Rano ruszyłyśmy z Wenecji o czasie, ale kiedy dotarłyśmy do Ferrary, okazało się, że ulewne deszcze podmyły tory gdzieś za Bergamo i nasz pociąg przesiadkowy został odwołany. Zamiast jednej przesiadki miałyśmy w sumie trzy: w Ferrarze, Rawennie i Rimini. Oczywiście za każdym razem trzeba było poczekać około 40 minut (dostatecznie dużo, by się zmęczyć czekaniem, ale za mało, by ruszyć do miasta). Widoku dworców Wam oszczędzę.