politycznej. Wyniesiono jej sztandar. Zamknięto ten wstydliwy rozdział naszej historii. Nie mam złudzeń, że podobnie będzie z Prawem i Sprawiedliwością, ugrupowaniem, które nie tylko mentalnie, ale praktycznie tkwi zanurzone po uszy w komunistyczne guano.
Polacy powiedzieli „dość” skretyniałej władzy, która z najgorszych narodowych przywar uczyniła cnotę. O tym mówił Stanisław Lem, wskazując, że „wkrótce Europa przekona się i to boleśnie, co to są polskie fobie, psychozy i historyczne bóle fantomowe”.
Te fobie, psychozy i historyczne bóle fantomowe stały się paliwem kaczyzmu. Ideologii narodowego zepsucia i hańby. Ideologii, która wypycha nas z cywilizacyjnego centrum Europy, nagradza złodziei, chciwych i pazernych. Z nauki i kultury zaś uczyniła poligon zabaw intelektualnych troglodytów.
Co najistotniejsze, PiS codziennie stawia pomniki nie tylko Lechowi Kaczyńskiemu czy niemal już świętej Jadwidze Kaczyńskiej, ale nade wszystko… głupocie zmiksowanej z prostactwem. Pamiętacie tego nieszczęsnego chama, który w trakcie prezydenckiej kampanii zaatakował kobiety, wywieszające na płocie swojego domu baner R. Trzaskowskiego? Pamiętacie, co krzyczał? „Nie będą mi tu pedalili dzieci”. To jest crème de la crème kaczyzmu. To jest to klasyczne skretynienie polityki.
4 czerwca 2023 roku pół miliona obywateli własnymi nogami wdeptało w ziemię marzenia Kaczyńskiego o takiej właśnie Polsce. Podobnie jak ci, którzy szli do wyborczych lokali w 1989 roku, by sprzeciwić się dyktaturze „Towarzyszy Szmaciaków”.
Nie ma czegoś takiego jak 1000-letnia Rzesza. Nie ma czegoś takiego jak 1000-letni kaczyzm. Po krótkim okresie tego typu rządów zawsze przychodzą… Trybunały.
Wtedy było jednak prościej. Wróg był jeden i był znany, teraz pole bitwy jest pełne dziwnych postaci, pojawiających się licznie i znienacka. Nie wiadomo czy to swój czy obcy. A może teraz przyjaciel, a za chwilę wróg. Ale cóż, podstawowe rozpoznanie mamy i jest nas dużo, najwięcej. Dlatego będzie dobrze.