[the Child-REM]
Yaxa po prostu wiedział, że ona ma ona na imię Adela.
Śniąc czasem czujemy się obezwładnionym obserwatorem poczynań ‘impostora’ grającego naszą rolę we narracji i dzięki temu mamy poczucie, że ‘to tylko sen’ bez względu jak bardzo chcemy, aby okazał się jawą, lub przeciwnie.
Czasem bywa inaczej.
To był jeden z tych ‘innych snów’, gdy nie odczuwamy żadnej odrębności od nas samych grających własną rolę w śnionej fabule.
Yaxa po prostu był na tamtej plaży, prowadząc tamtą rozmowę.
Gdy wycierał się po wyjściu z wody własnym podkoszulkiem (z braku ręcznika), poczuł kobieca dłoń dotykającą jego czoła a kobiecy głos, jaki zabrzmiał w tym momencie nie płynął wyłącznie do jego uszu, lecz doznawał jakby synestetycznej przemiany w biały woal gęstniejący jak dym i stopniowo przesłaniający obrazy przed oczyma.
– Yaxa… Yaxa… obudź się Bracichu… Proszę obudź się… Musiałam wstać bo mam straszne koszmary… Nie mogę teraz wrócić do łóżka… – Yaxa wychwycił z głosu kobiety jakąś dziecięcą nutę, której wcześniej tam nie było, więc uczynił wysiłek, by szerzej otworzyć oczy; dopiero pod wpływem tej mobilizacji otworzył je naprawdę w realnym świecie. W snopie światła rzucanym z biurka przez lampę stołową, dopiero teraz naprawdę zobaczył, kto wypowiadał ostatnie zdania.
Zobaczył siostrę. Matylda siedziała przy łóżku na podłodze trzymając prawą dłoń na jego czole.
– Tylda… Jaka ty jesteś podobna do mamy… – Yaxa powiedział zanim pomyślał co mówi i sam się zdziwił, że wygłasza takie sentymentalne uwagi. A po chwili jego techniczny umysł odezwał się po swojemu. – …Co mówiłaś o snach?
– … że mam koszmarnie wyraźne koszmary…
– Ja też, więc to jest anomalia… – Zerwał się z łóżka gwałtownie. Zmierzając już w kierunku okna wydawał siostrze instrukcje. – …Jeżeli oboje mamy wyjątkowo plastyczne sny w tym samym miejscu i czasie, to najprawdopodobniej, musi być czynnik dotykający nas oboje zlokalizowany w tym miejscu… w domu … idź otwórz na całą szerokość okno u siebie w pokoju i w studiu mamy a ja skoczę na dół zobaczyć, czy nie ulatnia się gaz… Powód może być też inny ale wietrzenie do czasu aż skończę sprawdzanie jest najlepszą rzeczą jaką możemy w tej chwili zrobić… Muszę też obudzić tatę. Biegnę na dół…
– Taty nie ma w jego sypialni… Przecież jeszcze nie wrócił z Warszawy – Yaxa nie całkiem zarejestrował tę informację, będąc pomiędzy niedobudzeniem a potencjalną sytuacją alarmową.
Na parterze domu, błyskawicznie zajrzał do łazienki, gdzie znajdował się bojler ciepłej wody. Pociągnął nosem raczej ‘dla formalności’ bo w tym pomieszczeniu wyciek gazu musiałby być wyczuwalny natychmiast po otwarciu drzwi. Szybko do kuchni z podobnym efektem. Wrócił do hallu i otworzył właz do piwnicy. Gdyby szwankowała jakaś rura gazowa na poziomie piwnicy, musiałbym poczuć gaz już tutaj. Nie czuł niczego ale zapalił światło i zszedł po schodach. Gdy Abel kupował ten dom, był on ogrzewany piecem węglowym, chociaż zaraz potem podłączono go do miejskiej sieci ciepłowniczej, wciąż w piwnicy znajdowały się jakieś elementy dawnej instalacji kominowej po dawnym piecu pralniczym, lub czymś w tym rodzaju. Yaxa nie miał pojęcia co mógłby tam znaleźć(?). Seria tragicznie-nienormalnych wydarzeń z łatwością wsączała paranoiczne interpretacje. Może ktoś podrzucił jakieś środki chemiczne jak LSD(?) To mógłby być tylko aerosol w wentylacji a i to raczej niewykonalne w takim domu… odbija mi… Odbija mi z nudów, najwyraźniej. – Skomentował w myślach i wbiegł po drewnianych stopniach. Ruszył w kierunku sypialni rodziców, by sprawdzić co z Ablem. Dopiero teraz uzmysłowił sobie, jak bardzo był niedobudzony, by podjąć taką myśl i w tej samej sekundzie dotarło do niego zdanie siostry sprzed kilku minut. Tak czy inaczej zajrzał do sypialni i otworzył w niej okno. Wrócił do salonu i nacisnął klamkę drzwi ogrodowych. Zamknięte. Klucz był w zamku. Zawahał się, czy biec do ciemni przez deszczową noc na boso, w pidżamowych spodniach, czy wrócić po jakieś ubranie i buty(?) Jeśli ktoś się znowu włamał, to powinienem założyć zbroję a nie mam. Dobiegł do drzwi szopy. Zamknięte. Klucz wisi w szafce kuchennej ale nie ma żadnego światła ani odgłosów z wewnątrz, więc nie ma sensu biec tam i spowrotem.
– Włamywaczy dziś tam nie ma?… – Usłyszał głos Matyldy, która stała w drzwiach ogrodowych. Koszula nocna jaką miała na sobie teraz wydała mu się znajoma.
Tak, to stara koszula mamy… Abel przywiózł ją z Paryża… jeszcze przed urodzeniem Matyldy… Nawet nie wydaje się nadmiernie za duża na smarkatej… Wygląda, że przeoczyłem całą epokę w życiu mojej małej siostrzyczki… Zaraz będzie kobietą i przeoczę następną… Co ja właściwie wyrabiam z moim życiem?
– Alarm gazowy odwołany… Idziemy spać.
– Mogę zostać z tobą na noc?
– A jeśli będę chrapał?
– Nie boję się twojego chrapania… Zresztą rzadko ci się zdarza…
– Nigdy nie chrapie… żartowałem…
– Yhy, wszyscy chrapacze tak mówią…
Po zamknięciu wszystkich okien Yaxa usiadł w swoim łóżku zastanawiając się, czy zgasić stołową lampę, czy zabrać się do jednej z przygotowanych książek jakie obiecał sobie przeczytać ‘przy pierwszej okazji’(?)
Matylda położyła się przy nim na boku i zapytała w tonie jak gdyby przygotowującym wyjawienie sekretu.
– Wiesz dlaczego Valkirie krążą nad polami bitew?
– Zbierają dusze żołnierzy poległych w boju.
– Tak ale nie wszystkich.
– Tylko bohaterów(?)
– Nie całkiem… Tylko tych, którzy mieli być wielkimi żołnierzami, lecz zginęli przedwcześnie… no może bohaterów też ale ‘przedwcześni’ są ważniejsi.
– Skąd ci się wzięła ta teoria Mała Wiedźmo?
– Ze snu… To nie są takie Valkirie jak w mitologicznych opowieściach. One są jakieś takie… techniczne …i technicznie metodyczne… One przygotowują armię do jakiejś wojny większej niż wszystko.
– A kiedy będzie ta wojna?
Zamiast odpowiedzi było już słychać tylko równomierny oddech Matyldy. Spała nie zważając na światło w pokoju ani sny, które tak przeraziły ją kilkanaście minut wcześniej.
Żebym ja tak potrafił…
Yaxa pozostał niezmiennie w pół-siedzącej pozycji pogrążając się w katatonicznych rozmyślaniach o ‘ultra-śnie’.
Odruchowo podążała śladem wszelkich anomalii.
Yaxa zaczął przywoływać z pamięci subtelne ‘modyfikacje aktora’ jakie zapamiętał, czyli to czym różnił się od siebie samego we śnie.
Najwięcej-mówiącą pośród nich było poczucie, że dobiega 40tki.
Zatem alternatywna rzeczywistość snu może być tylko na tyle alternatywna, na ile to się wydaje dwudziestoczterolatkowi rzuconemu w trzydziesty-któryś rok własnego życia. To może nie być żadna alternatywna rzeczywistość, lecz projekcja przyszłości. Wyobraź sobie, że ktoś bez uprzedzenia dał ci taką możliwość. Trudniej potraktować to poważnie, niż wieść o wygranej na loterii.
Czy można zobaczyć własną przyszłość we śnie?
Z całym szacunkiem dla akademickiej psychologii… Bywają wybitni psychoanalitycy, z których kilku potrafiło zrobić coś użytecznego z jakimiś zagadnieniami ale generalnie… guzik z niej wynika.
Fizycy i matematycy przełomu wieków próbowali ugryźć coś, co mogłoby sprowadzić w domenę obiektywnie weryfikowalną pewne zjawiska pozostające w rękach szarlatanów duchownych i świeckich. Coś takiego jak np. prorocze sny. Szukali obiecujących ścieżek w modelach przestrzeni wielowymiarowej, czyli wykraczającej poza znane nam długość, szerokość, wysokość oraz czas.
Wkrótce potem fizyka doświadczalna i akademicka została pochłonięta najpłytszymi i najbardziej doraźnymi aspektami nowych nurtów. Tylko tymi jakie znajdowały aplikowalne zastosowania, albo choć łudziły taką perspektywą… Głównie wojenne aplikacje… W produkcji broni, elektroniki, czy w kryptografii… Wszystko pozostałe zostało na powrót zepchnięte we wstydliwe trzęsawiska szarlatanerii, mistyki, lub alchemii… Co po raz kolejny uratowało prawdziwych szarlatanów i wsteczników, przed ostatecznym wyrzuceniem na śmietnik historii.
Gdyby nauka przełomu wieków dostała szansę na pełną eksplorację tego co zaczynała, miałbym dziś jakieś konkretne instrumenty do zweryfikowania moich dylematów… Ale wszystko poszło inną drogą i zostałem sam na sam z moją improwizacją … Najprawdopodobniej kompletnie beznadziejną, improwizacją. Ten sen był zbyt plastyczny. Miewałem już zabójczo plastyczne sny jako dzieciak ale żadnego nie mógłbym porównać z tym. Podobno nagłe uplastycznienie snów bywa bardzo wczesnym symptomem schizofrenii, lub raka mózgu. Hipochondrią też bywa symptomem jakiś problemów psychiatrycznych. Grzęznę w bredniach. . Jestem w wieku w jakim najczęściej ujawnia się schizofrenia. Dobrze chociaż, iż temat potencjalnej podatności na choroby psychiczne został w naszej rodzinie wykluczony, gdy rodzice niepokoili się przez czas jakiś o zdrowie mojej siostrzyczki…. Na szczęście nie muszę podejmować teraz tego wątku ani z Ablem, ani z lekarzami… W tym momencie byłoby to wyjątkowo… nieustawne.
Drugą ‘modyfikacją’ była intensywność zakochania jakie we śnie odczuwałem do Adeli. Czuję to jeszcze teraz po przebudzeniu i po „alarmie gazowym”.
W realnym życiu byłem zakochany raz… jak dotąd.
Przynajmniej dotąd tak to miałem zanotowane w pamięci.
To co znałem z realnego życia jako zakochanie miało się do moich sennych przeżyć, tak jak elektryczny wiatrak do Halsey’s Typhoon z 1944 roku.
No i sam fakt, że nie znam żadnej Adeli a nawet nikogo przypominającego zewnętrznie lub intelektualnie kobietę z którą byłem na tej plaży.
Hey! I coulⅾ haѵe sѡorn I’ve been to this bⅼog Ƅefore but after browsing through
some of the post I realized it’s new tо me. Nonetheless, I’m dеfinitely gⅼad I found it and I’ll be
bookmarkіng and checking back frequently!
Thaks. You’re welcome.