Tym razem spacer po Piazza Navona i wizyta w niedaleko położonym Panteonie. Piazza Navona to chyba najładniejszy plac w Rzymie. Powstał na miejscu stadionu cesarza Domicjana (I wiek n.e.), gdzie rozgrywano zawody w stylu greckim (biegi, boks, rzut oszczepem, rzut dyskiem). Obecny plac zachował rozmiary stadionu, po którym już w V wieku niewiele zostało, a dziś resztki trybun widoczne są w piwnicy jednego z okolicznych domów. Pamięć o sportowym charakterze tego miejsca została utrwalona w nazwie: navona to zniekształcenie in agones (miejsce rozgrywek), przez formy pośrednie nagone i navone . W XVII wieku plac zyskał barokowy charakter dzięki architektom Borrominiemu (kościół św. Agnieszki) i Berniniemu (Fontanna Czterech Rzek). Są tu też dwie inne fontanny, o kilkadziesiąt lat starsze (jeszcze z XVI wieku), uzupełnione dodatkowymi elementami dopiero w XIX wieku. Mimo pochodzenia z różnych epok całość daje bardzo harmonijny efekt. W 2005 plac ten znalazł się na 3. miejscu w rankingu amerykańskiej organizacji Project for Public Spaces (najbardziej udanym placem na świecie okazał się krakowski Rynek Główny…).
Po lewej kościół św. Agnieszki, stojący podobno w miejscu jej męczeńskiej śmierci w 305 roku (zginęła w wieku 12 lat, co wtedy uważano za pełnoletność). Pochowana jest natomiast w bazylice św. Agnieszki za Murami. Po prawej tzw, Fontanna Maura (przypadkiem ujęłam go od strony… pleców), z XIX-wiecznymi morskimi stworami. Z tyłu majaczy dzieło Berniniego z egipskim obeliskiem na dodatek.
To właśnie Fontanna Czterech Rzek z personifikacją Dunaju, Gangesu, La Platy i Nilu. Na poprzednim zdjęciu lepiej widać, że pod obeliskiem jest wolna przestrzeń, jakby się unosił w powietrzu.
Tu zbliżenie na Nil. Ta tkanina zasłaniająca jego twarz ma symbolizować, że wtedy nie znano jeszcze źródeł tej rzeki. Popularna legenda mówi jednak, że Bernini chciał pokazać, iż Nil nie chce patrzeć na kościół projektu Borrominiego (uważano obu architektów za rywali). Tak naprawdę fontanna była gotowa, gdy dopiero zaczynała się budowa świątyni.
A to trzecia z fontann. Nimfy i inne wodne stworzenia pochodzą z XVI wieku, a Neptuna z ośmiornicą dodano w XIX wieku.
Nie ma to jak obiad z widokiem na Panteon. Świątynia wszystkich bogów, zbudowana w I wieku p.n.e. przez Marka Agrypę (patrz napis nad wejściem). Po pożarze z 80 roku, z którego ocalał jedynie fronton, została odbudowana ok. 125 roku za czasów Hadriana, a w VII wieku przekształcona w kościół (co uchroniło ją przez zburzeniem).
Do dzisiaj to największa na świecie kopuła z niezbrojonego betonu (średnica ponad 43 m). Otwór u góry to jedyne źródło światła.
Wykonana w XIX wieku posadzka na wzór antycznej z czerwonego porfiru z Egiptu, pasiastego marmuru z Azji Mniejszej i żółtego z Numidii.
W Panteonie jest pochowany Rafael (niestety światło odbija się w szkle ochronnym). Napis głosi: „Tu leży Rafael; gdy żył, Natura obawiała się, że ją przewyższy; gdy umarł, obawiała się, że ona sama też umrze.”
Nad sarkofagiem ze szczątkami Rafaela jest posąg dzieła jego ucznia, Lorenza Lotto z 1524.
W Panteonie spoczywa też pierwszy król zjednoczonych Włoch, Wiktor Emanuel II. „Ojciec Ojczyzny” po śmierci pierwszej żony, która zmarła w ósmym połogu w wieku 33 lat, poślubił jedną z kochanek, a z pozostałymi miał co najmniej sześcioro nieślubnych dzieci.
W świątyni jest też grób jego syna i następcy na tronie włoskim, Humberta I. Jego żoną była Małgorzata Sabaudzka, którą unieśmiertelniono w nazwie pizzy Margherita, stworzonej dla niej w 1889 z okazji jej wizyty w Neapolu. Pizza ta ma kolory włoskiej flagi (pomidor, mozzarella, bazylia). Wcześniej słowo (i wyrób) nie były znane poza okolicami Neapolu.
Kolumny u wejścia robią wrażenie. Nietypowo nie mają żłobkowań. Każda waży ok. 60 ton. Pochodzą z Egiptu, z rzymskiego kamieniołomu na pustyni w okolicach Morza Czerwonego. Granit w stambulskiej Hagia Sophia też jest stamtąd.
Do Panteonu nie wolno wnosić baloników i chorągiewek…
Pobliski kościół Santa Maria sopra Minerva (bo powstał podobno na fundamentach świątyni Minerwy) i mój ulubiony słoń, projektu Berniniego – z kolejnym egipskim obeliskiem z IV wieku p.n.e. Jako że dominikanom z klasztoru obok nie podobał się pomysł architekta, ten ustawił słonia zadem do ich budynku i z ogonem zadartym w bok (w stylu: mam was tam…).
Stół w kawiarni przy via Merulana.
My siedziałyśmy w środku, a to towarzystwo na zewnątrz kawiarni, nie bacząc na upał.
Nieoczekiwane zastosowanie arbuzów…
Typowa temperatura późnym popołudniem. W cieniu.