Ciemnogród, muzyka, malarstwo i…impresje własne, odc.15.
Wykopalista wydanie specjalne
Z okazji Narodowego Święta Niepodległości skrzyżowały się drogi moich dwóch cykli. Mam nadzieję, że to okazjonalne skrzyżowanie przypadnie wam do gustu i chętnie przeczytacie, a także posłuchacie.
Brakuje nam jeszcze tylko kartek na żywność, żeby I sekretarz KC PiS poczuł się w pełni jak w domu, czyli w PRL-u. Jeśli myślicie, że kartki na alkohol i papierosy, które w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia również były, zmusiłyby „sówerena” do jakichś radykalnych działań przeciwko obecnej władzy, to się mylicie. Rozwinie się po prostu rynek Ducha Puszczy czy innej lokalnej odmiany KPN-u, czyli koniaku pędzonego nocą.
Sztafetom ochronnym kaczystowskiej partii nie będzie ten nielegalny proceder w żaden sposób przeszkadzał, bo przecież, pomimo godziny milicyjnej w stanie wojennym, była to tylko okazja do dorobienia sobie do pensji. Śpiewał o tym przebywający wówczas na emigracji Jacek Kaczmarski, który tekst Świadectwa napisał na podstawie prawdziwej relacji dość ciekawego emigranta z tamtych czasów, a konkretnie z roku 1982 (Paszport? Paszport mam wojenny, własność Pana Generała. Nawet Ci nie podam ceny, przyjm, że się mnie Wrona bała.). Tak mówił poeta o tym utworze w zapowiedzi: Jedyny mój wkład to jest melodia i rymy.
ZOMO tanio się sprzedaje, buce tępe i uczynne
Za dwa Króle, czyli Cwaję sami wiozą na melinę
Starczy z okna się wychylić, krzyknąć: “Pokot ma pragnienie!”
A już dwaj pod drzwiami byli z odpowiednim obciążeniem!
Bard, bynajmniej nie Solidarności, jak go niektórzy na siłę klasyfikowali, dostrzegał olbrzymią ilość podobieństw pomiędzy upadającą I Rzeczpospolitą II połowy XVIII wieku, a latami siedemdziesiątymi XX wieku, kiedy to PRL chylił się ku upadkowi, który ostatecznie nastąpił w latach osiemdziesiątych.
Czas teraz biegnie (jakby) znacznie szybciej niż w wieku XVIII, a więc nie dziwota, że po chwilowym wstaniu z kolan – rzeczywistym, a nie wydumanym – ryjemy twarzami w błocie wskutek wstawania z kolan zafundowanego nam przez Jarosława Miłomściwego, który działa w interesie Kremla, a czy także wykorzystuje do tego rosyjską walutę, jak ostatni król Polski, to się na pewno okaże. Mam nadzieję, że niedługo. Choć nie można wprost porównywać kochanka carycy Katarzyny do obecnego kacyka, to jednak coraz bliżej nam do sytuacji opisywanej w Krajobrazie po uczcie. A w (po)wolnych mediach sytuacja jest niemal bliźniacza:
Ksiąg nie doczytali, nie skończyli pisać
Drukując hymny, gorące epistoły.
Jakby miały spoić pęknięte ścian rysy
Gryzące pochwały, pochwalne gryzmoły.
Odeszli do zajęć, sennych, długotrwałych,
Nad biurka za małe dla królewskich zaleceń,
Gdzie świtem pióra skrzypiące się łamały,
A świece świeciły, by nic nie oświecić.
Pochwalne gryzmoły dla obecnej władzy, także w wersji dźwiękowej, mamy w prawie każdym medium. Stojaki bądź uchwyty pod mikrofony poprzez swoją politykę nie straszcie PiS-em doprowadziły do tej parszywej sytuacji, którą mamy obecnie. To dzięki nim PiS w 2015 roku odniósł aż tak znaczące zwycięstwo wyborcze. Zgarnęli wszystko, co było do zgarnięcia i ukradli nam kraj. Całe szczęście, że jakiś cudem cztery lata później nie uzyskali większości w senacie, ale i tak przez te cztery lata zrobili, co im się żywnie podobało. Senat jest w stanie tylko opóźniać (i dobrze) destrukcję państwa polskiego, bo przy pomocy rezydenta i tak forsują to, co chcą. Strach nawet myśleć, co by się działo, gdyby mieli i senacką większość. Nie tyle Budapeszt, co Rosja i Białoruś nad Wisłą byłaby w pełnym wymiarze.

Najnowszym przykładem destrukcji jest przepchnięcie przez sejm lex Czarnek 2.0. W gabinetach ministra i podległych mu kuratorów świecą co prawda nie świece, tylko lampy na prąd, ale w dalszym ciągu po to, by nic nie oświecić.
Do Czarnka już wprost zwrócił się Big Cyc utworem Ministrant edukacji, którego raczej w rozgłośniach radiowych nie znajdziecie, choćby ze względu na te słowa:
Nie potrzebna dzisiaj gumka,
Kiedy ksiądz serwuje ciumka,
A gdy chwyta przyrodzenie
Szybciej dziecko ma zbawienie.
Nowy przedmiot się szykuje:
„Życie razem z księdza chujem”.
By nam Polska w siłę rosła,
Jest potrzebny pan Jarosław.
Dla Jacka napisanie Krajobrazu… miało przełomowe znaczenie. Pracę magisterską pisał na temat poezji politycznej okresu stanisławowskiego i dostrzegł wtedy, że: …można o niej pisać tak, jakby się pisało o Polsce lat siedemdziesiątych, zresztą były takie dowcipy na temat seksualnych kontaktów Gierka z Breżniewem i pocałunków na karpia, i na niedźwiedzia. (rozmowa Za dużo czerwonego z Jolantą Piątek w Radiu Wrocław, 2001 r.) W jednym z wywiadów w roku 1997 stwierdził, że utwory tamtego czasu stanowiły odzwierciedlenie naszych problemów ze Związkiem Radzieckim, a ten utwór był analizą i panoramą Polski lat siedemdziesiątych. Potem napisał całą serię podobnych w wymowie tekstów. Akt abdykacji śpiewany w tym tekście jest prawie że dosłownym cytatem z historycznego dokumentu…
Jest też utwór Kaczmarskiego, odnoszący się do tych samych czasów, pod tytułem Sen Katarzyny II. Dziś mógłby go zaśpiewać pod adresem małego dyktatorka z Mickiewicza, który zapędy ma iście carskie: Pałace stawiam, głowy ścinam, Kiedy mi przyjdzie na to chęć. Zachciało im się (od)budowy pałacu Saskiego? Zachciało. Przy pomocy zera „ścina głowy” niewygodnym oponentom? Stara się bardzo. I brzmiące jak memento: Stój Katarzyno! Koronę Carów Sen, taki jak ten, może ci z głowy zdjąć.
Cała ta zgraja, mająca na względzie wyłącznie własny interes, bez przerwy powołuje się na tradycję, przodków i tym podobne rzeczy. Warto więc przypomnieć także głęboko ironiczny utwór, zatytułowany Tradycja właśnie, a o którym autor zwykł mówić, że to Polaków portret własny z połowy XVIII wieku:
Zapomnieć wojny i powstania,
Jedynie słuszny szarpać dzwon
Narodowego byle trwania
W zgodzie na namiestniczy tron.

A jakby z ust Czarnka i kurator Nowak wyjęte zostały słowa z Dobrych rad Pana Ojca: Cudzoziemskich ksiąg nie czytaj, Czego nie wiesz – księdza pytaj.
Już jakby zapomniane zostało dyktatorskie zachowanie „wszechwładnego” prezesa, o którym śpiewał Kazik w utworze Twój ból jest lepszy niż mój
Otwiera się brama, ja nie wierzę oczom,
Czy jednak się rzeczy inaczej potoczą?
Podbiegam, twoje karki krzyczą “stój!”
Bo Twój ból jest lepszy niż mój,
Twój ból jest lepszy niż mój.Ból ukoić możesz ty jeden,
Wszyscy inni wpadli w biedę,
Limuzyny dwie, jedna, cały cmentarz twój…
A skoro jesteśmy przy Kaziku, to wciąż pozostaje aktualne pytanie z 1991 roku zadane w utworze Jeszcze Polska:
Coście skurwysyny uczynili z tą krainą?
Pomieszanie katolika z manią postkomunistyczną.
Rok po wydaniu tego utworu ówczesny członek KRRiT, senator ZChN (wspaniale sparodiowanego w pierwszych Psach Pasikowskiego jako Chrześcijańska Unia Jedności), Jan Szafraniec, złożył doniesienie do prokuratury w sprawie tekstu tego utworu, aczkolwiek nie oskarżał Kazika, a nadawcę tego, chyba po dziś dzień, półkownika….
Dziesięć lat starszy jest song pod tytułem Wódz lub To ja, Manitou Trzeciego Oddechu Kaczuchy, który za sprawą szeregowego posła oraz jego naśladowców jest równie aktualny, co w momencie swego powstania.
Ojczyzna, ojczyźnie, ojczyzną, ojczyznę,
Reklama i patos, patriotyzm i biznes.
Krawaty i kwiaty, niech nastrój nie pryska.
Chleba i igrzysk! Igrzyska, igrzyska.
Chleba dla niego, igrzyska dla czerni,
Wódz a za Wodzem wierni.
Poniższego wideo nie można umieścić na playliście, a więc wstawiam go bezpośrednio tutaj, bo jest tego warte. Na playliście jest inna wersja
Skandal z elektrownią Ostrołęka (podgrzewana geotermia towarzysza Tadzia odwierta też) jest również niczym wyjęty prosto z PRL-u, o czym świadczy jedna z Bajeczek pani Pimpusiowej Andrzeja Waligórskiego:
Zrobił wilk elektrownię, lecz by prąd uzyskać
Spalał w niej cały węgiel z kopalni od liska.
Kopalnia z elektrowni cały prąd zżerała,
Stąd brak światła i węgla. Ale system działa!
System działa i dzieli o czym fantastycznie śpiewa Big Cyc. Ekipa ta, w odróżnieniu od Kaczmarskiego, nie stara się czynić aluzji, tylko wali prosto z mostu. Lapidarność stylu podkreśla jednak tylko trafność konstatacji:
Mówią o nas, że Polacy to jest bardzo dziwna nacja,
Choć nie lubią zbytnio obcych, to w Egipcie na wakacjach
Grzeją kości, bo styrani po robocie na obczyźnie
Swoją dumę narodową eksponują na bieliźnie.
W te podziały i szczucie, jak choćby w kampanii przed pseudowyborami prezydenckimi 2020 roku, idealnie wpisuje się Ballada o wyklętych kredkach Krzysztofa Daukszewicza. Tu nie ma co pisać, tego trzeba posłuchać.
Z kolei inna Bajeczka… Waligórskiego jak ulał pasuje do Polskiego Ładu, doskonale obrazując stosunek kaczego państwa do przedsiębiorców.
Chomik, zbierając plony, do swej norki ganiał,
A obok dobry niedźwiedź chomika ochraniał.
Potem zjadł mu te plony, wytarł łapą mordę,
Wydupcył biedne zwierzę i przypiął mu order.
Tylko teraz nawet ordery zarezerwowane są dla niedźwiedzia, który w czasach pana Andrzeja odznaczał naszych dozgonnych kremlowskich „przyjaciół”. Rezydent przyznając Order Orła Białego Macierewiczowi, zapewne skłoniłby Waligórskiego do zmiany zakończenia tej bajeczki, które brzmiałoby: …i przypiął se order.
A skoro już wyciągnąłem tego fachowca od wciskania kitu i wyciskania pieniędzy z budżetu, to warto przypomnieć, że Big Cyc również go docenił w piosence Antoni wzywa do broni.
Polecam wysłuchanie do końca starej piosenki z tekstem Waligórskiego w wykonaniu Olka Grotowskiego Jagienka i orzechy, w której to do sienkiewiczowskiej Jagienki dobrany jest oświatowy morał, jak ulał pasujący do czasów, w których zainteresowanie cudzymi dupami zostało wzniesione na sztandary przedmurza chrześcijaństwa. Lepsza jakość dźwięku jest na Spotify, za to na YT fajny występ na żywo z dobrze współpracującą publicznością. Trzeba jednak dźwięk podkręcić, jeśli się da.
Dla odmiany brutalnie szczera i przejmująca jest w swej wymowie Piosenka patriotyczna Zwykłej Polki, powstała na fali protestów po skandalicznym wyroku trybunału kucharki w sprawie praktycznego zakazu aborcji w naszym kraju, ogłoszonym na zlecenie katotalibskich środowisk, którego skutkiem jest tylko strach przed zajściem w ciążę oraz ofiary śmiertelne. Mimo fali protestów nadal obowiązuje, a szeregowy poseł, objeżdżając kraj w obstawie policji, pełniącej teraz rolę zbrojnego ramienia partii, oraz tabunu klakierów, bezczelnie oświadczył właśnie, że dzieci rodzi się mało, bo Polki za dużo piją.
Kobiety problemy mają nie tylko w Polsce, więc teraz napiszę kilka słów o piosence katalońskiego poety Lluísa Llacha, znanej w naszym kraju od około lat czterdziestu, ale wciąż niemogącej przebić się do szerszej publiczności. Czemu? Odpowiedź jest chyba jasna. Wszechobecna komercjalizacja wszystkiego oraz brak odpowiedniej edukacji.

Najbardziej znanym jego utworem, o którym pisałem trochę w jednym z moich wcześniejszych felietonów, a posiadającym około 250 wersji językowych jest L’Estaca, czyli Pal. U nas znany jest jako Mur w wykonaniu Zespołu Reprezentacyjnego i tłumaczeniu Agnieszki Rurarz. Jednak przede wszystkim, jako kultowe Mury Kaczmarskiego. Jacek wziął melodię, a na podstawie oryginalnego tekstu napisał swój, znacznie różniący się od oryginału, ale niosący to samo przesłanie. Ciekawostką jest fakt, że ten utwór pojawił się zaledwie rok po scenicznym debiucie Llacha. Obecnie skierowany jest także przeciwko Putinowi w wersji rosyjskiego zespołu Arkady Kotz. Dowiedziałem się o tym z artykułu na stronie lavanguardia.com opublikowanego w sierpniu tego roku, z którego zaczerpnąłem część informacji do tego tekstu. Przy okazji serdecznie dziękuję Barbarze Cynarskiej za pomoc w tłumaczeniu.
Wróćmy jednak do tego dużo mniej znanego utworu. Oparty na zaledwie czterech akordach, jest również kultową alegorią wymierzoną w dyktaturę niesławnego generała Franco, a moim skromnym zdaniem, polskie tłumaczenie i wykonanie powinno być grane wszędzie, gdzie się da i jak często się da, gdyż w naszą religijno-obyczajową dyktaturę też celnie strzela. I zapewne dlatego grany nie jest. Chodzi o kompozycję La gallineta (Cançoneta), czyli Kura. A w zasadzie kurka (mała kura, a nie grzyb) czy też perliczka lub karmazynka. Nie władam katalońskim, więc pozostańmy przy tytułowej kurze. Autorem polskiego tekstu jest Carlos Marrodán.

Llach borykał się oczywiście z cenzurą, podobnie jak nasi artyści w czasach które słusznie miały minąć, więc do perfekcji opanował metafory i grę słów. We wspomnianym artykule czytamy: … używanie metafor w celu uniknięcia cenzury stało się niemalże stylistycznym zasobem, który Llach doskonale opanował. (…) najbardziej znaczące było słowo „revolució” (rewolucja), które przekształcił w „revulsió” (wstręt), jednak różnica była prawie nieuchwytna, więc publiczność śpiewała, używając właściwego rzeczownika.
Narratorka opowieści reprezentuje samego poetę (bądź też Katalończyków) sprzeciwiającego się wykorzystywaniu przez dyktaturę i zmuszaniu do uległości: No tindrà cap més ou calent / el que de mi se n’aprofita (Kto mnie wykorzystuje, nie dostanie gorących jajek). Sílvia Colomé, autorka (!) artykułu zatytułowanego Rewolucyjna kura Lluísa Llacha, który powiedział „dość” pisze także: …niemal komiczna muzyka w manierze marsza, gdzie sam Llach naśladuje gdakanie kury, spełnia swoje zadanie wzbudzenia emocji, próbuje zjednoczyć i namówić do buntu kurnik, w najczystszym stylu George’a Orwella z Folwarku zwierzęcego. Jako że żyjemy w wybitnie orwellowskiej rzeczywistości, uważam, że zamieszczenie tego utworu na playliście jak najbardziej pasuje do niniejszego tekstu.
I jeszcze takie osobiste wspomnienie dotyczącej tego utworu. Pierwszy raz usłyszałem go w 1983 roku, a więc wkrótce po powstaniu Zespołu Reprezentacyjnego, na krakowskim koncercie, i od razu uderzyła mnie antyreżimowa wymowa tego wielkiego rewolucyjnego hymnu. Llach skomponował go przebywając na emigracji w Paryżu i zamieścił na płycie Com un arbre nu (Jak nagie drzewo).
Chcę przypomnieć także Jacka Zwoźniaka, znanego z takich utworów jak Szoruj babciu do kolejki, czy Ragazzo da Napoli i jego mniej rozpoznawalne Pokolenie, w którym słyszymy między innymi o powtarzaniu tych samych błędów i braku zaangażowania:
Wciąż dajemy wywieść się w pole,
Nie umiemy ustrzec się błędów –
Niech nam tylko w tym filmie dadzą rolę!
Znamy drogę do happy endu!
I choć czasem zawita myśl mądra,
Nie zagramy tej roli, niestety,
My wolimy spokojnie oglądać,
Mamy przecież darmowe bilety!
Już Jan Kochanowski ostrzegał, że: Nową przypowieść Polak sobie kupi, że i przed szkodą, i po szkodzie głupi. Wszystko na to wskazuje, że Polak sobie kupił tę nową przypowieść, bo biorąc przykład z najnowszej historii, niczego nie nauczony pisowską butą z lat 2005 – 2007, oddał Polskę znów pod kaczy but.
Gdyby Kaczmarski i Waligórski dziś żyli, to nie nadążyliby z pisaniem, a na dowód jeszcze jedna celna obserwacja z polskiego życia społecznego, jaką poczynił nieodżałowany Andrzej Waligórski:.
Przeniósł się szczur do miasta, rozejrzał się z wolna,
Patrzy – a za nim drepcze mała myszka polna.
Wtedy szczur oburzony rozdarł na nią pyska:
– To straszne, jak ta wiocha do miasta się wciska!
Ponieważ w tekście Pokolenia, nie mówiąc już o wystąpieniu wrednego prezesa,temat alkoholu jest obecny –
Więc dylemat staje przed człowiekiem,
Czym wypełnić sobie życie puste,
Z rzeczy mocnych mając dyskotekę
Lub pół litra wypite przed lustrem…
– to jeszcze jedna alkoholowa piosenka:
Czasem myślę, jak się skończy ten nasz ziemski start?
Czy zbudzimy kiedyś się, a wkoło będzie raj?
Wypijmy za błędy, za błędy na górze… A na zakończenie, niczym w puszce Pandory, nadzieja i nie wymagająca żadnego komentarza Pola Muńka Staszczyka: Pola, błagam, obudź się…

I już tradycyjnie na koniec linki do playlist. Na YouTube playlista znajduje się TUTAJ. A na Spotify poniżej
Wszystkie ilustracje pochodzą z domeny publicznej.